Fronda.pl: W książeczce dołączonej do najnowszej płyty „Czekaj” czytamy, że była ona dla pani „nieoczekiwanym doświadczeniem”. Co się kryje pod tymi słowami?

Antonina Krzysztoń: Wydawało mi się, że nagranie płyty gdzie sama gram i śpiewam będzie rzeczą najprostszą. Jednak okazało się, że nie było to dla mnie łatwe zadanie. Do końca nawet nie potrafię określić dlaczego. Gdy się nagrywa płytę z muzykami już w czasie pracy nad nią, poprzez ich odbiór, czuje się kiedy idzie się w dobrym kierunku. Człowiek słyszy jak muzycy grają piękne dźwięki, dzięki czemu jest zadowolony. Czasami bywa też tak, że niesiony piękną muzyką bardziej się mobilizuje. To się dzieje w przestrzeni muzycznej, która pomaga. Natomiast wszystko co robimy własnoręcznie od początku do końca – i tu nie chodzi tylko o muzykę – zwiększa naszą odpowiedzialność. W czasie pracy nad płytą sama musiałam m.in. wybrać końcową wersję utworu. Sądzę, że gdybym była kierownikiem muzycznym kogoś innego byłoby mi łatwiej. Do siebie nie ma się dystansu. Dodatkowo bardzo mi zależy na tym by to co chcę przekazać zostało tak właśnie, jak ja chcę, przekazane. To jednak tylko część odpowiedzi bo nie wszystkim chciałabym się dzielić…

Dlaczego zdecydowała się pani na tak kameralne towarzyszenie instrumentów – tylko gitara, pozytywka oraz dźwięki towarzyszące w naszym życiu?

Czasami śpiewam takie kameralne koncerty. Niektórzy znają mnie od tej strony. Od wielu lat ludzie prosili mnie bym nagrała płytę sama z gitarą. Pamiętam, że w dawnych czasach słuchałam autorów, którzy sami śpiewają swoje piosenki. Uważam, że to jest inna jakość. Słuchający dowiaduje się jak utwór powstawał. Wydajne mi się, że taki przekaz jest bardziej intymny. Słuchałam płyt Janka Kalusa, Okudżawy, Wysockiego, Stachury, Dylana, Cohena. Większość z nich nie było gitarzystami. Nie mniej to co śpiewali było dla mnie przejmujące i doszłam do wniosku, że chciałabym coś takiego zrobić. Moim pragnieniem byłoby by inni muzycy Adam Strug, Adam Nowak z „Raz, Dwa,Trzy”Kazik Staszewski i inni także nagrali podobną płytę. Może to się spełni…?

Według jakiego kluza wybierała pani piosenki na płytę „Czekaj”?

…swojego wewnętrznego przekonania. To co uważałam, że chcę przekazać poprzez te piosenki. Oczywiście myślałam o płycie całościowo, o przekazie wynikającym z całej płyty. Wydaje mi się, że te piosenki spełniały moje zamiary.

Czyli te zamiary to…

…wolałabym by każdy na to pytanie odpowiedział sobie sam. To co robimy, poprzez twórczość, jest propozycją dla słuchacza jakiejś wędrówki. Wyboru drogi dokonuje słuchacz. Bardzo często odbiór naszych piosenek, twórczość jest różnorodny, a czasami nawet skrajny. Każdy kto słucha jest w innym momencie swojego życia, z innymi doświadczeniami i pragnieniami. Mnie bardzo zależy żeby dzielić się tym co dobre i warte podziału. Słyszałam już wiele interpretacji moich piosenki, a także sama własne piosenki odczytuje po latach inaczej niż wtedy gdy powstawały.

Jeden z artykułów umieszczonych na pani stronie internetowej nosi tytuł: „Antonina Krzysztoń – pieśniarka mistyczna”. Jaka refleksja się budzi artyście kiedy słyszy o sobie „pieśniarka mistyczna”?

Nie wiem co to znaczy „pieśniarka mistyczna”. Mogę powiedzieć tylko, że my wszyscy jesteśmy mistyczni. Człowiek to jest ducho – psycho – ciało. Człowiek, chce czy nie, także jest mistyczny. To co robi dotyka jego pokładów duchowych, niezależnie czy są to dobre czy złe rejony. Czasami ta mistyka dotyka ciemnych stron, a czasami jasnych. Jest uzależniona od jego wewnętrznego wyboru. Ma tego świadomości albo nie.

W czym odnajduje pani inspirację do tego by ukazywać piękno płynące z tej jasnej strony?

Piękno staram się czerpać z piękna. Moim marzeniem jest by w moich piosenkach, w tym co robię, ludzie odnajdywali je. Jeżeli tak jest to jestem szczęśliwa.

W książeczce do płyty jest zamieszczone pani zdjęcie z Ziemi Świętej. Czy tam także szukała pani inspiracji?

