Minister spraw wewnętrznych i administracji, Mariusz Błaszczak w programie "Gość Wydarzeń" w Polsat News odniósł się do gróźb Komisji Europejskiej wobec Polski, Austrii oraz Węgier.

Komisja Europejska we wtorek zagroziła rozpoczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeżeli wyżej wymienione kraje do czerwca nie przystąpią do relokacji uchodźców. Premier Beata Szydło zapowiedziała, że mimo to nie ustąpi.

"Twierdzenie, że system relokacji uzdrowi problem uchodźców jest fałszywe, to kłamstwo. Polityka UE jest szkodliwa, wręcz samobójcza jeśli chodzi o otwieranie granic"- powiedział w rozmowie z Beatą Lubecką minister Błaszczak. Jak dodał, stanowisko polskiego rządu w sprawie przyjmowania uchodźców jest konsekwentne. Szef MSWiA zapewnił, że Polska nie przyjmie ani jednego.

Błaszczak odniósł się również do wypowiedzi przewodniczącego PO, Grzegorza Schetyny, który w minionym tygodniu kilka razy zmieniał zdanie na temat przyjmowania uchodźców. Schetyna podczas konferencji prasowej stwierdził, że od Polski nikt dziś nie oczekuje przyjmowania uchodźców, jednak już dzień później mówił, że Platforma jest za ich przyjęciem, ponieważ... wymaga tego prawo UE. 

"Przyłapaliśmy lidera PO na kłamstwie"- ocenił minister spraw wewnętrznych, podkreślając, że poprzez zobowiązanie, które podjęła Ewa Kopacz, rząd PO-PSL złamał solidarność Grupy Wyszehradzkiej.

"I oni dziś mówią, że PO zahamowała napływ uchodźców do Polski. Zahamowała, bo przegrała wybory. Gdyby PiS nie wygrało wyborów, mielibyśmy tysiące uchodźców muzułmańskich, którzy by tworzyli swoje wspólnoty"- powiedział Błaszczak. Minister jeszcze raz podkreślił, że "polityka UE jest szkodliwa, samobójcza jeśli chodzi o otwieranie granic".

"Sama kanclerz Niemiec najpierw otworzyła granice, a później powiedziała "nie, już dość, trzeba tych ludzi zabrać". I gdzie oni mają trafić? W jakiejś części do Polski. Czy to jest uczciwe postawienie sprawy? Nie"-ocenił szef MSWiA. W ocenie ministra, powinno się stosować takie zasady, jakie stosuje Australia- zabrać na brzeg tych uchodźców, którzy toną, nakarmić ich, napoić, a następnie odesłać do miejsca, z którego przybyli. 

"Jeżeli KE będzie mówić o tym, że będzie stosować relokacje, to zachęca kolejne fale migracji do Europy. I gorzej, bo daje szanse, możliwość zarabiania na handlu ludźmi przestępcom, bandytom, którzy biorą od tych ludzi pieniądze i organizują im przeprawy przez Morze Śródziemne. A ci ludzie giną podczas tych przepraw"- stwierdził polityk. 

Jak przypomniała prowadząca program, Beata Lubecka, była premier, Ewa Kopacz zadeklarowała, że Polska przyjmie ok. 6 tysięcy imigrantów. Minister odparł, że w rzeczywistości było to 12 tysięcy. Zapytany przez prowadzącą, "co to jest w porównaniu z 38 mln Polaków", Błaszczak podkreślił, że "tak się to zaczyna" 

"Czy pan uważa, że Unia Europejska chce, żebyśmy najpierw przyjęli 12 tys., a potem 25 tys., a potem 100tys?"- pytała dziennikarka Polsat News. Szef MSWiA odpowiedział, że właśnie w taki sposób przebiega ten proces, ponieważ  "rodziny muzułmańskie są bardzo liczne", a zdarza się, że są łączone w Europie. 

Minister komentował także sprawę wezwania Donalda Tuska na przesłuchanie w charakterze świadka. Szef Rady Europejskiej ma zeznawać w śledztwie dotyczącym między innymi "nieprzeprowadzenia sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej". Lubecka zapytała Błaszczaka, co ówczesny premier miał do decyzji prokuratury. 

"Ależ oczywiście, nic nie miał do decyzji, bo sam tak spowodował, że oddał postępowanie wyjaśniające Putinowi. Nic nie miał. Wyłączył się. Oczywiście, nikt nie ponosi za to odpowiedzialności. Nie było premiera Donalda Tuska, kim on był wtedy? Nie był premierem, nie był szefem rządu, niczym się nie zajmował, zajmował się harataniem w gałę i nic go więcej nie obchodziło"- ocenił szef MSWiA. Jak podsumował, każdy jest równy wobec prawa, a Tusk, będąc w momencie katastrofy smoleńskiej szefem rządu, musi liczyć się z odpowiedzialnością za niedopełnienie obowiązków czy przekroczenie uprawnień.

JJ/Polsat News, Fronda.pl