Dzietność na obecnym poziomie gwarantuje jedno: Polska będzie coraz słabszym krajem, wystawionym na rosnące współczesne zagrożenia, zwłaszcza islamizmu i Rosji. Jeżeli systemowo i powszechnie nie postawimy na rodzinę minimum 2+3, to nie należy pytać, czy katastrofa nadejdzie, ale tylko - jak szybko?

Obecnie utrzymuje się w Polsce wskaźnik urodzeń na kobietę na poziomie 1,32. To żałośnie nisko. By zapewnić zwykłą zastępowalność pokoleń, o wzroście populacji nie mówiąć, potrzeba wskaźnika na poziomie przynajmniej 2,2. Nasz obecny wynik jest drugi najgorszy w Europie. To skandal - bo jesteśmy jednym z najprężniej rozwijających się krajów. A w dodatku - niemal jedynym krajem katolickim. I jako taki dajemy przykład nie otwartości na życie, ale zamknięcia i wymierania.

Obecnie ludność Polski kurczy się co roku 0,1 procent, cały czas wzrasta też udział emerytów w społeczeństwie a maleje ludzi młodych. Fakt spadającego bezrobocia może cieszyć, ale niedługo pracować nie będzie już komu. Aktualne szacunki mówią, że do roku 2050 populacja niektórych województw zmniejszy się o 20 procent. Emeryci będą stanowić - uwaga - 40 proc. społeczeństwa!
Mówiąc w liczbach bezwzględnych, z dzisiejszych niemal 38 mln w roku 2050 będzie na już tylko 33,9 mln, w tym prawie 14 mln emerytów.

A to są i tak dane ,,pozytywne'', bo nie uwzględniają skali migracji zarobkowej z Polski do krajów UE. Biorąc pod uwagę tych, którzy już wyjechali - trzeba odjąć od aktualnej i prognozowanej populacji jeszcze około 2 mln ludzi.

Jeszcze 60 lat temu Polska miała naprawdę doskonałe perspektywy rozwoju. W 1960 roku mieliśmy o 2 mln mieszkańców więcej, niż Turcja. Gdybyśmy utrzymali wysokie wskaźniki dzietności, dziś bylibyśmy naprawdę ludnym krajem. A kraj ludny - to kraj, który może odgrywać rolę lokalnego mocarstwa. I taka jest dziś Turcja z 80 mln ludzi. Polska idzie w przeciwnym kierunku. 

Perspektywy ekonomiczne dla Polski w czarnych barwach rysuje prof. Robert Gwiazdowski. ,,To będzie nie do udźwignięcia. Jeżeli dzietność wynosi 1,3 to znaczy, że dziś dwoje rodziców utrzymuje jedno dziecko. Sytuacja się odwróci i to jedno dziecko będzie musiało utrzymać dwoje swoich rodziców. Powtarzam – to nie do udźwignięcia'' - mówił w rozmowie z naszym portalem.

Gwiazdowskiemu wtóuje dr Andrzej Sadowski. ,,Polski rząd, w przeciwieństwie do niemieckiego, powinien uczciwie powiedzieć, zwłaszcza młodym ludziom, że nie dostaną emerytury w tym systemie, przy tym zadłużeniu. Muszą więc dbać o siebie, zakładać rodziny, mieć dzieci, bo tylko to jest rozwiązaniem problemu'' - ostrzega.

I tak jest rzeczywiście. Program 500+ to ciągle za mało, bo dzietność, jak się okazuje, poprawia się dzięki niemi tylko w nieznacznym stopniu. Trzeba liczyć na Ukraińców, ale obyśmy się nie przeliczyli - wprawdzie przyjechało ich do Polski już prawie 2 mln, uczciwie pracują i do zrujnowanego i niereformowalnego kraju raczej nie wrócą. Cały czas jednak liczne bariery administracyjne utrudniają im osiedlenie się w Polsce i zakładanie tu rodzin, a tego nam właśnie trzeba. W dodatku liberalizujące się podejście UE sprawia, że część z nich może jechać dalej na Zachód.

Zawsze zostaje jeszcze jedno rozwiązanie, nazwijmy je umownie ,,niemieckim'' - czyli przyjęcie setek tysięcy imigrantów ekonomicznych z Afryki i Bliskiego Wschodu. Pewnie chętnie przyjadą - tyle, że za 50 lat zamiast normalnej polskiej rodziny na ulicach naszego kraju będą dominować owinięte w burki i turbany arabskie klany. 

Polski nie udało się pokonać Niemcom i Czechom 1000 lat temu. Nie udało się zaborcom. Nie zdołali nas zniszczyć nawet Hitler i Stalin. Teraz możemy zrobić to sami, po prostu ,,rezygnując z życia'' i przestając mieć dzieci.

Mówiąc krótko i wprost: albo 2+3 albo śmierć. Decyzja jest nasza.

fronda.pl