Fronda.pl: Jak podkreślił były koordynator służb specjalnych w Polsce Mariusz Kamiński, zbiegły na Białoruś sędzia Tomasz Szmydt w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie orzekał właśnie w sprawach związanych ze służbami specjalnym, rozpatrywał sprawy niejawne najwyższej wagi oraz miał dostęp do informacji kluczowych dla bezpieczeństwa państwa. W związku z tym ucieczkę sędziego Szmydta na Białoruś niektóre media już próbują ochrzcić mianem potencjalnie największej afery szpiegowskiej III RP? Czy słusznie?

Michał Jach (b. członek Sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych, major Wojska Polskiego w stanie spoczynku): Absolutnie nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że to największa afera szpiegowska III RP. W kontekście polskich służb specjalnych chciałbym przypomnieć, że PiS już po przejęciu władzy w 2005 roku bardzo mocno postawiło na dekomunizację tychże służb. Starano się całkowicie zerwać więzy ze służbami Federacji Rosyjskiej, a nasze służby specjalne były w pewnym sensie budowane od podstaw. Potem jednak za rządów PO widzieliśmy te słynne obrazki, jak przedstawiciele polskich służb bratali się ponownie ze służbami rosyjskimi. W tym konkretnym przypadku sędziego Tomasza Szmydta mamy do czynienia z faktem zdradzenia przez niego Polski. Bywały już takie przypadki w przeszłości. To się po prostu zdarza. Natomiast tym wszystkim, którzy nazywają zdradę sędziego Szmydta największą aferą szpiegowską w dziejach III RP zalecałbym nieco więcej umiaru.

Prof. Sławomir Cenckiewicz zwrócił uwagę na fakt, że zgodnie z prawem obowiązującym w Polsce, sędziowie nie są i nigdy nie byli objęci procedurą postępowań sprawdzających ze strony służb specjalnych, podczas gdy dostęp do informacji ściśle tajnych sędziowie otrzymują z urzędu. Dodatkowo polski kontrwywiad nie zapewnia naszym sędziom klasycznej osłony kontrwywiadowczej. Ten obecny stan prawny obowiązujący w Polsce prof. Cenckiewicz nazwał „kontrwywiadowczą katastrofą” oraz „żerowiskiem dla szpiegów”. Jak to możliwe, że w tego rodzaju rzeczywistości polskie państwo funkcjonuje od kilkudziesięciu lat, niejako permanentnie ryzykując własnym bezpieczeństwem?

Mamy naprawdę wielki problem z funkcjonowaniem środowiska sędziowskiego w Polsce. Jeśli weźmiemy pod uwagę państwa demokratyczne to polscy sędziowie znajdują się w ścisłej światowej czołówce jeśli chodzi o ich zaangażowanie polityczne. Polscy sędziowie w znaczącej ilości nie tylko bowiem nie ukrywają swych sympatii politycznych, ale wręcz obnoszą się z własnym zaangażowaniem politycznym. I co jeszcze gorsze, własne poglądy polityczne niejednokrotnie przenoszą na sądowe sale rozpraw, podejmując takie, a nie inne wyroki. To jest karygodne i dyskwalifikujące. Jednak w środowisku sędziowskim kierowanie się w podejmowanych decyzjach sympatiami politycznymi uważane jest za normalne. Sędziowie czują się tu całkowicie bezkarni. A dodatkowo jeszcze rzeczywiście sędziowie w Polsce nie podlegają żadnej ochronie kontrwywiadowczej.

Wspomniany wcześniej prof. Cenckiewicz diagnozuje, że wszyscy jesteśmy „zakładnikami kasty sędziowskiej”, która w sporze z ABW wywalczyła sobie po 2000 r. wyłączenie z procedury sprawdzeniowej. Czy wobec tych rażących zaniedbań w sferze bezpieczeństwa naszego państwa w odniesieniu do środowiska sędziowskiego możemy się w ogóle łudzić, że sprawa zbiegłego na Białoruś sędziego Szmydta będzie jedynym tego rodzaju przypadkiem?

To jest naprawdę niemałe zagrożenie dla bezpieczeństwa naszego państwa. Sędzia w Polsce jest osobą bezkarną. Stąd m.in. tak wiele kuriozalnych wyroków, podejmowanych niejednokrotnie nie tylko wbrew elementarnej logice i sprawiedliwości, ale i wbrew prawu. Członkowie kasty sędziowskiej rzeczywiście nie podlegają tu żadnej odpowiedzialności. I dotyczy to, jak widzimy, również kwestii bezpieczeństwa naszego państwa, które przecież powinno w interesie polskich obywateli być zapewnione. A obecna sytuacja prawna w Polsce w odniesieniu do sędziów tego bezpieczeństwa nam niestety nie zapewnia.

