Maciej Gdula, poseł Lewicy, opuścił studio w trakcie programu 7x24. Gdula pokłócił się z prowadzącą Katarzyną Gójską. Dziennikarka żądała od niego, by wyjaśnił swoje słowa o "podkładaniu ładunków wybuchowych pod fundameny", co miałoby robić PiS.

 

Wszystko zaczęło się od wpisu Gduli na Twitterze. Poseł zaapelował o to, by obłożyć sankcjami polityków PiS.

"To niesprawiedliwe, aby za działania rządu PiSu, który poparło tylko 8 z 38 mln Polaków, odpowiadali wszyscy obywatele i obywatelki Polski. Dlatego sankcje powinny być nałożone bezpośrednio na tych, którzy realnie niszczyli praworządność, czyli polityków PiS" - napisał Gdula.

W programie "7x24" Polskiego Radia precyzował swoje twierdzenia.

"Jesteśmy częścią Unii Europejskiej i UE to nie jest coś na zewnątrz. To jest nasze, to nie jest ingerowanie w wewnętrzne sprawy Polski, która krąży gdzieś po orbicie UE, Parlament Europejski jest miejscem, gdzie rozmawia się o Polsce jako części Unii" - mówił Gdula w radiu.

"Jeżeli chodzi o kary dla PiS, to moja wypowiedź pojawiła się w określonym kontekście - refleksji na tym, jakie będą konsekwencje łamania praworządności przez Prawo i Sprawiedliwość dla Polski i czy będzie to powiązane z cięciami w funduszach" - dodał.

"Jeżeli jest ktoś, kto narusza reguły, podkłada ładunki wybuchowe pod fundamenty, to nie może być tak, że cierpi cały kraj i wszyscy Polacy będą dotknięci" - stwierdził Gdula.

Tutaj przerwała mu prowadząca, żądając, by wyjaśnił słowa o "podkładaniu ładunków".

"To co, ktoś chce wysadzić Parlament Europejski? Niech pan mówi konkretnie" - pytała podniesionym tonem Gójska.

Gdula odparł, że jeżeli dziennikarka nie pozwoli mu dokończyć wypowiedzi, to wyjdzie ze studia.

Poseł zaczął się w efekcie zbierać, a prowadząca wzywała go, aby się "uspokoił". Gdula ostatecznie opuścił studio.

Dobrze, by posłowie tonowali wypowiedzi. Z drugiej strony dziennikarze muszą pozwalać gościom dokończyć myśl - nawet jeżeli myśl ta nie jest zbyt mądra, jak było w tym przypadku...

 

bsw