„Od dziś wiemy, że Niemcy to po prostu piłkarski karzeł” – nie zostawiają na niemieckim zespole suchej nitki dziennikarze berlińskiego „Bilda” i dodają: "Piłkarskie Niemcy upadły. Na dobre”.

Jeszcze w 2014 roku Niemcy w fenomenalnym stylu zdobywali mundialowe złoto, pokonując m.in. w półfinałowym spotkaniu w imponującym stylu gospodarzy tamtego turnieju - Brazylijczyków aż 7:1.

Potem był jeszcze brąz na Euro 2016 roku, ale już od tego momentu nasi zachodni sąsiedzi przeżywają naprawdę solidny kryzys na niwie piłki reprezentacyjnej.

Podczas poprzedniego mundialu w Rosji w 2018 roku podopieczni Joachima Loewa odpadli w żenującym stylu po porażce w swej eliminacyjnej grupie z Koreą Południową 0:2, a na ubiegłorocznych Mistrzostwach Europy nie przedarli się nawet do ćwierćfinału odpadając po drodze z Anglią.

Na mundialu w Katarze sensacyjna porażka Niemiec z Japonią 1:2 zadecydowała o tym, że zespół prowadzony przez Hansiego Flicka pomimo osiągniętego potem remisu 1:1 z Hiszpanią oraz wczorajszego zwycięstwa 4:2 nad Kostaryką nie zdołał awansować ze swej grupy eliminacyjnej do dalszej fazy rozgrywek.

Nie brak i takich głosów, że niemieccy piłkarze przed przegranym meczem z Japonią bardziej skupili się na demonstracjach polityczno-ideologicznych i protestowaniu przeciwko niemożności występowania na ramieniu z tęczową opaską kapitańską promującą ideologię LGBT, aniżeli na samym graniu w piłkę.

Legendarny angielski napastnik Gary Lineker, który przed laty ukuł słynne powiedzenie, że „piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn przez 90 minut biega za piłką, a na końcu i tak zawsze wygrywają Niemcy” ewidentnie dziś dystansuje się od swoich dawnych twierdzeń, jak widać na zamieszczonym przez niego w mediach społecznościowych tłicie.