Autorka artykułu Viktoria Grossman (warszawska korespondentka tej gazety) zastanawia się w pierwszej kolejności nad tym, ile Wschód i Zachód dały sobie wzajemnie w ramach Unii Europejskiej.

Przede wszystkim publicystka podkreśliła, że 20 lat ludzie w Polsce i Czechach cieszyli się z „powrotu do Europy”, ponieważ od zawsze uważali, że są jej częścią.

„Niemniej jednak prawie 45 lat za żelazną kurtyną wystarczyło, aby wypchnąć te kraje ze świadomości wielu ludzi na tak zwanym Zachodzie” – czytamy.

W dalszej części artykułu podkreślono, że przystąpienie m.in. Polski do UE zapewniło wymierne korzyści i Wschodowi i Zachodowi Europy.

„Dla obu stron pierwszą rzeczą, która się wyróżnia, są korzyści gospodarcze; w szczególności niemieckie firmy zapewniły sobie duże rynki w Polsce i Czechach, a Niemcy wyeksportowały w 2023 roku do maleńkiej Słowacji towary o wartości 18 miliardów euro – więcej niż do Indii” – czytamy.

W ocenie publicystki UE stara się być jednak czymś więcej niż tylko unią gospodarczą. W artykule Grossman wyraziła kuriozalny wręcz pogląd, że trzeba być wdzięcznym Polsce, a konkretnie rządzącej w niej Zjednoczonej Prawicy za to, że Unia Europejska wypracowała mechanizm praworządności.

Zdaniem autorki mechanizm ten to „instrument, który ma sprowadzić naruszających demokrację z powrotem na właściwą ścieżkę”. Grossman twierdzi, że jest to szczególnie ważne, gdy w Polsce wybory wygrała opcja proeuropejska, zaś w Europie do głosu dochodzą mityczni już „populiści”.