W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” minister Kierwiński przyznał, że „rozumie irytację, bo nie ma takich pieniędzy, które zrekompensowałyby ogrom strat i przywróciłyby dotychczasowe życie”. Jego zdaniem jednak nie należy „uogólniać”, bo „niewystarczające tempo wypłat zasiłków to przypadki poszczególnych gmin”. Tymczasem rząd, jak przekonuje Kierwiński, „od pierwszych dni po powodzi rozpoczął wypłaty zasiłków 1 tys. zł, 2 tys. zł i 8 tys. zł”.
- „Chcielibyśmy, żeby pieniądze na początku grudnia trafiły do wszystkich osób, które złożyły wnioski. I to jest jak najbardziej osiągalne na Opolszczyźnie, gdzie wypłacono 96 proc. zaliczek lub pełnych zasiłków remontowo-budowlanych dla powodzian. Na Dolnym Śląsku ten poziom zbliża się do 80 proc. Tempo wypłat nareszcie jest takie, jak powinno”
- stwierdził.
Z tempa nie są jednak zadowoleni przedsiębiorcy, którzy wskazują na zbyt długo trwające formalności.
- „Pan mówi: papierologia, a ja powiem: dysponowanie publicznymi pieniędzmi. Publicznymi, czyli nas wszystkich. Nie możemy tych pieniędzy po prostu, ot tak, rozdać, bez procedur”
- odniósł się do tych zarzutów minister Kierwiński.