„Lewicowa młodzież zbiera się w mateczniku finansjery, na Wall Street, i żąda wyższych podatków dla spasionych bankierów i burżujów we frakach. A prawicowi politycy robią, co do nich należy, to znaczy pomstują na smarkatych lewaków. Na przykład Newt Gingrich nazywa demonstrantów durnymi produktami ubocznymi kiepskiego systemu edukacji. Zaprawdę godne to i sprawiedliwie, słuszne i zbawienne, że lewica jest lewicą i walczy o równość. A prawica jest prawicą i walczy o wolność. Z tego podziału ról rodzi się rywalizacja idei, której zawdzięczamy mnóstwo dobrych rzeczy, które niegdyś nazywaliśmy postępem, zanim jeszcze to słowo wyszło z mody”- pisze Maziarski. Nie dodaje jednak przy tym, że te lewackie bajdurzenie w imię równości doprowadziło do legalizacji aborcji czy eutanazji i dało podstawę do „marszu przez instytucje” radykalnych neobolszewików, którzy o żadną wolność nigdy nie walczyli. No  chyba, że o wolność do prześladowania innowierców. Mogę zrozumieć o co chodzi Maziarskiemu jednak zapomina on, że ta „rywalizacja idei” w USA skończyła się pęknięciem kraju na dwie części i wewnętrzną emigrację jednej armii. Opisała to wybitna neokonserwatystka w swoim dziele „Jeden naród dwie kultury”. Dobrze jednak ,że Maziarski próbuje się wznieść ponad podziały i nie potępia prawicy amerykańskiej za jej ostre sformułowania. Podejrzewam jednak ,że gdyby to Jarosław Kaczyński nazwałby „oburzonych” z Warszawy  „durnymi produktami” bądź powiedziałby jak Herman Caine, że nieroby sami są sobie winni, to Maziarski zacząłby rozdzierać szaty.


„A u nas? Rzekoma prawica sprzeciwia się prywatyzacji i broni rozwydrzonych kiboli futbolowych. Jej lider w kampanii załatwia 600 metrów folii dla plantatora papryki i domaga się, żeby państwo zajmowało się takimi rzeczami. To ma być prawica?!”- pisze naczelny Newsweeka i dodaje, że nie chce archaicznej narodowo-katolickiej prawicy socjalistycznej.  Na pierwszy rzut oka można się zgodzić z tym histerycznym wpisem Maziarskiego. To prawda, że polska prawica ma ciągoty socjalistyczne i etatystyczne oraz zamiast zajmować się walką o wolność jednostki buduje krwiożerczy i pazerny ustrój biurokratyczny. Jednak jaka partia w Polsce tego nie robi? Platforma Obywatelska, która pewnie przez Maziarskiego traktowana jest jako centroprawicowa liberalna gospodarczo siła, to przecież socjalliberałowie, co zresztą sam pośrednio przyznaje Tusk. Czy Maziarski chce nas przekonać, że dopiero wczoraj się urodził? No chyba ,że na starość zrobił się korwinistą i odkrył „eurekę”. Lepiej późno niż wcale.


W swoim chaotycznym tekście, będącym niczym program gospodarczy partii Palikota, Maziarski zabiera się również za „talibów”, którzy chcą niszczyć pomniki Buddy. Kim są ci talibowie? Żadna nowość. Czerska już dawno to ustaliła. To oczywiście polscy katolicy, którzy skupiają się wokół takich mediów jak portal fronda.pl.  „A polska prawica religijna? Tu dopiero mamy prawdziwych cudaków. Oto czytam na portalu Fronda.pl dywagacje ks. Macieja Sarbinowskiego, egzorcysty diecezji warszawskiej i duszpasterza Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Czy przywożone z wakacji figurki buddyjskich mnichów, łapacze snów i drzewka szczęścia to tylko niewinne ozdoby, czy poważne zagrożenie duchowe? – zastanawia się ks. Sarbinowski i odpowiada: te przedmioty są niezwykle groźne i ukierunkowują ku śmierci. Mogły wcześniej zostać omodlone przez wróżbiarzy czy szamanów, więc najlepiej je wyrzucić albo nawet zniszczyć”- pisze nasz postępowiec. Nie wymagam od Maziarskiego znajomości nauki Kościoła. Jednak mógłby chociaż zacytować w tekście argumentacje duchownego, który przypomina o istnieniu czegoś takiego jak Katechizm Kościoła Katolickiego, który mówi w  art. 2112, że każdy, kto korzysta z horoskopów, astrologii, przepowiedni i wróżb, czy korzysta z jakiegoś medium, grzeszy. W Biblii istnieje pojęcie bałwochwalstwa, które jest potępione również przez Kościół Katolicki a w jeszcze radykalniejszej formie podchodzą do niego protestanci. Ks. Sarbinowski, który jest egzorcystą, przypomina, że  w swojej posłudze spotkał się z przypadkami zniewoleń, których źródłem stało się właśnie posiadanie tego typu rekwizytów. „Pamiętam, że to były afrykańskie maski, które, omodlone przez wróżbiarza stały się przyczyną cierpień mieszkańca domu, w którym się znalazły”- mówił na dla naszego portalu.  Maziarski oczywiście może sobie wierzyć, że udokumentowane  przypadki ludzi, którzy mówili martwymi językami, których się nie uczylli, lewitowali i mieli nadludzką siłę jest wynikiem choroby psychicznej. Nie wiadomo jakiej, ale WIARA Maziarskiego, że szatan nie istnieje jest tak silna, że w infantylny i palikotowy sposób decyduje się on deprecjonować duchownego, który doświadczył obecności złego. Maziarski powinien zdecydować się jak określić duchownego. Jest to wariat i idiota czy po prostu kłamca? Zresztą w tekście naczelnego Newsweeka wkradła się pewien brak logiki. Czyżby zapomniał on jak jego wymarzona amerykańska prawica zamawia modlitwy o deszcz i odnowienie USA? Zapomina o masowych nabożeństwach, które mają odmienić oblicze USA i zmieść z powierzchni ziemi lewicę?  



„Wydawałoby się, że w środku Europy na początku XXI wieku trudno spotkać talibów niszczących posągi Buddy, tak jak to się stało w Afganistanie w 2001 r. A jednak talibowie są wśród nas. Sprawują duchową opiekę nad młodzieżą studiującą na stołecznej uczelni katolickiej. Naprawdę zazdroszczę narodom, które mają normalną, nowoczesną prawicę”- kończy swój tekst naczelny Newsweeka. I w gruncie rzeczy nie ma sensu tego komentować dalej. Pamiętajmy kto zdecydował na zrobienie żałosnej i łopatologicznej okładki z „mesjaszem lewicy” na wirtualnym krzyżu. Widać, że poziom Nergala ogarnia coraz większą liczbę osób.

 

Łukasz Adamski