W Polsce brakuje żołnierzy. Pod koniec roku 2018 zawodowych wojaków było 105 tysięcy - o 6500 mniej, niż przygotowanych stanowisk. Podobny trend obserwuje się w innych krajach zachodnich. Podobny trend spadku liczby chętnych do wojska obserwuje się w innych krajach zachodnich. Były wiceszef MON Romuald Szeremietiew sugeruje powrót do poboru.

 

Nad Wisłą spada nie tylko liczba chętnych do wojska właściwego. Brakuje też kandydatów do służby w Wojskach Obrony Terytorialnej (14 tys. osób w roku 2018) oraz w Narodowych Siłach Rezerwowych (4,1 tys. żołnierzy).

Według Pawła Szramki z Kukiz'15, który był żołnierzem zawodowym, za brak chętnych do służby w armii odpowiada między innymi trudność awansu z szeregowego na podoficera i oficera. Brak awansu oznacza niskie zarobki. Nic nie daje tu nawet obietnica wcześniejszej emerytury. 20 i 30-latkowie chcą zarabiać wystarczająco na utrzymanie rodziny. Szeregowym może być o to trudno.

W efekcie były wiceszef MON Romuald Szeremietiew wskazuje na możliwość powrotu do poboru powszechnego. Przypomina, że borykając się z podobnymi co Polska problemami na taki krok zdecydowała się ostatnio między innymi Szwecja.

bsw/rzeczpospolita