Mocnym tego przykładem jest tekst Agnieszki Graff, która mobilizuje do działania aborcjonistów, przekonując, że „fundamentaliści chcą zamknąć” wąską furtkę umożliwiającą zabijanie chorych i niepełnosprawnych. „Chcą postawić kres jakimkolwiek autonomicznym decyzjom. Ich dziwaczna retoryka sprytnie zaciera granice miedzy prawem do decydowania a przymusem. Wykorzystują nasz szacunek dla kobiet, które podjęły świadomą decyzję, by chore dziecko urodzić, w akcji, której celem jest wymuszenie tego na ludziach, którzy nie chcą lub nie są w stanie takiej decyzji podjąć” - oznajmia.

„Przyznam, że ciekawi mnie stan umysłu ludzi, którzy podpisali się pod projektem. Jeśli ich plan się powiedzie, nad Wisłą będzie obowiązywał przymus donoszenia ciąży i urodzenia dziecka, nawet wówczas, gdy nie ma ono szansy na przeżycie kilku godzin czy dni. Zakładam życzliwie, że każdy i każda z tych ponad 400 tysięcy osób wie, co podpisał(a). Przemyśleli sprawę gruntownie i uznali, że byliby do czegoś podobnego zdolni i że byłaby to słuszna decyzja. Jak wyglądał dalszy tok rozumowania? Czy spojrzeli w oczy najbliższym? Doszli do wniosku, że w razie nieszczęścia taki właśnie los chcieliby zgotować swojej córce czy siostrze? A skoro siostrze i córce, to czemu nie innym? Skoro przygoda z cierpieniem i świętością jest rzeczą słuszną i dobrą, to należy ją zafundować także obcym kobietom. Także tym, które nie mają na nią najmniejszej ochoty. I tym, które wiedzą, że takiej sytuacji nie podołają. Pewnie się będą opierać, więc do obsługi przymusowego heroizmu należy zaangażować państwo, ze szczególnym uwzględnieniem lekarzy. Ich rola będzie się sprowadzać do asysty przy cierpieniu, które z punktu widzenia medycyny nie ma żadnego sensu. Dlaczego tak właśnie ma być? Bo "życie" jest święte. Dobry Bóg, w którego ci ludzie wierzą, tego sobie życzy. Zaiste, dziwny to obraz świata. Mają jednak do niego prawo - żyjemy w pluralistycznym społeczeństwie” - przekonuje.

A ja odpowiem w swoim i swojej żony imieniu (bo oboje ten projekt podpisaliśmy). Tak spojrzeliśmy sobie w oczy, i wiedzieliśmy, co podpisujemy. Niczego nie chcemy nikomu fundować, ale wierzymy, wiemy, że nikt nie ma prawa zabijać niewinnych istot ludzkich. To, że są one chore czy niepełnosprawne nie może i nie usprawiedliwia ich zabicia. A dla ojca i matki lepiej, gdy dziecko się urodzi, i będzie się można z nim pożegnać, niż gdy zostanie ono zabite.

Zgadzamy się z tym, że trzeba rozmawiać o tym, jak państwo wspomaga rodziny niepełnosprawnych czy upośledzonych. Co do tego nie ma sporu! Państwo powinno się o wiele mocniej zaangażować. Można i trzeba rozmawiać także o tym, że mężczyźni nie wytrzymują ciśnienia (o obu tych sprawach napisała także Graff). Trzeba wychowywać mężczyzn do większej odpowiedzialności, ale nie oznacza to, że trzeba się zgadzać na zabijanie dzieci, dopóki nie osiągniem stanu idealnego...

TPT/Wyborcza.pl