Dokładnie 80 lat temu w czasie wielkiej obławy w Warszawie rotmistrz Witold Pilecki celowo dał się ująć hitlerowcom, aby trafić do KL Auschwitz, na miejscu zebrać informacje o funkcjonowaniu obozu i zainicjować w nim działalność antyhitlerowską.

Rotmistrz Witold Pilecki przedostał się niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, aby zebrać informacje o funkcjonowaniu obozu i przekazać je światu, a także zorganizować ruch oporu i samopomoc więźniarską. Dając się schwytać nazistom nie mógł jednak spodziewać się, jak wielkiego okrucieństwa doświadczy.

Stało się to pomiędzy godz. 5 a 7 19 września 1940 roku. Wówczas to na terenie Warszawy Niemcy zorganizowali łapankę na roboty. Zatrzymywano wszystkich zdolnych do pracy mężczyzn pomiędzy 18 a 40 rokiem życia. Rotmistrz przebywał wówczas w mieszkaniu swojej kuzynki przy Alei Wojska Polskiego 40. Kiedy hitlerowcy zapukali do drzwi tego mieszkania, Pilecki wyszedł z pokoju i został zatrzymany.

Dwa dni później, w nocy z 21 na 22 września, trafił do Auschwitz. Nadano mu numer 4856. Natychmiast rozpoczął działalność wywiadowczą. Tzw. Raporty Pileckiego były jednymi z pierwszych na świecie głosów informujących o zagładzie Żydów. Zebrał informacje o komorach gazowych i krematoriach. Raportował o nich przebywając w obozie, a po ucieczce informował osobiście. Pileckiemu udało się też zorganizować wśród więźniów ruch oporu. W obozie spędził 3 lata.

kak/niezależna.pl