W niektórych mediach pojawiły się nieoficjalne informacje, jakoby Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała już od kilku miesięcy wiedzieć o związkach sędziego Szmydta z białoruskimi służbami. Według tej wersji wydarzeń miał on być rozpracowywany przez polski kontrwywiad, a działania polskich służb zmierzać miały do jego zatrzymania za szpiegostwo. I rzekomo już na finiszu całej operacji sędzia Szmydt po prostu zbiegł na Białoruś. Wierzy Pan w tę wersję? A jeśli tak rzeczywiście miałoby być, to czy fakt, że pozwolono Szmydtowi uciec nie oznacza kompromitacji naszego kontrwywiadu?

To nawet nie jest kompromitacja, to jest skandal. Dotykamy tu istoty rzeczy. Jeśli rzeczywiście kontrwywiad i ABW rozpracowywały sędziego Szmydta już od kilku miesięcy to pozwolenie mu w takiej sytuacji na ucieczkę z kraju jest po prostu czymś skandalicznym. Mówimy tu przecież o sytuacji, gdy podejrzenia w stosunku do Tomasza Szmydta były tak poważne, a tuż za naszą granicą toczy się wojna. Wobec tego poziom czujności polskich służb specjalnych powinien być na zdecydowanie wyższym poziomie. I oto w stanie tej podwyższonej gotowości polskich służb, sędziemu Szmydtowi udaje się przedostać przez szczelną przecież granicę z Białorusią do państwa nam wrogiego oraz przedostać do Mińska. To jest coś absolutnie niewyobrażalnego. Nie pojmuję, jak można było do tego dopuścić. To naprawdę skandaliczne zaniechanie służb podlegających ministrowi Tomaszowi Siemoniakowi.

Analiza oświadczeń majątkowych sędziego Szmydta z ostatnich lat wskazuje na ogromne kłopoty finansowe sędziego oraz wykazuje zadłużenie na poziomie kilkuset tysięcy złotych. Czy motywacje finansowe mogły być w tym przypadku podstawowym czynnikiem skłaniającym Szmydta do podjęcia współpracy z obcym wywiadem, czy raczej współpracował on już od lat, a w ostatnim czasie przed ucieczką z Polski po prostu zaczął upłynniać majątek?

Werbowanie agentów przez obce wywiady polega na działaniach mających pomóc w zidentyfikowaniu potencjalnej pięty achillesowej danej osoby, a następnie na próbie wykorzystania jej do skutecznego pozyskania agenta. A motywacji, w zależności od człowieka, może być cała szeroka gama. Problem przyczyn, które wpłynęły na działania sędziego Szmydta może być bardzo złożony. Na chwilę obecną na pewno trudno powiedzieć, co w jego przypadku zadecydowało o tym, jaką drogę obrał.

Białoruski opozycjonista Paweł Łatuszka w kontekście ucieczki Szmydta na Białoruś oraz poproszenia przez niego w Mińsku o azyl polityczny przypomniał, że taka procedura azylowa trwa 3 miesiące, a poprzedniego polskiego zbiega na Białoruś, dezertera Emila Czeczkę znaleziono powieszonego w białoruskiej stolicy na 3 dni przed zakończeniem tejże procedury azylowej. Jak mogą potoczyć się dalsze losy Tomasza Szmydta, gdy zostanie on już propagandowo wykorzystany przez Rosję i Białoruś?

Jeżeli będzie chętnie współpracował ze swymi mocodawcami z Białorusi, czy Rosji, to może nawet przez dłuższy czas tworzyć na użytek ich propagandy różne, potrzebne im narracje. Względy propagandowe będą tu na pewno bardzo ważne. W końcu mówimy jednak o człowieku, który był sędzią Sądu Wojewódzkiego w polskiej stolicy. Potencjały sędziego Szmydta oraz wspomnianego, być może nie do końca zrównoważonego emocjonalnie szeregowego żołnierza-dezertera Czeczki, są nieporównywalne. Mamy tu do czynienia z sędzią o ogromnym dorobku, doświadczeniu i wiedzy, który zajmował się sprawami wagi państwowej. Ma on bez wątpienia potencjał, by jeszcze przez długi czas karmić rosyjską czy białoruską propagandę, tak jak będą tego od niego oczekiwali w Moskwie czy w Mińsku.

Bardzo dziękuję za rozmowę.