Bł. Aniela Salawa. Wspominana przez Kościół 9 września

Urodziła się dnia 9 września 1881 roku w Sieprawiu, w wielodzietnej rodzinie Bartłomieja i Ewy z Bochenków. Przez dwadzieścia lat pracowała jako służąca w Krakowie. W osiemnastym roku życia składa ślub czystości. W kwietniu 1900 roku zapisuje się do Stowarzyszenia Sług Katolickich i podejmuje pracę w schronisku dla bezdomnych. W maju 1915 roku wiąże się z III Zakonem św. Franciszka. Umiera 12 marca 1922 roku. Dnia 13 sierpnia 1991, w Krakowie, Jan Paweł II wynosi ją na ołtarze. Pozostawia po sobie Dziennik, pisany od 1916 roku

 Teksty z Antologii mistyki polskiej, Marian Zawada OCD

 Ogrom Bóstwa

 Tak często jest, jakby ogrom Bóstwa, uderzający moją duszę, który mnie takim strachem przejmuje, że cała drętwieję z przerażenia. Po takim zjawisku do niczego nie jestem zdolna, tylko do głębokiego milczenia i podziwienia. A siły fizyczne zupełnie ustają.Prawie ustawicznie czułam upal miłości, tak mnie bardzo pociągający, że nie mogłam się zupełnie czasem oprzeć. Było też do tego cierpienie organizmu, pochodzące z gorączki, odnoszącej się do tej miłości.Tamże, s. 40

 Często tak jest, jakoby sen i modlitwa taka jakie i ja nigdy nie umiem, są słowa nadzwyczajne. Jestem w tym jakby zagubiona i sobie stracona. To znów [uczuwam] pociąg do poznania Bóstwa, ale na widok, a raczej z podziwienia Pana Boga w takiej nieskończoności nie mogąc tego znieść ani wytrzymać, zostaję się jakby maleńkim dzieckiem, a w ten sposób traci się tę bojaźń, którą się w zwyczajnym stanie miało. I tak rozumiałam, że Pan Jezus, dając się pod różnymi postaciami poznać, nachyla się niejako do nędzy i nicości ludzkiej. Czyni to, litując się nad niedołęstwem człowieka.Tamże, s. 47

 Czasem znowu to taką miłością zapali serce moje do Swojej Matki, albo do Swojego Ojca, że ja ani myślała o tym. I w jednej chwili już bym chciała tam być, gdzie Oni mieszkają.A znów innym razem – jest to zjawisko, gdzie się nic poczuwalnego nie doświadcza – wiem tylko, że tam jest Pan Bóg... Ale to zupełnie inaczej się objawia... Są to jakby jakieś obce kraje i obce języki, wszystko to tchnie Panem Bogiem! Ale jaki strach, przerażenie i trwoga! To tak działa na duszę, jakby jakie zmiażdżenie stworzenia!...Czasem tak jest, że ani nie pod zasłoną, ani pod tą, ani pod żadną do wyrażenia – Pan Bóg jest! I w duszy słyszę tak bardzo mi wielką obecność Pana Boga, który mi przedstawia, jak wszystko na świecie jest niedoskonale i ażeby tylko o to się starać, ażeby Jego tak bardzo kochać!...I jest uczucie, że się tak znika zupełnie, aż w końcu jakobym już ja nie istniała, tylko Sam Pan Jezus stawia mi różne pytania. I zawsze tak jest, że On jako Wszechmocny ma prawo stworzenie tak w nicość zamienić, jak z nicości jest wyprowadzone.Ile razy zapuszczam się w głąb tajników Bożych, to coraz to jestem dalej wciągnięta. I tak później się zgubię i zapomnę się zupełnie bez należytej pamięci i przytomności...Tamże, s. 50

Bardzo wielkie było moje zdziwienie, kiedym doświadczyła i odczuła doświadczalnie, jaką miłością jest sam Pan Jezus. Była to jakby wielka procesja. Rozdzieliła się na dwie części. Jedna część wstąpiła do pewnej, nieco ciemnej kaplicy. I przyniesiony został Pan Jezus z tabernakulum i tak postawiony. A ja czułam od Niego taki blask świętości i Bóstwa, żem cała była przejęta świętą trwogą i bojaźnią, jak prawdziwie przed Jego rzeczywistym Majestatem. Uwielbiałam Go mówiąc ustawicznie: "Chwała i dziękczynienie..." Wtem czułam zupełną Jego obecność i dlatego byłam przed Nim ze świętą bojaźnią, ale i z wielką czcią Tamże, s. 70

 

