„Prowadzone wyłącznie przez państwo sklepy z alkoholem, w dodatku tylko na obrzeżach miast i otwierane na osiem godzin dziennie. Do tego surowe regulacje niemal wykluczające reklamę i marketing alkoholu – takie rozwiązania proponuje dokument Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), który został zaakceptowany przez wszystkie kraje europejskie podczas naszej prezydencji w UE. Krajowe Ministerstwo Zdrowia odpowiada DGP, że akceptuje dokument bez zastrzeżeń”- informuje „Dziennik. Gazeta Prawna”. Gazeta informuje, że dokument dotyczy działań związanych z redukcją szkodliwości alkoholu w latach 2012 – 2020 i celem jego jest „ograniczenie szkodliwego spożycia alkoholu i jego niszczących skutków dla życia społecznego”. Prawda, że brzmi znajomo?


Towarzysze z Brukseli rekomendują by sprzedaż alkoholu wygląda jak w Szwecji. Według WHO prywatne sklepy monopolowe powinny zniknąć, za to monopol na handel alkoholem zyskałoby państwo. Ale nawet państwowe  sklepy mogłyby być czynne tylko przez kilka godzin dziennie. Na dodatek państwo chce ograniczyć wydawanie licencji sprzedaż alkoholu w barach i restauracjach oraz powolne wygaszanie istniejących. „Jednak przyjęcie tego dokumentu nie zmusza państw UE do bezwzględnego wprowadzenia proponowanych rozwiązań. To jednak marna pociecha, istnieje bowiem realna obawa, że wkrótce założenia dokumentu staną się obligatoryjne dla wszystkich krajów członkowskich UE. Wszystko przez Komisję Europejską, która wczesną wiosną ma zacząć opracowywać projekt nowej strategii w zakresie rozwiązywania problemów alkoholowych”- informuje DGP. Jedyna nadzieja zostaje jeszcze we Francuzach i Włochach, którzy kochają pić wino i mogą nie pozwolić sobie na odebranie „napoju bogów”.  


Jak widać unijni socjaliści, którzy chcą budować „Nowy Wspaniały Świat”, są o 100 lat zacofani względem Amerykanów, którzy zrozumieli już dawno  jakim idiotyzmem jest prohibicja czegoś, co przez lata było legalne. Nie trzeba przypominać, kto zrobił wielką kasę dzięki absurdalnym przepisom, które lansowała amerykańska lewica i duża część prawicy. Zakazanie sprzedaży alkoholu prywatnym przedsiębiorcom jest już definitywnym krokiem w stronę komunizmu, który według Władimira Bukowskiego zmienił jedynie pijarowe opakowanie. Miejmy nadzieję, że społeczeństwo sprzeciwi się nowym totalitarnym regulacjom, jak miało to miejsce w przypadku ACTA. Inaczej naprawdę nie zostanie nic innego jak emigracja do Teksasu, albo innego miejsca, gdzie wolność nie jest tak ograniczona. Warto zwrócić uwagę, że polski rząd nie sprzeciwia się kuriozalnym przepisom antyalkoholowym w tym samym momencie, gdy możliwa jest legalizacja trawki. Czy okaże się niedługo, że lampka wina czy strzał Jim Beana jest bardziej szkodliwy niż zapalenie skręta czy „czekolady”? Ma to jakiś sens. W końcu  eurobolszewizm da się przeżyć jedynie na haju.


Łukasz Adamski