„Niewiele się w Polsce zmieni, dopóki nieliczna grupa teoretyków będzie głucha na argumenty zwykłych ludzi.” – mówił na Janej Górze abp Andrzej Dzięga.

Podczas 24. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze metropolita szczecińsko – kamieński wygłosił homilię, w której wezwał do „cichego oporu wobec złego prawa”, m.in. wobec konwencji o przemocy w rodzinie. Sprzeciwił się ustawie o in vitro, którą nazwał „zbrodniczą”. Zaapelował do „ludzi odważnych”, aby „prawo niemądre naprawiać”. Prosił też o kilka miesięcy modlitwy przed wyborami parlamentarnymi.

W kazaniu nawiązał również do apelu papieża Franciszka, który w Boliwii mówił o systemie przemocy ekonomicznej w świecie. Papież zachęcał do prób budowy nowego ładu społecznego i gospodarczego.

- Ważne jest, by łączyć siły, umysły, serca, działania w imię Boga. Papież postawił pytanie, czy ty, który jesteś bezrobotny, biedny, wykluczony, bezdomny, możesz coś uczynić - bo wydaje ci się, że nic nie możesz. Powiedział: możesz dużo

— zaakcentował arcybiskup Dzięga.

Odniósł się do sytuacji polskich rolników, którzy przed resortem rolnictwa urządzili tzw. zielone miasteczko.

- Co się stało z rządzącymi Polską, skoro prosty gospodarz musi oderwać się od pługa, od siewnika i (…) czekać miesiącami aż ktoś zechce wysłuchać głosu prawdy, głosu mądrej rady dla Polski?

— pytał.

Skrytykował także w zapowiedzianym referendum pytanie ws. rozstrzygania wątpliwości podatkowych na korzyść obywateli.

- To zadziwiające, że ktoś pyta o to - to są rzeczy oczywiste, takie rzeczy nie powinny podlegać żadnemu referendum — ocenił.

- Niewiele się w Polsce zmieni, dopóki nieliczna grupa teoretyków, którym wydaje się, że wiedzą wszystko najlepiej, będzie głucha na argumenty prostego gospodarza, prostego rzemieślnika, zwyczajnego ojca czy zwyczajnej matki, zwyczajnego nauczyciela, zwyczajnych pracowników. Ci wiedzą najlepiej co jest dobre dla Polski, co jest dobre dla rodziny, co jest dobre dla ludzi

— podsumował metropolita.

Zaapelował o modlitwę do Matki Bożej, „abyśmy mogli powierzać urzędy ważne ludziom mądrym i dobrym, otwartym na wszystkich ludzi, na cały naród, na sprawy całego państwa, a nie tylko jednej grupy; otwartym i umiejącym słuchać, a nie zatykającym uszy”.

Mamy za kogo przepraszać Boga — podkreślił.

Odniósł się do „konwencji o przemocy w rodzinie”.

- Rodzina nie jest środowiskiem przemocy. Środowiskiem przemocy są ci najczęściej, statystyka to mówi, którzy żyją na podobieństwo rodziny, ale rodziną nie są i rodziną się nie czują – mówił akcentując raczej na przemoc domową, niż przemoc w rodzinie.

- To jest zadanie tzw. cichego oporu wobec złego prawa, aby z tego złego prawa nikt nie mógł korzystać; aby nie było okazji wręcz, by z niego korzystać. To jednocześnie zadanie dla ludzi mądrych i odważnych, aby prawo niemądre naprawiać. Zawsze można to czynić

— ocenił hierarcha.

Do podobnej postawy wezwał w sprawie zbyt łatwego ostatnio odbierania dzieci rodzicom przez państwo.

- Człowiek mądry i dobry musi umieć powiedzieć: nie, bo mi sumienie nie pozwala.Tu też jest przestrzeń na sprzeciw sumienia, gdy polecenie wydane urzędnikowi narusza porządek sumienia tegoż urzędnika. Urzędnik musi mieć prawo powiedzieć: nie, odmawiam, i nie mogą być wobec niego sankcje żadne wykonywane

Odniósł się również wobec niedawnych prac nad ustawą o in vitro. Pytał parlamentarzystów, którzy ją przyjęli, „czy ktoś ich przestraszył, zaszantażował”. Samą ustawę nazwał „zbrodniczą – bo się tam odmawia człowieczeństwa człowiekowi żyjącemu”.

- Przychodzimy dzisiaj z bólem dotyczącym ostatnich dni, niemal ostatnich godzin. Tyle głosów rozsądku wypowiedziano bowiem na temat in vitro. (…) Dlaczego głusi pozostaliście wy, którzy tę ustawę wprowadzacie do polskiego systemu prawa i do polskiego życia? Dlaczego głusi jesteście na głos rozumu, na argumenty racjonalne, kto was ogłuszył? (…) Jak można napisać w ustawie, że dziecko poczęte i żyjące jest zlepkiem komórek? To boli, dziwi i zaskakuje. (…) Gdybyście przygotowali tę ustawę – nawet niegodziwą – byłaby ona kwestią sumienia dla ludzi wiary. Wy przygotowaliście jednak ustawę zbrodniczą, bo odmawia się w niej człowieczeństwa żyjącemu i poczętemu człowiekowi. Wy przygotowaliście ją zbrodniczo, bo można ludzi bezkarnie zabijać tylko dlatego, że jakiemuś profesorowi w laboratorium dziecko się nie udało, jest chore czy źle się rozwija. To jest czysta eugenika, to jest zbrodnia — mówił.