Płomień miłości

Ogień miłości objawiający się w duszy. Miłość czysta a tak wielka, że rozpala zupełnie organizm i sprawia cierpienie, tak jak od żaru. Ale miłe to cierpienie, bo dusza wie, że pochodzi z nadmiaru miłości Bożej. Dusza ulega jakby pewnemu stopieniu pod naciskiem takiej miłości. Dusza ma uczucie jakby nikła w uniesieniu czy w powietrzu. To jest ten cudowny płomień, który pożera duszę, ale tak czystą miłością. Nie ma w niej nic zmysłowego, to jest najważniejszy punkt w miłości Bożej, kiedy duszę żar ogarnie swoim płomieniem. W ziemskiej miłości to zaraz jakaś skaza, która plami, a miłość Boża to jak kryształ.Tamże, s. 71-72

 Straszne udręki co dzień to większe, a w Wielki Tydzień największe. Pokusy najstraszniejsze, a udręczenia jeszcze straszniejsze, a żar miłości równy, ale niedostrzegalny. Poznanie męki Pańskiej nadzwyczajne, ale innym sposobem. Ogień palący i ogień gaszący większym żarem ognie poprzednie. Oto jest obraz męki w głębi duszy. Miłość Boża dziwnie pociągająca, ale w sposób odmienny. Dusza ustawicznie Bogiem przejęta, ale tak jak ogień gaszony ogniem sprawia nową mękę, tak Pan Bóg w duszy będący sprawia tę samą mękę. Gwałtowny ucisk, smutek, tęsknota, a każda myśl lepsza .sprawia nową mękę, nowy ucisk, co dzień to większy.Tamże, s. 84

 

Ciemności i światła

Innym razem znów widziałam dwa wielkie kraje, ale w nich dwa wielkie miasta, a w tych miastach drogi bardzo skrętne i strome. I nikogo tam nie było, tylko ja sama. I tak silnie zapalił mię [Bóg] miłością, że gwałt wielki odbywał się w duszy. I stała się wtem niesłychana ciemność... I znikło wszystko, tylko dał się słyszeć głos Boży, że w takiej ciemności dusza zapalona miłością jest wielką ofiarą bardzo miłą... I otrzymałam dwie księgi, w których tylko ja umiałam czytać. A tam były wszystkie tajemnice spisane Serca Bożego, jakie ma nad całym światem. Ale to zrozumiałam, żeby tego nie mówić zupełnie.Tak często Pan Jezus pogrąża duszę w takich ciemnościach i pociąga za sobą. To znów jej naznacza, że to jest stan duszy tak trudny i tak niepewny. Czasem to tak jest, że to jest droga, inny raz, ze to złudzenie i czas zmarnowany... i znów taki ucisk wewnętrzny, i znów taka suchość pochodząca z tej całej niepewności, i znów ciemności, a do tego brak odwagi tak się oddać na przepaść nie wiedzieć komu i jak... I tak ustawiczna niepewność.Tamże, s. 75-76

Było to zaraz następnej nocy... Ja byłam pod opieką strasznie surowego Ojca. Było to bardzo srogie obchodzenie się ze mną, zupełnie bez litości, a ja tak się bardzo upokarzałem, żem do nóg upadła i ze łzami błagała o nieodrzucenie mnie od siebie. Ale nie było litości, a ja wśród takiej boleści serca musiałam opuścić ten dom tego Ojca. I szłam, i bardzo a bardzo płakałam, i wymawiałam te słowa: "Pan Jezus darował Swoje Serce, ale z przeróżnego rodzaju gorzkościami i trudnościami. Czyni to z nadmiaru wielkiej Swojej miłości". I zrozumiałam, że tu Pan Bóg bezpośrednio sam duszę doświadczył.I zaraz miałam takie tłumaczenie. Tym rozgniewanym Ojcem to był Bóg Ojciec, jednym słowem sprawiedliwość Boża, a to, że ja tak mile i z taką pokorą to przyjmowałam i tak bardzo dobroć Serca Bożego odczuwałam, było to miłosierdzie Boże, które ustawicznie Majestat Boży przejednywa. Było to dziwnie jawnie i zupełnie doświadczalnie i z nadzwyczajnym duchem, a rano to się powtórzyło w czasie Komunii św., ale tylko w samej miłości. Chciałabym ja rzeczywiście w takim duchu próby i cierpienia przyjmować, jak to było te kilka godzin, a zakończyło się o godzinie pół do piątej rano w niebie. Powiedział: "To Ja jestem, co się w takim nędznym i maleńkim kościółku na ziemi mieszczę". I pokazywałam to różnym narodom.Tamże, s. 76

 