To co piszę, co śpiewam to mi towarzyszy w mojej wędrówce. Dlatego czasami nazywam się „kobietą wędrującą i śpiewającą”. Nie dlatego pojechałam do Ziemi Świętej by znaleźć tam inspirację, ale po to by także tam spotkać się z samą sobą. Żeby coś zrozumieć, poczuć, poznać. Jeżeli dzieje się cud poznania to ma to wpływ na moją twórczość. Musi mieć wpływa na twórczość bo wszystko ma na nią wpływ. Dla mnie ta pielgrzymka była czymś nadzwyczajnym i także zaskakujący. Jednak nie wszystko nadaje się do podziału.

Zbliża się koncert, który będzie okazją do świętowania 30 – lecia pani pracy artystycznej. Na co dzień spotyka się pani z publicznością. Jak bardzo się ona zmieniła na przestrzeni lat?

Według mnie nie zmieniła się, zmieniły się tylko stroje, troszeczkę może sposób bycia ludzi. Przez te wszystkie lata starałam się uczciwie dzielić tym co było dla mnie ważne i nadal staram się to robić. Wydaje mi się, że ludzie po prostu czują, że śpiewam o czymś co jest dla mnie istotnie, wypływa z głębi, że śpiewam po coś i naprawdę dla nich. Oczywiście to także moja praca. Jednak mam to szczęście, że podejmuję pracę, która jest mi bliska i mogę robić coś w co wierzę. Ludzie czasem płaczą na moich koncertach, ale nikt nie wychodzi z nich smutny. Ludzie z moich koncertów wychodzą uśmiechnięci. I to także jest moją radością i poczuciem sensu tego co robie.

W jaki sposób zdobywa pani nowych fanów. Pytam bo pani muzykę trudno usłyszeć w radio czy też w telewizji. Ma pani jakąś strategię czy fani sami przychodzą?

Nie wiem. Dla mnie to jest jeden wielki cud. Od 30 lat jeżdżę na koncerty gdzie mnie zapraszają. Nikt mi ich nie organizuje. Ludzie sami do mnie dzwonią i pytają czy bym nie zagrała koncertu. Ja odpowiadam, że z przyjemnością. Pewnie gdybym miała menadżera ułatwiłoby mi to życie. Jeśli zobaczę, że coś takiego jest możliwe to spróbuję. Choć już próbowałam i okazywało się, że najlepiej mi się pracuje jak ludzi bezpośrednio do mnie dzwonią. Na jakiej zasadzie to się dzieje? Ja nie wiem. Na dodatek chcę powiedzieć, że na moje koncerty przychodzi dużo ludzi. Naprawdę to nie jest tak, że przychodzi tylko garstka osób.

…gdyby jeszcze radio i telewizja mnie poparły to i grania byłoby pewnie o wiele więcej. Bo skoro to się dzieje samo przez się to jeszcze lepiej by było gdybym była poparta, a od lat nie jestem popierana. Sądzę, że mam menadżera u góry i za to dziękuję Bogu.

I od lat poprzez muzykę uwrażliwia pani swoich fanów na piękno. Poniekąd pod prąd panującym obecnie trendom, zgodnie z którymi artyści za pomocą sztuki szokują, wywołują skandale, eksponują brzydotę. Czy godzi się pani na taką sztukę?

Najistotniejsze jest to by artysta przekazywał prawdę. Każdy z nas dokonuje jakiegoś wyboru. Ja mogę powiedzieć o własnych, nie chcę oceniać wyborów innych ludzi. Ja w twórczości poszukuję harmonii i piękna. Takiej też słucham muzyki i takiej sztuki szukam. Ale czasami można korzystać z brzydoty jeżeli w intencji chodzi o uświadomienie sobie i innym prawdy. Trudno w łagodny sposób opisywać np. to co dzieje się w Rwandzie. Czasami twórca mówi o okrucieństwie i przemocy w sposób drastyczny, a nawet używając ostrych słów. Ale chodzi o prawdę. W ogóle chodzi o prawdę.

Rozmawiała Agata Bruchwald

 

Antonina Krzysztoń - piosenkarka, kompozytorka i autorka testów. Oprócz własnej poezji opracowywała wiersze Zbigniewa Herberta. W latach 80-tych związana z opozycyjnym podziemiem. Jest członkinią Stowarzyszenia Wolnego Słowa. W 2006 roku została odznaczona przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderem Odrodzenia Polski. W tym roku mija 30 lecie jej pracy artystycznej. Właśnie wydała swoją kolejną płytę pt. „Czekaj”.

Autorka serdecznie zaprasza czytelników portalu Fronda.pl na spotkanie autorskie jakie 29 listopada odbędzie się w kawiarni „podWieczorki i poRanki” w Warszawie o godzinie 18.30, a w niedzielę, 8 grudnia, na koncert w Dobrym Miejscu, na godzinę 17.00, także w Warszawie.