KAI: Premier Tusk zapowiedział redukcję liczby kapelanów wojskowych o połowę. Czy, jako wieloletni ordynariusz wojskowy i członek Komisji Wspólnej rządu i Episkopatu sądzi Ksiądz Arcybiskup, że wypowiedź premiera wpłynie na stosunki państwo-Kościół?

– Trzeba pamiętać o tym że stosunki pomiędzy państwem a Kościołem mierzone są relacją do ordynariatu polowego. To jest papierek lakmusowy, zasada, która się sprawdza w różnych krajach: ilekroć jest atak na ordynariat polowy, pod pozorem budżetu, redukcji etatów itd., tylekroć jest duszpasterstwo wojskowe upokarzane a jednocześnie upokarzany jest Kościół. Tego doświadczamy dzisiaj w Polsce. Hasło, że kapelani nie mogą być „świętymi krowami” jest obraźliwe zarówno w wymiarze przemian ustrojowych, które trwają ponad 20 lat jak i w wymiarze tej posługi, którą podjęli księża kapelani w kraju i zagranicą. A złowieszcze zapowiedzi premiera to jest swoisty zapateryzm a w dużej mierze demagogia hasłowa.

 

KAI: Ale jak zdaniem księdza Arcybiskupa wygląda sprawa tych etatów; nie jest ich za dużo?

– Co do twierdzenia, że skoro armia jest mniejsza to i kapelanów powinno być mniej to należy chodzić po ziemi. Jaka jest sytuacja w Europie i w świecie? Zazwyczaj przyjmuje się, że jeden kapelan powinien przypadać na tysiąc żołnierzy. Kiedy w 1991 r. tworzyło się w Polsce duszpasterstwo wojskowe, stan wojska wynosił 400 tys. Mianowałem dwóch pierwszych kapelanów: ks. Tadeusza Dłubacza i ks. Jerzego Syryjczyka (dziś już obydwaj nie żyją). Zaczynaliśmy praktycznie od zera, a duszpasterstwo wojskowe szło w górę, rosło. Dziś armia liczy 150 tysięcy. Ale nie można tak, po prostu raptem ciąć i redukować.

 

KAI: Czy są jakieś konkretne, zagraniczne wzorce, do których można by się odwołać jeśli chodzi o pracę i liczebność kapelanów?

– Nie zaczynaliśmy sami lecz w wielkiej, międzynarodowej rodzinie. Wejście do NATO zostało poprzedzone tworzeniem się naszego duszpasterstwa wojskowego i bliskimi kontaktami z duszpasterstwami Stanów Zjednoczonych, Włoch, Francji, Niemiec a więc z tymi krajami, gdzie opieka kapelanów nad wojskiem była już uformowana. Mieliśmy zresztą kontakty nie tylko z duszpasterstwami katolickimi ale i protestanckimi, np. z Danią. Wzorowaliśmy się więc na tamtejszych realiach.

Zapowiadana obecnie redukcja kapelanów wojskowych o połowę to jest swoisty zapaterytzm, bo tego właśnie doświadczył hiszpański ordynariat polowy za rządów premiera José Luisa Zapatero. A może on jest w tym przypadku jakimś ideałem czy wzorcem?

W 1995 roku jako Ordynariat Polowy zorganizowaliśmy w Warszawie pierwszą międzynarodową konferencję. Przybyło ponad 30 delegacji z różnych krajów, w tym z Turcji. Ale przyjechali też obserwatorzy z Węgier, z Litwy, Słowacji, Czech, bo przymierzali się właśnie do tworzenia własnych duszpasterstw wojskowych i u nas chcieli się tego nauczyć. Podobne kontakty mieliśmy z Rosją. Z kolei na zorganizowaną w Biedrusku konferencję „Partnership for Peace” (Partnerstwo dla pokoju) w przybyli generałowie amerykańscy a my byliśmy w centrum ich zainteresowania. Amerykanie zapraszali nas do udziału w różnych spotkaniach, sam byłem np. gościem Pentagonu gdzie miałem spotkanie z dowódcą armii amerykańskiej, generałem Johnem Shalikashvili oraz z naczelnymi kapelanami tamtejszych wojsk. Kiedy wchodziliśmy do NATO to Ordynariat Polowy był już czymś normalnym. W katedrze polowej odbyła się wielka celebra z tej okazji z udziałem prezydenta Kwaśniewskiego, premiera itd.

