Polsko-Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa podała, że obroty w handlu dwustronnym między Polską a Niemcami w roku 2022 osiągnęły rekord - 167,7 mld euro (794,80 mld zł).

Rok 2023 był pod tym względem jedynie nieznacznie gorszy. Powyższe dane handlowe oznaczają, że dobrosąsiedzkie relacje polsko-niemieckie najbardziej rozwinęły się w ostatnich 8 latach. W tym czasie także zbliżyliśmy się do Niemiec pod względem zrównoważenia eksportu i importu. W roku 2020 pierwszy raz w najnowszej historii osiągnęliśmy nadwyżkę eksportową równą niemieckiej. To absolutny rekord. Eksport towarów i usług stanowił w 2023 roku prawie 65% polskiego PKB. W latach 2007-2015 wskaźnik ten wynosił średnio 45%.

Niestety wszystko wskazuje na to, że rok 2024 będzie pierwszym od wielu lat, w którym dobrosąsiedzkie relacje mierzone obrotami gospodarczymi ulegną pogorszeniu.

Tracimy wiarygodność.

Niemieckie firmy zaczynają wycofywać się z Polski. Podobnie postępują inwestorzy z innych krajów. Fakt ten powoduje bezpośrednią likwidację dużej liczby miejsc pracy, co pośrednio dotkliwie odczuje to cały rynek. Niewielu z nas zdaje siebie sprawę z tego jak znacznie zmienił się rynek pracy przez ostatnie 10 lat. Zagadnienie najlepiej oposać podając dane o ilości zatrudnionych. W latach pomiędzy 2009- 2013 liczba zatrudnionych w polskiej gospodarce spadła o ponad pół miliona. W roku 2013 liczba ta wynosiła około 15,5 mln pracobiorców.

W latach 2021-2023 przekraczała ona 17 mln.

Dla przykładu w pierwszym kwartale 2023 na etacie pracowalo dokładnie 17 332 tys. osób. To prawie dwa miliony więcej niż przed dziesięciu laty. Dwa miliony gospodarstw domowych, które regularnie zasilane były dochodami z pracy, konsumujących i płacących podatki. Na tym nie koniec. To także dwa miliony więcej płatników składek ZUS.

Planowane masowe zwolnienia to poważny problem.

Zmniejszenie ilości pracujących wpłynie negatywnie na dynamikę konsumpcji detalicznej.

Zmniejszą się wpływy do systemu emerytalnego oraz podatkowe. To kolejne złe wiadomości. System emerytalny poprzez zwiększone zatrudnienie był dotąd zbilansowany. Po masowych zwolnieniach będzie wymagał dotacji budżetowych. Jednak budżet na rok 2024 już teraz zakłada historycznie najwyższy deficyt. Więc nie ma tu miejsca ma kolejne uszczuplenie wpływów z PIT, CIT i VAT, a takie będą konsekwencje zmiejszonego poziomu zatrudnienia.

Na domiar złego brak jest politycznej woli i pomysłu na przeciwdziałanie temu zjawisku. Najbardziej potrzebne Polsce inwestycje stają pod znakiem zapytania. W zamian zaczynamy realizować unijne programy konsumpcyjne oparte na zamówieniach zagranicznych, a finansowane przez zadłużenie oraz pozorne "środki unijne". Pozorne dlatego, że poprzez zwiększone dotacjami PKB przestajemy być beneficjentem unijnego budżetu, a nasza składka ulegnie zwiększeniu gdyż  wyliczana jest na podstawie procentu produktu krajowego. Znacząco zmienia to dotychczasową nadwyżkę eksportu na deficyt, przez co powoduje nadmierne wzmocnie naszej waluty. To prosta droga do zapaści ekonomicznej.