Nasza pikieta odbyła się 11 października. O godzinie 12:00 zebraliśmy się na ulicy Półwiejskiej (poznańskim deptaku). Miejsce to wybraliśmy po raz pierwszy. Mijało nas wielu przechodniów. Na to właśnie liczyliśmy, ponieważ zależy nam na tym, by jak najwięcej poznaniaków zobaczyło na własne oczy, czym jest aborcja.

Na początku porozmawiałam z dziennikarzem jednej z poznańskich stacji radiowych. Opowiedziałam o tym, jaki jest cel naszej pikiety i jak działamy. Po zakończeniu mojej wypowiedzi podzielił się ze mną swoim bardziej prywatnym spostrzeżeniem, że społeczne przyzwolenie na aborcję systematycznie maleje.

Pomyślałam wtedy, że w jakiś sposób odbija się to w tym, że przechodnie chętnie biorą ulotki i przeglądają je z zainteresowaniem. Nasz plakat również zwracał uwagę: zdjęcie ofiary aborcji i obok dziewczynka z Zespołem Downa. Mówiliśmy przez megafon o tym, że większość dzieci zabijanych w Polsce przed narodzinami traci życie, ponieważ są dotknięte Zespołem Downa. Rozmawialiśmy również z przechodniami. Niestety tylko z tymi, którzy nas popierają, ponieważ dla tych, którym się nasza działalność nie podoba, charakterystyczny jest brak odwagi do rozmowy. Niezadowolenie wyrażają najczęściej krzykiem i nie czekając na naszą reakcję odchodzą szybkim krokiem. Daje się zauważyć, że są to zazwyczaj kobiety. Jedna z nich zarzuciła uczestniczce pikiety, która akurat mówiła przez megafon, że nie powinna wypowiadać się o aborcji, bo jest bardzo młoda i na pewno nie ma dzieci. Pani ta odeszła tak szybko, że nie było czasu na odpowiedź. To kolejny argument (chciałoby się powiedzieć: pseudoargument) zwolenników aborcji, że pewne grupy ludzi nie powinny mieć zdania na ten temat. Tymczasem aborcja dotyczy nas wszystkich. Każdy z nas, gdyby lekarze wykryli podczas badania jakąś mniej lub bardziej pewną chorobę, mógłby się nie urodzić, gdyby tylko rodzice tak zdecydowali. Mało tego – wszyscy powyżej 21. roku życia, czyli zanim zaczęła obowiązywać ustawa częściowo delegalizująca aborcję, mogli być zagrożeni śmiercią w łonie matki. Często odbiera się głos w sprawie aborcji mężczyznom, jednym tchem mówiąc o samostanowieniu i prawie do własnego ciała. Jak bardzo jest to niedorzeczne zrozumiemy, gdy uświadomimy sobie, że połowa zabijanych dzieci to właśnie mali mężczyźni. Co więcej, każde dziecko ma ojca. Ne może być tak, że kobieta ma prawo zrobić z nienarodzonym dzieckiem wszystko, co jej się podoba, nawet odebrać mu życie, gdy tymczasem mężczyzna, dzięki któremu się poczęło, nie ma na to żadnego wpływu.

Każdy z nas nie tylko ma prawo, ale również powinien być głosem tych najsłabszych, którzy sami o siebie zawalczyć nie mogą.

Kolejna poznańska pikieta już 8 listopada. Po szczegóły zapraszamy na naszą stronę na Facebooku.

Natalia Klamycka/Stopaborcji.pl