- Niektóre synek ubrał tylko raz. Torba ciuszków się uzbierała. Wyprane i wyprasowane chciałem przekazać ubogim - opowiada.
W domu dziecka i w ośrodku pomocy społecznej usłyszał, że pracownicy chętnie wzięliby rzeczy dla swoich podopiecznych, ale nie mogą tego uczynić, ponieważ za przyjmowanie czegokolwiek bez dowodu zakupu spotkają ich kary. W przeciwnym razie pracownicy mogliby zostać oskarżeni o kradzież.
Używane ubrania nie przyjmowane są także ze względu na konieczność dezynfekcji przed dopuszczeniem ich do ponownego użytku. - Ze względów higieniczno-sanitarnych nie przyjmujemy takich rzeczy - tłumaczy Natalia Lejbman, wicedyrektor Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych.
„Gdyby placówka przyjmowała rzeczy z darów musiałaby mieć specjalistyczną pralnię. A jeżeli nie ma, trzeba skorzystać z usługi pralni zewnętrznej i potem, w razie wizyty inspektora z sanepidu, okazać paragon” – pisze „Gazeta Pomorska”.
Te absurdalne przepisy ograniczające dobroczynność wynikają z ustawy z 2008 roku o zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych.
Ra/Pomorska.pl, Polityce.pl