W środę odbył się pogrzeb śp. Jana Lityńskiego, który zginął ratując tonącego w rzece psa 21 lutego. Uroczystości pogrzebowe wywołały pewne kontrowersje. Do kościoła nie wpuszczono Zofii Romaszewskiej, co później szeroko komentowały media, a głos zabrał nawet były prezydent Bronisław Komorowski. Zdaniem Andrzeja Rozpłochowskiego zdarzenia te pokazały, że doszliśmy w Polsce do krytycznego punktu, w którym dwóm walczącym ze sobą obozom trudno znaleźć cokolwiek wspólnego.

Goście Polskiego Radia 24 rozmawiali o pogrzebie Jana Lityńskiego. Działacz opozycji PRL, poseł i doradca byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego spoczął w ub. środę na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Wcześniej mszę pogrzebową w jego intencji sprawowano w Kościele Środowisk Twórczych przy pl. Teatralnym. Tam doszło do zdarzenia, które wywołało w Polsce ogromne emocje. Do kościoła nie wpuszczono doradczyni prezydenta Andrzeja Dudy, Zofii Romaszewskiej.

- „To jest niedopuszczalne. Wyobrażałam już sobie różne rzeczy, ale czegoś takiego nie byłam w stanie sobie wyobrazić. W naszym kraju jeszcze nigdy nie dochodziło do takich rzeczy”

- mówiła portalowi wPolityce.pl rozgoryczona Zofia Romaszewska.

Zgodnie z sanitarnymi obostrzeniami, w kościele przebywać mogło jedynie 31 osób. Listę przygotowała wcześniej rodzina zmarłego. Pozostali uczestnicy pogrzebu mogli łączyć się w modlitwie na zewnątrz, na co pozwalało przygotowane nagłośnienie. Również premier Mateusz Morawiecki modlił się przed kościołem. Jak informowała Kancelaria Premiera, szef rządu miał wcześniej świadomość, że nie będzie mógł wejść do środka.

Do żalu wyrażanego przez Zofię Romaszewskiej w mało elegancki sposób odniósł się później były prezydent Bronisław Komorowski.

- „Myślę, że pani Zofia Romaszewska jednak odczuła również absolutny brak akceptacji dla jej zachowań, jej słów, ze strony opinii publicznej. W internecie to było widać – została bardzo ostro postawiona do pionu”

- mówił.

- „I słusznie, bo w moim przekonaniu złamała dobry zwyczaj cywilizacji zachodniej, a także wynikające z kultury polskiej – nie sposób w dniu pogrzebu zgłaszać pretensji do rodziny zmarłego o to, że jest za mało miejsc w kościele”

- dodał.

Zdaniem Andrzeja Rozpłochowskiego sytuacja wokół pogrzebu Jana Lityńskiego pokazuje, że „jesteśmy w takim krytycznym punkcie, że już chyba prawie nic albo nic nie łączy podzielonych na dwa obozy Polaków”.

- „Pokazanie zamkniętych drzwi pani Zofii Romaszewskiej, a także nikczemna, naprawdę niegodna byłego prezydenta Rzeczypospolitej, wypowiedź Bronisława Komorowskiego do ponad 80-letniej damy, że "no mogła tam sobie postać na schodach, na zewnątrz", to są rzeczy tego typu, że sama pani Zofia ma takie odczucie, czy my nie jesteśmy już w takim punkcie, że dwa polityczne obozy już niewiele łączy”

- ocenia działacz śląskiej „Solidarności”.

W mocniejszy sposób do kontrowersji tych odniósł się Andrzej Michałowski, działacz „Solidarności” na Pomorzu.

- „Rodzina Lityńskiego, to jest rodzina komunistów, bardzo ortodoksyjnych komunistów, bym powiedział”

- stwierdził. Przez to, jak wyjaśniał, nie dziwi go cała ta sytuacja.

kak/polskieradio24.pl