Dwa oblicza miłości

 W ostatnich czasach często się pojawia dwojakie zjawisko Pana Boga. Sprawuje trwogę wielką i przerażenie święte, a przez to Pan Bóg daje duszy znak, jaka Mu się chwała należy i zapewnia ją, że w tym zjawisku, tak duszę do rdzenia przejmującym, pan Bóg doskonalej się duszy udziela, niż w tamtym, gdzie ją pieszczotami obsypywał, bo to jest nawiedzenie więcej duszę nawołujące do gorliwej i wiernej służby Bożej, zupełnie bez żadnych udań natury, ot tak jakby się dusza z Nim spotkała, kiedy przyjdzie w chwale i majestacie. Kiedy Pan Bóg takim nawiedzeniem przejmuje duszę do gruntu Swoją potęgą istoty, to dusza czuje, odpowiednio do tej laski, obowiązek do cierpień. A drugie zjawisko to są wybuchy miłości Bożej, gdzie dusza pali się z miłości i czuje to w organizmie. Wybuchy wielkiej miłości rozpalają gwałtownie wnętrzności, a w tej miłości dusza nie czuje surowego napomnienia, tak jak w poprzednim, lecz łagodne zaproszenie do cierpienia. To nawiedzenie poprzedza ustawiczne uciekanie i zakrywanie oblicza Pana Boga. A tamto zjawisko poprzedzały udręczenia, trwogi, zwątpienie, niepokoje i zniechęcenia i cierpienia fizyczne. Taka miłość, to jest jakby paląca swoim płomieniem.Tamże, s. 77-78

 Gdy dusza zrzeka się hojnie wszelkiego odczuwalnego, doświadczalnego uczucia miłości, ufności, nadziei, a nawet wiary na rzecz ogołocenia dla prawdziwej miłości, wtenczas dla prawdziwej odwagi i hojności duszy tego rodzaju wyzucia, wtenczas Pan Bóg otwiera jakby szerokie już nie drzwi, ale wrota, przed tego rodzaju oddaną Mu duszą i okazuje jej niepodległe odległości puste, nie zapełnione. Zdaje mi się, że na tę drogę brak dusz, bo każda dusza najlepiej woli pragnienie choć coś jakiegoś zapewnienia, a tu nie ma nic a nic. Znikła wszelka pamięć, że Pan Bóg wie o niej, że ona istnieje. To jest jakby jakaś studnia w duszy, a w niej jedno echo da się słyszeć. A spowiednik, znający drogi Boże, ma dać duszy zapewnienie, czy to droga i czy Boża. I zdaje mi się, ma ją pocieszać odpowiednią radą, bo ona tu jest jak zupełna wygnanka, nie mająca żadnej przystani, rzucona w same niepewności. I to ma być dla niej droga.Tamże, s. 80

 Tak mi się zdaje, że ponad wszystkie laski Boże to jest ta największa łaska i ocenia się wtenczas wszystkie łaski: – kiedy się dusza mężnie potyka. A wszystkie inne łaski to są tylko na to, aby duszę przygotować i umocnić do krzyża. A największe umocnienia to wtenczas dusza nabywa, kiedy się mężnie potyka...Tak mi się zdaje, że Pan Bóg żąda ode mnie tej ofiary, że ja mam taka chora choć czasem pójść do kościoła. Ja w tym czuję szczególny pociąg i bardzo wielki zapał. Zdaje mi się, jest on czysto duchowy.Tamże, s. 87

 

Uczucia duszy

 Tu pragnę wyrazić trzy uczucia duszy pod wpływem szczególnej łaski Bożej.Pierwsze uczucie. Nadzwyczajny wstręt do wszystkiego, co nie jest Bogiem, a na to miejsce pragnienie ach jak bardzo wielkie: dużo, ach dużo cierpieć dla Boga.Drugie uczucie. Szał miłości, porywający duszą gwałtem ku wyżynom tam, gdzie mój Pan i Bóg mieszka. Ach, jak wielki to szał miłości!Trzecie uczucie. Niepojęta boleść duszy, czemu Pan Bóg jest tak mało kochany i tak zapomniany i tak zlekceważony! Wówczas cierpienia fizyczne srogo przywaliły mnie, ale i boleść z obrazy Pana Boga odpowiednio. A moje kochane udręczenia – bo mi je tak Pan Jezus kazał nazywać – o jakżeż się bardzo wzmogły! Nic nie wiedziałam, gdzie się znajdują, bom tak była bardzo ogarnięta miłością i tym, co Pan Bóg od ludzi cierpi. Tak mile Pan Jezus mówił do duszy mojej biednej: "Pozostań tu, pozostań moja maleńka pieszczotko! Ja już tak długo czekałem na ciebie! Powiedz i powierz się Sercu Mojemu! Ja je zapalę, Ja je oczyszczę, Ja je udoskonalę, Ja napełnię ogniem i żarem, zniszczę to, co Mnie, w nim się może nie podobać! Pozostań tu u stóp Mojego Boskiego Serca jak najdłużej".Tamże, s. 99

