Wyobraźcie sobie Państwo imprezę, na której baluje kilku kumpli. Idą do klubu ze striptizem. Zajmują prywatną salę dla VIP-ów. Na szklanym stole obok wyszukanych trunków, drogich smartphonów i skórzanych portfeli leży rozsypany biały proszek, który jeden z panów wciąga  przez zwinięty banknot. Drugi bierze stuzłotówkę i podpala nią sobie cygaro. Do pokoju wchodzi parę „suczek”, które mają umilić panom wieczór. Jeden bierze „mięsko” na stole z białym proszkiem, drugi prowadzi inną do łazienki, zaś kolejny zabawia się ze swoją „zdobyczą”  na oczach reszty japiszonów.  Jednak wśród nich siedzi  jeden, który odmawia dziewczyny i proszku. Na dodatek  mówi nieśmiało, że branie narkotyków jest niedobre dla zdrowia,  zdradzanie żony, która usypia właśnie dziecko w domu jest nieuczciwe, zaś stuzłotowy banknot może uratować jakiemuś głodnemu bliźniemu  życie.  Może więc warto cygaro podpalić zwykłą zapalniczką. Maruda nie domaga się zakończenia imprezy. On tylko mówi, że koledzy nie muszą pewnych rzeczy robić. Wskazuje inne drogi.


Czy taki maruda zostanie zaproszony jeszcze kiedykolwiek na imprezę przez swoich kumpli? Raczej nie. Ba, nie zostanie zaproszony nawet wtedy gdy obieca, że nie będzie się już odzywał. Swoją facjatą i niedostosowaniem się do „klimatu” będzie „przypominał”. A pamięć nie zawsze jest dobra. Pamięć czasami  leży zbyt blisko czegoś takiego co zwie się sumienie.  Po co komu żywy wyrzut sumienia, który przypomina o tym co jest dobre a co złe. „Co ten lamus myśli, że jest lepszy ode mnie?  Bo nie bzyka na boku? Za kogo ten świętoszek się ma?”  Takie właśnie padają pytania w głowie, gdy pojawia się jakiś typek mówiący, że nie wszystko wolno. W normalnym przypadku oczywiście opinia lamusa nie powinna robić na nikim wrażenia. Jednak jesteśmy tak dziwnie skonstruowani, że ten „dziwny stan” wychodzi spod gruzu, którym go zakopaliśmy. I kłuję w najmniej spodziewanym momencie.  Wówczas robimy wszytko by go zagłuszyć.


Matki, które dokonały aborcji stają się feministkami i nawzajem przekonują siebie, że nie zabiły człowieka a tylko „usunęły zlepek komórek” oraz wykorzystały prawo do własnego brzucha. Faceci, którzy pchają swojego penisa we wszystko co się rusza i jest pełnoletnią samicą, ględzą przy piwie, że przecież każdy zdradza i potrzebuje skoku w bok. Kto tego nie robi jest frajerem i nie zna życia. „Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Nic dziwnego więc ,że powstaje tyle klubów wsparcia dla tych, którzy zagłuszają to coś czego według antyteistów nie ma. Można się od tych klubów uzależnić jak Norton w „Fight Clubie”.  I wszystko by było OK, gdyby gdzieś nie stał jakiś Morfeusz z tabletką wyrywającą z Matrixa, w który sami się wpędziliśmy.  Po co go tolerować?  Nie lepiej jak Cypher kazać sobie wymazać pamięć by nie znać Prawdy?  Czy nie lepiej żyłoby się bohaterowi „Vanilla Sky”, gdyby nie powiedziano mu o fikcji, w której brał udział? Czy nie byłby szczęśliwszy mieszkaniec sztucznego miasta w „The Truman Show” nie mając świadomości w czym bierze udział?  Impreza trwałaby w najlepsze. Jednak zawsze gdzieś pojawi się jakiś pieprzony lamus, który przypomni o tej cholernej żonie w domu i żałosnych biedaków, którzy potrzebują tej stówy, którą podpalam sobie dla szpanu cygaro.  Zawsze gdzieś znajdzie się jakiś bezczelny lamus, który pokaże, że istnieje coś innego niż powierzchowny świat, który widzimy naszymi oczami.  Dlatego trzeba tego lamusa zniesławić, wyszydzić, ośmieszyć i zrobić z niego wariata. „Żryjcie to gówno”- mówi autorytet mediów. A co zrobić z trupim lamusem na dwóch kijkach?


Nie lubiliśmy lamusów na naszym imprezach z wódą, trawką i panienkami. Nie lubiliśmy tego ględzenia o zasadach moralnych i nie krzywdzeniu bliźniego. Nie zapraszaliśmy więc go  na imprezy. Jednak pojawiał się na korytarzach,  przyłaził jak staliśmy w grupie. Trzeba go było odseparować totalnie. Jednak siedział w tej samej sali i gapił się prosto w kark. Mam przecież prawo do nie czucia tego wzroku?! Mam prawo do tego by się na mnie  bezczelnie nie gapił?!  I jeszcze ten przeklęty krzyż na ścianie. Z jakiej racji ma przypominać mi o tym co lamus mówił. Mam prawo do jego nieobecności. Przeszkadza mi jego widok! To państwo jest laickie a straszy mnie ten trupek na drewnie, w którego nie wierzę. I mimo tego, że nic dla mnie nie znaczy to go nie chcę widzieć. Przeszkadza. A dlaczego mi przeszkadza skoro w niego nie wierzę?  Bo mam taki kaprys, który jest podbudowany ideologią zwaną laicyzmem, a państwo neutralne światopoglądowo ma zrobić wyjątek popierając moją ideologię? To też. Ale przede wszystkim dlatego, że w głębi serca wierzę i wiem, że coś tam jest. Moje pytania o początek świata nie znajdują odpowiedzi. Moje pytania o sprawy niewytłumaczalne przez naukę jak uzdrowienia i opętania, pozostają bez odpowiedzi. To nauka wszystkiego nie wyjaśnia?  Serio?  

 

Krzyż przeszkadza hedonistom. Krzyż przypomina, że oprócz zabawy istnieje coś takiego jak choroba, smutek, żal , ale również nadzieja, bezgraniczna miłość i poświęcenie. Krzyż przypomina, że seks łączy się z odpowiedzialnością, której nie można wyskrobać i spuścić w kiblu. Krzyż przypomina, że biznes nie istnieje bez etyki, a bliźniego nie wolno wyzyskiwać i oszukiwać.  Krzyż przypomina, że pełnię człowieczeństwa osiągamy w relacji z drugim człowiekiem i nie kończy się ona, gdy staje się on niedołężny i męczący dla „współczesnego człowieka”.  Krzyż jest lamusem, którego trzeba wywalić do krypty i podziemia. Żeby nie gapił się, żeby nie wkurzał.  Dlatego musi zniknąć ze ścian i miejsc publicznych.

 

Łukasz Adamski