- Główną przesłanką w polityce zagranicznej będzie przede wszystkim polski interes narodowy. Należy zwrócić uwagę na to, że Polska musi zagwarantować sobie bezpieczeństwo energetyczne. Będziemy starali się przywrócić należne miejsce polskiemu węglowi.- mówi portalowi Fronda.pl Arkadiusz Czartoryski, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Karolina Zaremba, portal Fronda.pl: Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory i zdobyło większość w Parlamencie. Prezydent również wywodzi się z Pana partii. Jakimi priorytetami będziecie się kierować w polityce zagranicznej?

Arkadiusz Czartoryski, PiS: W mediach pojawiło się w ostatnim czasie wiele dziwnych informacji, że Bruksela i Berlin obawiają się, że zmieniła się władza w Polsce. Słyszymy o tym, że teraz nastąpi pogorszenie relacji. Jest to oczywiście totalną bzdurą. Kto myśli w kategoriach „dobra Państwa polskiego” i „powodzenia Ojczyzny w przyszłości”, nigdy nie będzie zachowywał się nieracjonalnie! Warto byłoby, żeby komentatorzy z różnych gazet – większości lewicowych i socjalistycznych, a powielani przez polskie media, zastanowili się i postarali się zrozumieć to, co dzieje się w Polsce. 

Główną przesłanką w polityce zagranicznej będzie przede wszystkim polski interes narodowy. Należy zwrócić uwagę na to, że Polska musi zagwarantować sobie bezpieczeństwo energetyczne. Będziemy starali się przywrócić należne miejsce polskiemu węglowi. Nie możemy być krajem, który jest pozbawiony atomu, ropy naftowej, gazu i jeszcze dodatkowo pod wpływem pomysłów polityków brukselskich – pozbawionym możliwości korzystania z jednego źródła, które daje nam bezpieczeństwo energetyczne.

Będziemy także chcieli odbudować zaufanie w Grupie Wyszehradzkiej. Zostało ono poderwane przez premier Ewę Kopacz, która uległa dziwnemu dyktatowi ze strony Niemiec. Chodzi oczywiście o przymusowe przydzielanie imigrantów do poszczególnych krajów. Jestem historykiem z wykształcenia i nie spotkałem się w historii, żeby były pomysły, że ktoś, kto nie chce emigrować do danego kraju, został do niego przymusowo przewiezionym. Pytanie jest zasadnicze, w jaki sposób będziemy chcieli tych ludzi obowiązkowo utrzymać, czy poprzez wyższe zasiłki? Byłby to zupełny absurd! Musimy tę kwestię jeszcze raz przemyśleć. Na pewno nie jesteśmy krajem, który nie chce pomagać.

Polska jest państwem, które ma ogromne doświadczenie w wysyłaniu za granicę szpitali polowych (nawet daleko, jak choćby do Nepalu, czy Haiti). Dlaczego nie moglibyśmy pomagać w ten sposób? Powinniśmy także finansowo wesprzeć tych nieszczęśliwych ludzi, którzy uciekli przed wojną i żyją w obozach dla uchodźców.

Poza tym będziemy musieli powrócić do aktywności na obszarze Litwa, Łotwa i Estonia.

Zamierzacie kontynuować wizję polityki zagranicznej prezydenta Lecha Kaczyńskiego?

Jak najbardziej tak, chociaż warto podkreślić, że zmieniają się okoliczności. W czasach Lecha Kaczyńskiego nie było takiej straszliwej wojny w Syrii, czy tzw. „Wiosny arabskiej”, czyli czynników które powodują tak masowe migracje. Trzeba odpowiadać na te wyzwania, które przed nami stoją inspirując się Lechem Kaczyńskim.

Padają zarzuty, że Prawo i Sprawiedliwość jest partią rusofobiczną. Jak będzie wyglądać polityka PiS-u jeżeli chodzi o Rosję?

Nazywanie Prawa i Sprawiedliwości partią rusofobiczną jest totalnym absurdem. Osobiście jestem członkiem grupy historycznej z epoki Księstwa Warszawskiego i często zdarzyło mi się odwiedzać Rosję – mam tam swoich przyjaciół, którzy także działają w grupach historycznych. Zawsze spotykałem się z życzliwością zwykłych ludzi i kiedy czytam o sobie, że jestem rusofobem – po prostu opadają ręce. Poruszałem ten temat przy okazji mojego protestu związanego z podręcznikiem do „wiedzy o społeczeństwie” w polskich szkołach, gdzie opisano Prawo i Sprawiedliwość jako partię „programowo antyrosyjską”. Ta rusofobia PiS-u jest artykułowana nie tylko za granicą, co przede wszystkim w środowiskach Ruchu Palikota, czy Platformy Obywatelskiej. Byliśmy tak przedstawiani na użytek zewnętrzny. Zostało to wymyślone w Polsce.

Nie możemy pozwolić na to, żeby sprawy rozstrzygane były poprzez rozwiązania militarne, wojenne i siłowe – tak jak dzieje się to na Ukrainie. Na pewno jednak działacze, sympatycy i władze PiS-u nie są rusofobami. Jest to ogromnie krzywdzące.