Autorka długo i namiętnie opowiada o chrześcijańskich winach, ale nie wie nawet, że dla chrześcijan główną cechą Jezusa nie jest wcale to, że jest On Mesjaszem, ale to, że jest Synem Bożym, Bogiem i człowiekiem, i że to nie aspiracje mesjańskie, ale właśnie uznanie się za Boga było główną Jego winą w oczach kapłanów i faryzeuszy. Brak wiedzy nie przeszkadza jednak formułować Keff niezwykle ostre tezy.

- Nie sposób sobie wyobrazić, żeby demonizacja tak ogromnej grupy ludzi jak Żydzi nie powstała na gruncie religijnym, tylko zrodziła się z obserwacji czy rzeczywistej wiedzy. W tym drugim przypadku można mieć uprzedzenia, niechęć, ale nie ma nigdy takiej sytuacji jak z Żydami – takiej ogromnej demonizacji. Antysemityzmu, który znamy, nie można sobie wyobrazić bez chrześcijaństwa. Bez tej pierwotnej sytuacji, która polega na tym, że w obrębie jednej religii – judaizmu, tego pierwotnego monoteizmu, który nie jest monolitem, tam nigdy nie było papieża czy dogmatu o nieomylności – pojawiają się wyznawcy pewnego Jeszui, który jest dla nich mesjaszem, a dla innych wyznawców tej religii nie jest – oznajmia Keff.

- Kiedy już chrześcijaństwo jest religią oficjalną (mniej więcej IV wiek naszej ery), jest zarazem bardzo młodą religią. Cały chrześcijański świat wówczas jest bardzo młody. To świat po wędrówkach ludów, gdzie te przesunięcia były gigantyczne: ludy, które przywędrowały ze stepów Azji, dochodziły w zasadzie do Afryki Północnej – jak np. Wandalowie, czyli lud germański – i osiadały, jak świeżo osadzające się bagna, które później się utwardzają. A jednym z utwardzaczy jest religia. Co tacy Celtowie, Łużyczanie wiedzieli o Żydach? Nie znali takiego pojęcia. Później w miastach pojawili się kupcy czy rzemieślnicy, ale w momencie, kiedy dowiadywali się o swoim Bogu – który teraz, zgrecyzowany, nazywał się Jezus Chrystus – dowiadywali się przede wszystkim, że ukrzyżowali go Żydzi. To była jakby wiadomość „w pakiecie”. Nie było dobrej nowiny o Jezusie bez „złej nowiny” o Żydach – którzy byli demonami, bo zabili nam Boga. A cóż to za potwory, skoro zabili nieśmiertelnego Boga? Nie ulegało wątpliwości, że muszą to być twory demoniczne. To tak, jakby jakaś kategoria już czekała na ludzi. Jeszcze ich nie było, więc ona czeka – ale wreszcie się wypełnia. W tym sensie chrześcijański Żyd jest tworem mitycznym. Kościół zresztą pilnował tego, aby Żydzi i chrześcijanie nie żyli razem, były przepisy separacyjne – tłumaczy badaczka, jakby zapominając, że oddzielenie się od innych ludów wpisane było w pobożność żydowską.

Ale Kościół ponosi, zdaniem pani Keff, odpowiedzialność także za oświeceniowy czy laicki antysemityzm. - Wyobraźmy sobie, że jesteśmy rodziną chłopską, wszystko jedno, czy to będzie Polska czy Francja... i żyjemy gdzieś na ograniczonym terenie, w średniowieczu, od XII wieku powiedzmy. Jedynym źródłem wiedzy o świecie jest Kościół. I to trwa bardzo długo – aż do XVIII wieku, kilkaset lat. Więc wiadomość, że Żydzi zabili Chrystusa i są źródłem wszelkiego zła – to nie jest wiadomość, która się powtarza raz ani nawet dziesięć czy sto. To jest wiadomość ustawicznie powtarzana, to słyszy każdy człowiek chodzący do kościoła latami, to przekazuje się w spadku jako wiedzę nabytą, to jest wiedza utrwalana i przekazywana pokoleniami – oznajmia. - Rzeczywiście, w XVIII wieku świat europejski się laicyzuje. Oznacza to, że Kościół przestaje już być bezpośrednim źródłem władzy politycznej. Ale to nie znaczy, że wszystkie ludy europejskie, chrześcijańskie mówią nagle: „Laicyzujemy się, zostawiamy te wszystkie wierzenia za nami; już więcej nie wierzymy, że to Żydzi zabili Chrystusa, nie są jednak tacy okropni”. To, co weszło przez religię do kultury – wciąż krąży, jest w obiegu. Jak się czymś żywimy przez setki lat, to owszem, można zmienić dietę, ale pierwiastek, który odstawiamy, nie znika, nie wyparowuje natychmiast z organizmu, dalej krąży – uzupełnia.

Rozumowanie Keff – to klasyczny niestety – mechanizm antychrześcijański. I nie chodzi o to, że wątków antyjudaistycznych nie było w chrześcijaństwie (były, tak jak były wątki antychrześcijańskie w judaizmie), ale to nie usprawiedliwia budowania wizji okrutnego chrześcijaństwa, które stoi za wszystkimi cierpieniami niewinnych Żydów. Można wręcz powiedzieć, że myślenie Keff jest w istocie antychrześcijaństwem zbudowanym na wzorcach laickiego antysemityzmu.

TPT/Krytykapolityczna.pl