Duszpasterstwo wojskowe nie działa więc w Polsce w jakiś wyizolowany sposób, ono jest wtopione w wielką rodzinę pobratymczych krajów. Tymczasem dzisiaj stajemy wobec swoistej recydywy, bo już trzeci od czasu przemian ustrojowych, biskup polowy staje w trudnej sytuacji. Pierwsze ciosy, zaraz po 1991 roku odbierałem ja. Istnieli jeszcze wówczas politrucy, o czym wie obecny zwierzchnik sił zbrojnych, Bronisław Komorowski. Wtedy pełnił on urząd wiceministra obrony narodowej odpowiedzialnego za wychowanie. Panowało wówczas hasło: byli czerwoni, przyszli czarni. Trwało to od 1991 do 1993 roku.

Za rządów premiera Oleksego zaczęto rozważać, ile kosztuje utrzymanie duszpasterstwa wojskowego, po czym przyszły ogromne cięcia w budżecie. Do tego stopnia, że podczas pobytu w Watykanie przedstawiłem tę sprawę papieżowi Janowi Pawłowi II oraz sekretarzowi stanu, kard. Angelo Sodano. Dwa tygodnie później do Watykanu przybył z oficjalną wizytą prezydent Kwaśniewski. Zarówno ze źródeł watykańskich jak i od samego prezydenta wiem, że papież, jako drugą sprawę, poruszył kwestię ordynariatu pytając o to, jak jest traktowany biskup polowy i duszpasterstwo wojskowe. Natomiast w rozmowie prezydenta z sekretarzem stanu była to sprawa numer jeden.

Trzeba pamiętać, że w wojsku została stworzona struktura psychologów. Dziś, w tej zmniejszonej o połowę armii, mamy ich 354. Nie podważam roli psychologów, ale na ich temat nic się nie mówi, natomiast jako problem przedstawia się sprawę kapelanów. Jak wyleje rzeczka gdzieś na Podkarpaciu, to media mówią o tym, że pojechali tam psychologowie, żeby wesprzeć poszkodowanych. Ale wójt czeka na przedstawicieli władz spodziewając pieniędzy a nie psychologów.

Hasło o nadmiarze kapelanów już przed rokiem podjął w „Polsce Zbrojnej” generał Bogusław Pacek. Obecnie tenże generał nie wie nawet ilu mamy rannych i zabitych...

KAI: A jaka jest rola duszpasterstwa wojskowego na zewnątrz, poza strukturami wojska?

– Przede wszystkim – są trzy duszpasterstwa wojskowe posiadające swojego ordynariusza: katolickie, prawosławne i ewangelickie.

Wobec narodów pobratymczych spełniliśmy rolę bardzo pomocną. Przyjeżdżali do nas, przyglądając się budowie naszego Ordynariatu Polowego, biskupi i księża z Węgier, Litwy, Słowacji. Od 1993 r. regularnie uczestniczyli w pielgrzymkach na Jasną Górę. Później włączyliśmy także Niemców. W 1991 r. odbyło się pierwsze spotkanie z Bundeswehrą; miało ono także charakter pojednania. Przypominam ten fakt zwierzchnikowi sił zbrojnych, prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu, z którym wtedy, wraz z niemieckim wiceministrem obrony, szliśmy pieszo na Jasną Górę, na spotkanie z Ojcem Świętym.
Na Przeprośnej Górce pod Częstochową, powiedziałem do niemieckich generałów i żołnierzy: popatrzcie jak zmieniły się czasy – wasi dziadkowie szli od Częstochowy na Warszawę a dziś wy przemierzacie tę drogę w przeciwnym kierunku i z jakże innym zamiarem. Bardzo spodobało się to zdanie premierowi Buzkowi, który powiedział mi wówczas, że wykorzysta je w przemówieniu w Brukseli.

Pamiętam spotkanie przy ognisku na terenie koszar w Opolu, gdzie przebywały delegacje wojska niemieckiego, francuskiego i polskiego. Obawiano się czy nie dojdzie do jakichś konfliktu pomiędzy i żołnierzami naszymi i niemieckimi, ale wszystko przebiegło bardzo dobrze.
Od tamtego czasu, żołnierze Bundeswehry idą co roku w pielgrzymce z Warszawy do Częstochowy, wraz z nimi Aleją Najświętszej Maryi Panny maszeruje na Jasną Górę siedmiu niemieckich generałów. W roku 2004 w ambasadzie Niemiec otrzymałem przyznany mi przez prezydenta tego kraju Wielki Krzyż za pojednanie między żołnierzami obu krajów. To są fakty!