Zwrócił się również do osób poczętych w procedurze in vitro, akcentował, że one same nie są „niczemu winne”.

- Jesteście darem bożej miłości dla świata. Chociaż ten dar został wymuszony pewnym gwałtem na naturze w laboratorium, to wy nie przestajecie być darem bożej miłości — stwierdził.

Zaapelował jednocześnie, aby osoby poczęte z in vitro dołączały do ruchu obrońców życia.

- To nie jest wasza wina, że aby się jedno z was narodziło, to kilkadziesiąt innych dzieci musiało zamrzeć albo być zabitych. To nie jest wasza wina - za to odpowiedzą dorośli przed Bogiem, ci którzy to nakazali, którzy to zaproponowali — ocenił ks. abp Dzięga.

Z kolei abp Henryk Hoser podsumował przyjętą w piątek ustawę o in vitro:

- Ustawa jest sprzeczna z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka, jej skutki są nieobliczalne a ci, którzy głosowali za nią w parlamencie – skompromitowali się – tłumaczył.

- To nie będzie chwalebna data w historii Polski, bo ustawa, którą uchwalono jest, w mojej ocenie, najgorszą ustawą w dziejach parlamentaryzmu polskiego. Jest wyraźnie motywowana politycznie. W sposób niejawny i zawoalowany uderza w istotę człowieczeństwa, relatywizuje ludzkie życie, wprowadza chaos w zupełnie podstawowych, konstytucyjnych relacjach międzyludzkich.- dodał.

Ocenił, że jest to ustawa „nieobliczalna”

- Skutki biologiczne i genetyczne tej ustawy będą negatywne. Są one w dużej mierze nieprzewidywalne zarówno w pierwszym pokoleniu dzieci poczętych w wyniku z zapłodnienia pozaustrojowego, jak i w pokoleniach następnych. Ekspresja genów dokonuje się bowiem w ciągu całego życia człowieka i przenosi się również na następne pokolenia. Jest to więc ustawa nieobliczalna. – mówił abp Hoser.

-W dużej mierze ograniczy ona i opóźni przyczynowe leczenie niepłodności na rzecz działań doraźnych i substytucji leczenia niepłodności.- dodaje.

Odniósł się również do kwestii konsekwencji wprowadzenia tej ustawy.

-Można mówić o skutkach medycznych ale też psychologicznych i prawnych ustawy. Wprowadza ona bowiem chaos w relacjach pokrewieństwa, pochodzenia, kontekstu rodzinnego dzieci, które pozbawia się środowiska pełnej i całej rodziny, przyznając prawo do zapłodnienia pozaustrojowego praktycznie każdemu, kto się po to zgłasza. Dobro dziecka schodzi tu na drugi plan. Celem ustawy ma być, jak to słyszeliśmy z ust pani premier, zaspokojenie marzeń i pragnień ludzi niepłodnych. Uzyskuje się dziecko kosztem życia wielu innych dzieci poczętych. Koszty tej ustawy są więc ogromne, działa ona wielokierunkowo i ze wszystkich miar jest ustawą do odrzucenia. – zaakcentował.

-Być może jest to wręcz najgorsza ustawa w Europie, na pewno w porównaniu z ustawą niemiecką czy włoską. – mówił.

Na pytanie o przyczynę podjęcia takiej ustawy odpowiedział:

-Uważam, że ten parlament jest jakimś destylatem polskiego społeczeństwa i nośnikiem także tych wszystkich negatywnych tendencji, które w polskim społeczeństwie się pojawiają a które są dziedzictwem ponurej rzeczywistości powojennej.

Widziałbym tu dwa czynniki: nauka dwulicowego życia pod rządami komunistycznymi i niesłychanie dewastacyjne skutki ustawy aborcyjnej z 1956 roku.

Skrytykował również tzw. „medycynę życzeniową”

-Proszę zwrócić uwagę, że ta ustawa niczego nie rewiduje lecz po prostu sankcjonuje bałagan i chaos, jaki powstał poza wszelkimi normami etycznymi, a nawet medycznymi i prawnymi, a którym charakteryzuje się działalność coraz liczniejszych w Polsce klinik zapłodnienia in vitro. Jest to po prostu, powiedzmy to otwarcie, biznes medyczny. Dlatego właśnie te kliniki tak się mnożą, wykorzystując oczywiście stresową sytuację bezpłodnych małżeństw, często już w wieku zaawansowanym. W takiej sytuacji zwłaszcza kobiety chcą mieć dziecko za wszelką cenę – wszystko jedno jaką metodą. Na tym właśnie polega medycyna „życzeniowa”, medycyna, której celem ma być zaspokajanie marzeń i pragnień bez wielu skrupułów, jakie mogłyby czy powinny się z tym wiązać. – mówił abp Hoser.

KZ/Wpolityce.pl