 O Boże, gdybym ja umiała to wyrazić, co w duszy poznaję i do czego czuję pociąg! Jaką Pan z dobroci swojej drogę pokazał i jak mnie mile i serdecznie na nią zapraszał. A Sam to tak wygląda, jak gdyby pełen majestatu i chwały, ale bije od Niego taka prostota i taka miłość ojcowska. I czym większy majestat, tym większa prostota i miłość. Bóg zwykle nie samym tylko ogromem majestatu dusze nawiedza. Ale On stosuje się do jej nędzy i słabości, szczególnie że dusza ta jest jeszcze w ciele grzesznym, a On by ją skruszył swoją świętością. I dlatego czyni tak, że odsłania jej Swój majestat i wzmacnia ją na tę chwilę. A widząc, jak dusza bardzo odeszła od siebie, czy też od życia – tego nie wiem – wzmacnia ją, o tak, jak maleńkie dziecko do pewnego stopnia matka pozostawia same sobie, ale jak już widzi matka, że dziecko to samo sobie rady dać nie może, naówczas zbliża się do dziecka, by mu dać znać, że ona jest przy nim i że widzi, co ono robi. O, tak samo dobroć Boża postępuje ze stworzeniem. Odsłania Swój majestat, ale go czyni przystępnym dla stworzenia, bo inaczej skruszałoby stworzenie...Zaraz po św. spowiedzi pogrążył Pan Jezus duszę moją w daleko większym i doskonalszym stopniu, niż dotąd, w Swoich doskonałościach, a szczególnie w świętości i pokazał ogromną przestrzeń między duszą a Bóstwem Jego i drugą, ogromną wysokość i przepaść z tej wysokości, grożącą duszy zatraceniem, gdyby nie korzystała z łaski nadzwyczajnej. W tym doświadczeniu dusza pozostała jakby nieruchoma, nic nie mogła myśleć ani pragnąć, prócz doskonałości Bożych. Czuła, że pełna Boga: i w duszy, i woli, i w rozumie, i w sercu, i wszystko było ogarnięte Bogiem. Jednym słowem pełna Boga i zewnątrz, i wewnątrz.Mówił tak: "Spuść się na rządy Opatrzności Mojej. Zaufaj tak dobroci Mojej, jak dobre dziecko ukochanemu ojcu, ale nie z tego świata. Powiedz tak, że Mię kochasz i pragniesz kochać więcej, niż wszyscy ludzie od początku świata i aż do końca świata będą mię miłować..."Na chwilę uczułam jakby odsłonięcie jakiejś zasłony i zrozumiałam, że to są pokusy tak straszne, co tak we mnie wmawiają takie straszne upodobanie. O, co za szaleństwo, aby tylko spróbować! O, co za gwałt...Tamże, s. 102-103

 Okazał Pan Bóg przeróżne dzieła rąk Swojej wszechmocy i potęgi. Poznałam doświadczalnie piękność i doskonałość duszy nieśmiertelnej. O Boże, jak to trudno było znieść ten widok i słuchać tego głosu. Zdawało mi się tak, żebym mogła zawołać wielkim głosem: "Panie, zakryj przede mną oblicze Swoje, bo widoku tego nie zniesie nicość moja, a głosu Twego słuchać dalej nie mogą grzeszne uszy moje!" O, tak w duszy nieco jakbym sobie myślała... Ale na to tak usłyszałam: "Oto jest tylko cień bardzo maleńki w stosunku do tego, co będzie w dzień zetknięcia się duszy z Panem Bogiem swoim twarzą w twarz – w dzień śmierci i sądu". O, co za poznanie niepojęte! Boże! Czym ja się usprawiedliwię przed obliczem Pańskim, to ja już nie wiem.Przez ten czas były uśpione wszystkie namiętności i złe skłonności. Ale kiedy dusza przyszła do swojego stanu, wszystko się obudziło i zdawało mi się jakby jeszcze gorsze. Ale to nie chodzi o to, tylko, że w górę serce ma się wznosić. I tak ma być: walczyć co mocy, a co się nie da pokonać, to mieć cierpliwość ze sobą i cicho to znosić.Tamże, s. 104

 Całą siłą woli uważać na każde poruszenie serca. Dużo cierpieć raczej, aniżeli dla ulgi cierpień fizycznych zgrzeszyć. Mieć przede wszystkim zawsze i wszędzie wolę Bożą na celu, a nie własne zadowolenie i to we wszystkim.Koniecznie potrzeba żyć w zupełnym zapomnieniu o sobie, nic a nic nie pragnąć dla siebie, ani uznania, ani przyznania, ani ulgi w cierpieniach wewnętrznych, ani lepszego zdrowia, ani lepszego uznania, ani nawet tego, co jest koniecznie potrzebne i co wolno i koniecznie mieć. Jednym słowem nic dla siebie… Tamże, s. 104-105

 

Przypisy:

[1] Nieobecność, niedostępność. 

cyt za http://www.katolik.pl/antologia-mistyki-polskiej,1874,812,cz.html?idr=691