Czy Prawo i Sprawiedliwość skapitulowało w sprawie Sądu Najwyższego? W ten sposób decyzję odbiera duża część najbardziej wiernego elektoratu partii rządzącej. Bruksela wyraża zadowolenie, prof. Gersdorf tryumfalnie ogłasza powrót, a Adam Borowski, działacz opozycji czasów PRL i szef warszawskiego Klubu "Gazety Polskiej" wyraża ubolewanie.

"Rzeczywiście mam ogromny dyskomfort i ból, że wycofaliśmy się przed takimi ludźmi, przed kastą pyszałków. Bardzo mi się to nie podoba"- ocenił Borowski w rozmowie z portalem Tysol.pl.

"Chciałbym ufać rządowi i wierzyć, że to krok w tył po ty by zrobić dwa kroki w przód. Czasami należy tak zrobić. Ja akurat stałem na twardym stanowisku, że w przypadku sądownictwa ani krok w tył. Wymiar sprawiedliwości jest najważniejszą reform tej kadencji. Bez tej reformy nie uczynimy naszej ojczyzny sprawiedliwszą"- stwierdził opozycjonista czasów PRL. 

Rozmówca portalu TySol.pl ocenił, że czwartkowe wydarzenia w gdańskim sądzie, czyli proces Lecha Wałęsy i Jarosława Kaczyńskiego stanowi potwierdzenie, że przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju są "kastą", która wybrańców traktuje inaczej. 

To był wzorcowy przykład konieczności reformy sądów. Boję się, żeby nie było kolejnych kroków w tył, w kwestii izby dyscyplinarnej chociażby. Dziś, 23.11. 2018 r. uważam, że to błąd"- podkreślił szef Klubu "Gazety Polskiej".

"Zadałem sobie trud przejrzenia Traktatu Lizbońskiego, wymiar sprawiedliwości jest poza ingerencją Unii Europejskiej. Unia nie ma żadnych prerogatyw w stosunku do wymiaru sprawiedliwości. Nie powinniśmy się do tego stosować, to bezprawne działanie. Unia łamie prawo, a jednocześnie nam zarzuca łamanie naszego, wewnętrznego prawa. Nie ma prawa w nie ingerować. Nie można zrobić takiej narracji jak mówi rząd, że „w końcu jesteśmy w Unii”- przekonywał Adam Borowski. 

Pytany przez dziennikarza, czy wyborcy Prawa i Sprawiedliwości mają prawo czuć się zawiedzeni, Borowski przyznał, że dostaje telefony z całej Polski. Dokładnie. Będąc szefem warszawskiego klubu „Gazety Polskiej” dostaje telefony z całej Polski. Wyborcy PiS przekonują, że obóz dobrej zmiany nie może ustapić w kwestii sądownictwa.

"Jeśli mobilizujemy go (najwierniejszy elektorat- przyp. red. do obrony to nie możemy powiedzieć „przepraszam”, jak powiedział rząd. Boję się spadku poparcia nie wśród elektoratu centrowego, ale tego najtwardszego. Mam nadzieje, że on wróci, bo nie ma dokąd pójść. To jedyna nadzieja rządzących, bo ten elektorat nie ma kogo poprzeć. Rzeczywiście mam ogromny dyskomfort i ból, że wycofaliśmy się przed takimi ludźmi, przed kastą pyszałków. Bardzo mi się to nie podoba"- podkreślił.

yenn/Tysol.pl, Fronda.pl