Ilekroć oglądam programy typu „Kawa na ławę” czy słucham audycji w Radiu Zet albo śniadanie w Trójce,  zdaję sobie sprawę, że w porównaniu do zeszłej kadencji, mam dwa razy więcej PiS-u w uszach. Dziennikarze tych programów zapraszają zawsze do nich przedstawicieli wszystkich partii politycznych by podsumowali najważniejsze sprawy tygodnia. Dzięki temu w jednym show mamy zarówno Joachima Brudzińskiego jak i Jacka Kurskiego, Adama Hofmana i Tadeusza Cymańskiego etc. Jednym słowem- PiS do kwadratu. Nie trzeba oczywiście śledzić tych programów by zauważyć, że program „Solidarnej Polski” niczym szczególnym się nie różni od programu PiS. Obie formacje konkurują  ze sobą na „solidarną gospodarkę”, antykomunizm , są równie antyplatformerskie i starają się wspierać  cywilizację życia. Oprócz różnych twarzy liderów trudno odróżnić od siebie obie formacje i jestem pewien, że nawet wielu wytrawnych dziennikarzy na pierwszy rzut oka nie wie, kto z szeregowych posłów prawicy jest w „SP”, a kto w „PiS”. I może tak właśnie ma być? Pozwolę sobie więc na odrobinę szaleństwa i zabawę w teorię spiskową, która pokazywałaby majstersztyk prezesa Kaczyńskiego.

 

Nikt chyba nie wątpi w to, że prezes Kaczyński jest wytrawnym politykiem i racjonalnie myślącą osobą. Trudno podejrzewać, że nie zdaje on sobie sprawy z tego, że jego partia by wygrać wybory musi otworzyć się na centrum, promując nowe twarze. Jednak Kaczyński, który nigdy nie był politykiem lubiącym zapędzać się w zbytnio prawicowe rewiry z powodów ideologicznych, wie dobrze, że by powalczyć o nowy elektorat musi odciąć się od środowiska o. Rydzyka. Z drugiej strony prezes zdaje sobie również sprawę, że elektorat „rydzykowy” jest zmobilizowany i żelazny. Nie warto więc go sobie odpuszczać. Jakie jest najlepsze wyjście z tego pata? Stworzyć partię- satelitę, która zagospodaruje eurosceptyczną i mocno konserwatywną prawicę ( patrz: mruganie o. Rydzka do środowiska Ziobry) i jednocześnie zdejmie cień prawej ściany  z PiS-u. Najlepiej  stworzyć takie ugrupowanie na początku kadencji by media musiały przez cztery lata zapraszać do wszystkich programów publicystycznych  polityków nowej formacji, którzy razem ze swoimi kolegami z PiS-u mogą wykorzystać dwa razy więcej czasu na walkę o wyborcę. Pozostaję oczywiście kwestia wzajemnych ataków by uwiarygodnić całą operację.


Trudno nie zauważyć, że „Solidarna Polska” bardzo oszczędnie atakuje PiS i prezesa Kaczyńskiego. Oczywiście oficjalnie wynika to stąd, że politycy tej formacji nie mogą potępiać IV RP, którą tworzyli i na dodatek wiedzą co spotkało PJN, które z ataków na PiS zrobiło swój znak rozpoznawczy. Prezes Kaczyński i przyjazne mu media również starają się nie wyzywać ziobrystów od zdrajców. Elektorat jeszcze by uwierzył ,że to wszystko na serio… Oczywiście prezes dobrze wie, że jego plan nie może wyjść na jaw. Wyborcy PiS wybaczają wiele, ale i oni znają granicę przyprawiania  im rogów. Jednak nikt  na dodatek  nie potrzebuje  ponownego zjednoczenia polityków obu ugrupowań. Wystarczy koalicja  byłych towarzysz, którzy za cztery lata w celu uratowania Polski przez Tuskiem i Palikotem pójdą za cztery lata razem do wyborów, przyciągając ponownie wiele środowisk jak w 2005 roku….

Niemożliwe? Pewne scenariusze s-fi okazywały się prorocze zaś pewne na zawsze pozostawały kosmicznym odjazdem.  Przekonamy się w ciągu czterech lat jaki sens miało powstanie „Solidarnej Polski”. Jednak jedna kwestia nie ulega wątpliwości- zarówno prezes Jarosław Kaczyński jak i Jacek Kurski są zdolni do takiego planu. W końcu nie takie makiaweliczne  gry już prowadzili.



Łukasz Adamski