W czasie trwającego mniej niż 7 dni oblężenia mogło zginąć nawet 36 osób. - Relacje, które słyszeliśmy od świadków wydarzeń w Talkalach, rysują bardzo niepokojący obraz systematycznego nadużywania siły w celu "zmiażdżenia" protestów przeciwko syryjskiemu prezydentowi Baszarowi el-Asadowi - mówi Philip Luther, zastępca dyrektora AI na Bliski Wschód i Afrykę Północną. 


Amnesty International nadmienia, że w czasie ofensywy sił bezpieczeństwa doszło do "zakrojonych na szeroką skalę, a także systematycznych ataków przeciwko ludności cywilnej". Zdaniem organizacji może to stanowić zbrodnie przeciwko ludzkości. Ponadto odnotowano przypadki "zgonów w areszcie, tortur i arbitralnych zatrzymań". 


Z przedstawionego przez AI raportu wynika, że siły syryjskie strzelały nie tylko do rodzin uciekających z miasta, ale także do karetek pogotowia. Według relacji jednego ze świadków, żołnierze gasili papierosy na plecach zatrzymanych ludzi. Co najmniej dziewięć osób poniosło śmierć już po zatrzymaniu. Część rodzin, które identyfikowały ciała bliskich zabitych w Talkalach, zmuszono do podpisania dokumentu, poświadczającego, że ofiary zginęły z rąk zbrojnych gangów. 


Raport Amnesty International został sporządzony na podstawie rozmów ze świadkami w Libanie oraz 50 rozmów telefonicznych, ponieważ AI, podobnie jak zagraniczne media, nie została wpuszczona do Syrii. 


Podczas trwającego od połowy marca powstania przeciwko reżimowi Asada zginęło ponad 1,4 tys. ludzi, w większości nieuzbrojonych demonstrantów. Tylko od początku tygodnia w otoczonym przez armię mieście Hama, na zachodzie Syrii, zginęło ponad 20 osób. 


O sytuacji w Syrii więcej przeczytasz w wywiadzie z dr Michaelem Abdalla. 


eMBe/Amnesty.org