Na początku marca do Polski przyleci wiceminister obrony USA, John Rood. Według ,,Rzeczpospolitej'' ma on zaproponować ,,plan zwiększenia sił USA w naszym kraju''. Nie idzie tu jednak o stałą bazę, ale o zwiększenie liczby żołnierzy amerykańskich w Polsce. ,,Być może w Poznaniu na stałe rezydowałby nawet trzygwiazdkowy amerykański generał, drugi co do rangi w Europie po dowódcy sił NATO'' - pisze w ,,Rzeczpospolitej'' dziennikarz Jędrzej Bielecki.

Według informacji dziennika zmiany możliwe stały się po odejściu z Pentagonu gen. Jamesa Mattisa. Mattis zniknął ze względu na sprzeciw wobec decyzji o wycofaniu wojsk USA z Syrii, ale inaczej patrzył też na sprawę obecności militarnej w Polsce.

,,Mattis kierował się logiką czysto wojskową. Uważał, że wysunięte daleko na wschód jednostki będą trudniejsze do obrony przed Rosjanami. Nie rozumiał logiki strategicznej, zgodnie z którą obecność Amerykanów w Polsce w ogóle odwiedzie Moskwę od ataku'' - powiedzieli ,,Rzeczpospolitej'' jej informatorzy.

Według ,,Rz'' można mówić, że sprzeciw wobec stałej bazy USA w Polsce jest ,,niemiecką wizją'' strategii. Bo z perspektywy Berlina Polska silnie związana wojskowo z USA to tylko kłopoty - będzie oznaczać ,,prowokowanie Rosji'', no, i zyska większą niezalżność w Unii Europejskiej, nie musząc na przykład rozpatrywać kwestii przyjęcia euro od strony bezpieczeństwa. Według Bieleckiego taki niemiecki punkt widzenia lansuje też gen. Ben Hodges, który mieszka w Niemczech i ma żonę Niemkę.

Bielecki pisze, że sytuację zmieniło też wycofanie się Rosji z układu INF o rakietach jądrowych średniego zasięgu. Teraz Waszyngton, pisze dziennikarz, nie czuje się już związany ,,Aktem Stanowiącym Rosja–NATO z 1997 r., który ograniczał wielkość sił na flance wschodniej sojuszu''.

Według Bieleckiego jest możliwe, że w Poznaniu powstanie sztab dowództwa dywizji, a żołnierze amerykańscy będą na stałe w Łasku i Mirosławcu; są też rozważane dalsze warianty wzmocnienia stałej obecności. Mógłby też pojawić się w Polsce magazyn broni dla amerykańskiej brygady, która byłaby w stanie błyskawicznie interweniować w przypadku zagrożenia.

Amerykanie, pisze ,,Rzeczpospolita'', przyjęli zarazem bardzo źle słowa Donalda Tuska na temat konferencji bliskowschodniej. Tusk powiedział, że była to tylko ,,usługa''. Zdaniem amerykańskich rozmówców ,,Rz'' to pierwszy raz, gdy polski polityk rozgrywa stosunki z USA na potrzeby bieżącej polityki.

bb/rzeczpospolita.pl