Przewodniczący komisji badającej katastrofę smoleńską wypowiadał się na temat nowych nagrań z lotu TU-154M. 

– Słuchałem tego nagrania jako szef komisji. Mamy w niej akustyków, którzy ocenili, że jest to dobre nagranie, bez zakłóceń, czyste, znacznie lepsze niż to co mamy z nagrań w kokpicie – mówił w programie „Dziś wieczorem” dr Wacław Berczyński, szef komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej na temat udostępnionych przez Łotyszy zapisów rozmów załogi TU–154 M z więżą w Smoleńsku.

Jak poinformował przewodniczący gremium Wacław Berczyński, podczas rozmowy z tygodnikiem „wSieci”, podkomisja jest w posiadaniu nowego nagrania głosowego z Łotwy. „Mamy nowe nagrania, które dostaliśmy od sojuszniczego państwa – powiedział. Jak zapewnił, nagranie jest bardzo dobrej jakości i może wnieść coś nowego do sprawy. – Jest bardzo czyste i mamy zaufanie, że nie jest manipulowane” wyjaśnił. Podkreślił, że teraz zostanie ono „skorelowane z dotychczasowym materiałem głosowym, który otrzymaliśmy od Rosjan”.

W programie Berczyński tłumaczył, że nagrania otrzymane od Łotyszy są nie tylko dobre akustycznie, ale nikt w nie nie ingerował. – Istotną sprawą jest to, że nie było w żaden sposób manipulowane. Możemy to porównać i zgrać z innymi nagraniami z kokpitu i czarnych skrzynek – wyjaśniał. Dodał, że jest ono bardzo precyzyjnie określone w czasie, co pozwoli zgrać inne nagrania z tym nagraniem. – Naszym planem jest umieszczenie wszystkich danych ze wszystkich czarnych skrzynek na jednej osi czasowej. Do tej pory nie mieliśmy pewności, bo te nagrania były przesunięte o dwie, trzy minuty. Będziemy teraz mogli to porównać i zbadać. Po nagrania z czarnych skrzynek prokuratorzy jeździli trzy razy – powiedział.

Pytany o ostatnie sekundy lotu, odpowiedział, że nie ma ich na nagraniu. Dodał, że Komisja Millera miała ostatnie minuty, ale ich nie badała. – Być może to jest wyjaśnienie, co się stało z samolotem. Komisja Millera uznała, że to co bada, przekracza normalne wskazania mierników, więc uznała, że nie będzie ich badać. Bardzo być może, że komisja Millera tych ostatnich sekund nie zbadała – stwierdził.

W rozmowie poruszony został również wątek wraku samolotu. – Trochę szczątków samolotu mamy. Przywieźli go ludzie, wycieczki. Mamy tego wystarczająco dużo żeby przeprowadzić badania metalurgiczne. Zrobimy model samolotu. Nie możemy odtworzyć samolotu, bo go nie mamy. Normalna procedura jest taka, że ten wrak się składa i patrzy się co się stało. Nie mamy go i nie wiadomo, czy będziemy mieli, dlatego zbudujemy model samolotu. Zbadamy go w tunelu aerodynamicznym w różnych położeniach, również z kawałkiem urwanego skrzydła. Wszyscy deklaruję współpracę, chcą nam pomóc. Nawet bez wraku możemy odtworzyć przebieg katastrofy – mówił.

Już we wtorek w Mińsku Mazowieckim rozpoczną się pracę nad skanem samolotu. Na tej podstawie stworzony zostanie dokładny model, który zostanie zbadany w tunelu aerodynamicznym. – Sprawdzamy to wszystko, co Komisja Millera ominęła – powiedział. Dodał, że przeprowadzona zostanie także komputerowa symulacja zderzenia z brzozą, a prokuratura udostępni komisji wszystkie dane jakie posiada. Pytany o to kiedy znane będą wyniki powiedział, że oś czasową i zgranie wszystkich nagrań na jedne osi, to sprawa tygodni, a modelu w tunelu aerodynamicznym i tego jak skrzydło ścięło brzozę to sprawa kilku miesięcy. – Ja naprawdę wierzę, że wyjaśnimy tę katastrofę – podsumował.

emde/tvp.info