KAI: Jak rolę spełnia dziś Ordynariat Polowy?

– Jest ważnym czynnikiem państwowotwórczym, bo nastąpiło zbliżenie wojska polskiego do społeczeństwa, które zaczęło nazywać je „naszym wojskiem”. To, że ono jest dziś zawodowe nie oznacza, że są to siły najemne, że to są zabijaki, najemnicy. Mamy szkoły podoficerskie i oficerskie gdzie są kapelani i trzeba kształcić kadry, także w zakresie etyki. Oni muszą być wychowywani w etosie narodowym, patriotycznym i etycznym. Muszą znać prawo międzynarodowe.

Następny czynnik państwowotwórczy: to Kościół użycza swojego autorytetu dla wojska, a nie na odwrót! Za drzwiami stoi pacyfizm i władze rządowe muszą mieć świadomość, że dla bezpieczeństwa państwa i harmonii społecznej jest to wielkie niebezpieczeństwo. Ten pacyfizm obecny jest w szkołach w Niemczech, Hiszpanii, Francji i w każdej chwili może być przeniesiony do Polski. Kościół tymczasem używa swojego autorytetu dla wojska; sprzyja walce z terroryzmem. Przecież w Afganistanie dzień i noc pełnia służbę nasi kapelani. To nie są Hawaje ani słodkie posadki, jak słyszę dziś w TVN. Weźmy też tragedię smoleńską: kto podziękował księżom kapelanom za wielką pomoc w czasie identyfikacji zwłok w Moskwie, pogrzebów ofiar, posługi na Torwarze, dokąd przywożono trumny. Kto podziękował siostrom zakonnym, które włączyły się w posługę już na terenie Rosji?

 

KAI: Czy sądzi Ksiądz Arcybiskup, że kilkakrotnie wspominany w tej rozmowie prezydent Komorowski, będzie chciał wpłynąć na premiera, by nie realizował zapowiedzi radykalnego obcięcia etatów kapelańskich?

– Prezydent nie jest kimś obok lecz zwierzchnikiem sił zbrojnych. Po drugie był u podstaw tworzenia duszpasterstwa wojskowego i dwukrotnie ministrem obrony narodowej. Także Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych i były szef resortu obrony, doskonale wie, jaką rolę spełniają w wojsku kapelani podczas misji zagranicznych.

Katedrę polową w Warszawie odwiedzali wybitni światowi politycy, m.in. prezydenci Stanów Zjednoczonych i Niemiec, minister obrony Rosji i wielu innych zagranicznych polityków i generałów. To wszystko stanowi pewien dorobek i nie należy mówić o jakichś „świętych krowach”, bo to deprecjonuje zarówno nasze dokonania jak i teraźniejszość.

KAI: Czy ma Ksiądz Arcybiskup nadzieję, że premier wycofa się ze swojej zapowiedzi?

– Trzeba to rozpatrywać w kategorii odpowiedzialności za słowo. Po to, w porozumieniu z rządem, został mianowany biskup polowy, aby – w porozumieniu z ministrem obrony narodowej – mógł uregulować kwestię kapelanów. Natomiast rozwiązania hasłowe tylko drażnią i wprowadzają radykalny rozdział między Kościołem a państwem. Powtarzam: relacje Kościół-państwo są mierzone stosunkiem do duszpasterstwa wojskowego, to jest papierek lakmusowy.

 

KAI: Czy sprawa kontrowersji wokół Ordynariatu Polowego będzie przedmiotem obrad Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, które odbędą się za dwa tygodnie?

– Wszyscy wiemy, że klimat jest zły, ale uważam, że Komisja Wspólna powinna się odbyć i także te sprawy będą przedmiotem naszego spotkania. Będziemy też rozmawiać o Funduszu Kościelnym. Nie może przecież być tak, że w tak poważnej sprawie wypowiada się tylko jedna strona, bo to jest już naruszenie umowy międzynarodowej [czyli konkordatu – przyp. KAI]. To są bardzo poważne sprawy.

 

rozmawiał Tomasz Królak