Polska reprezentacja piłkarska pokonała wczoraj w wyjazdowym, eliminacyjnym meczu do katarskiego mundialu piłkarzy Andory 4:1 i przypieczętowała tym samym swój awans do baraży o prawo gry w najbliższych mistrzostwach świata.

Mecz ułożył się dla podopiecznych Paulo Sousy wręcz wyśmienicie. Już po kilkudziesięciu sekundach gry, za uderzenie łokciem w twarz Kamila Glika boisko musiał opuścić andorski napastnik Ricard Fernandez i od tego momentu Biało-Czerwoni aż do końca spotkania grali w liczebnej przewadze.

Polacy bardzo szybko zdominowali gospodarzy i już po 11 minutach gry, dzięki trafieniom Roberta Lewandowskiego oraz Kamila Jóźwiaka prowadzili różnicą dwóch goli. Mogli więc teraz spokojnie kontrolować mecz i strzelać osłabionym rywalom kolejne bramki. Jednak tuż przed przerwą to gospodarze strzelili kontaktowego gola i dopiero szybka bramkowa odpowiedź Arkadiusza Milika pozwoliła zejść Biało-Czerwonym zejść do szatni z w miarę bezpiecznym wynikiem.

Po przerwie końcowy rezultat na 4:1 ustalił kolejnym swoim golem kapitan naszej reprezentacji Robert Lewandowski, dzięki czemu został wiceliderem strzelców w całej europejskiej strefie eliminacyjnej. Lewandowskiemu brakuje również już tylko jednego trafienia w drużynie narodowej, by za plecami Cristiano Ronaldo i Ferenca Puskasa wedrzeć się na podium najściślejszego panteonu najskuteczniejszych europejskich reprezentacyjnych strzelców wszech czasów.

Mimo, że trudno być zachwyconym postawą Polaków we wczorajszym spotkaniu to najważniejsze jednak, że założony plan został zrealizowany. Dzięki zwycięstwu nad Andorą, Polacy zagwarantowali już sobie drugie miejsce w eliminacyjnej grupie, za Anglią, a przed Albanią i Węgrami, a tym samym awans do meczów barażowych o udział w mundialu. Podopieczni Sousy mają też całkiem spore szanse, by w tych barażach być zespołem rozstawionym, dzięki czemu półfinałowe spotkanie rozegraliby oni przed własną publicznością. Dwa marcowe barażowe mecze rozstrzygną o tym, czy w przyszłym roku zobaczymy naszą reprezentację na mistrzostwach świata w Katarze.   

 

ren/TVP Sport