Zdaniem polityków Partii Republikańskiej motto to zasługuje w pełni na to, by być szerzej wykorzystana, więc rezolucja "popiera i zachęca do publicznego eksponowania narodowej dewizy na szkołach, instytucjach i gmachach publicznych". Dewiza ta znana jest na całym świecie, widnieje na amerykańskich banknotach dolarowych.



Pomysłodawcą dewizy jest kongresman Randy Forbes, który na dowód, że narodowe motto należy szerzej rozpropagować, podawał wpadkę prezydenta Baracka Obamy z listopada zeszłego roku, kiedy to w jednym z przemówień jako narodową dewizę zacytował on "E Pluribus Unum", czyli "Z wielu jedno stworzyć". To łacińskie motto, nawiązujące do genezy Stanów Zjednoczonych w XVIII wieku, rzeczywiście było używane jako narodowa dewiza i do dziś widnieje m.in. na oficjalnej prezydenckiej pieczęci, to w 1956 r. Kongres za jedyne oficjalne motto uznał "In God We Trust". Ówczesne głosowanie postrzega się jako jeden z przejawów ideologicznej konfrontacji z ZSRR w czasach zimnej wojny.

 

Demokraci mocno skrytykowali inicjatywę, oceniając ją jako całkowicie bezużyteczną. Protestują również ateiści i lewica. „To otwarty atak na rozdział Kościoła od państwa, o którym mówił Tomasz Jefferson”- mówi Rot Speckhard z American Humanist Association. „Umieszczanie religijnych haseł na państwowych budynkach jest nie tylko niekonstytucyjne, ale jest to sygnał dla milionów nie religijnych Amerykanów, że są obywatelami drugiej kategorii”- dodał.

 

Cóż, polscy lewacy próbują, ku uciesze mediów, usunąć symbol naszej wiary i tożsamości z przestrzeni publicznej, co podobno jest standardem w "rozwiniętych demokracjach" a Amerykanie w tym czasie przywracają chrześcijański charakter swojego kraju. Czy my zawsze musimy być zapóźnieni? 


Ł.A/niezalezna.pl/Fox News