Oszalały z nienawiści do partii Kaczyńskiego antyPiS nieustannie kłamie o tym, że PiS prowadzi politykę historyczną szerząca nacjonalistyczną propagandę, militaryzm, supremację etniczną i inne faszystowskie dla lewicy klimaty.

 

Dobitnym dowodem na to, że PiS nie dyskryminuje lewicowej wrażliwości, która patriotyzm i militaryzm uznaje za patologie, jest film „Legiony”, który można obejrzeć w warszawskim kinie Kinoteka i innych kinach w całej Polsce.

 

Głównym bohaterem filmu jest dezerter z rosyjskiej armii. Żul z Łodzi, brudas i obdartus, który po dotarciu do rodzinnego miasta planuje przestępstwa kryminalne. Kiedy wyratowany przez legionistów jest w ich obozie, łazi brudny, bosy i obdarty, a legioniści wypróbowują dezertera, dając mu po ryju. Nikt z otaczających żula polskich patriotów, czystych, odzianych i radosnych, nie wpada na pomysł, by go umyć i odziać. Taki obraz znieczulicy wśród polskich patriotów, czy uczynienie z żula głównego bohatera, na pewno nie wpisuje się w nacjonalistyczną propagandę i nie ma nic wspólnego z kreacją mitów narodowych.

 

We współczesnym kinie dla małych dzieci postuluje się, by nie przeciążać dzieci nadmiarem wrażeń. Tym postulatom wierny jest też „Legion”. Obraz w żadnym razie nie przypomina amerykańskiego kina patriotycznego, akcja biegnie leniwie, nie przeciąża wrażeniami i nie angażuje emocjonalnie. Rodzice małych dzieci mogą być pewni, że po projekcji dziecko nie będzie nadmiernie rozemocjonowane. Mały widz z kina wyjdzie wyciszony i uspokojony, nieskory do podejmowania aktywności.

 

Ciekawym zabiegiem twórców jest archaiczna forma wyrazu, brak dramaturgii, brak dynamicznego montażu, statyczność scen, długość scen, gra aktorska ukazująca dystans aktorów do odtwarzanych ról. Widać, że twórcy filmu nie ulegli presji komercji, pogoni za aplauzem ze strony widzów, są wierni temu, że sztuka ma być dla sztuki, a nie dla niewysublimowanych widzów. Efekt podkreślają pastelowe mroczne zdjęcia, typowe dla polskiego kina, w którym noc jest mroczną nocą i nic nocą nie widać.

 

Oryginale jest ukazanie w filmie walk Legionów podczas I wojny światowej jako walki wojska polskiego z rosyjskim, a nie jako konfliktu wojsk złożonych z Polaków a podległych zaborcom będącym po przeciwnych stronach barykady. Takie ujęcie sprawy wyzwala od zniewolenia faktami i pozwala twórcom obrazu rozwinąć swoją kreatywność.

 

Wbrew nacjonalistycznej i militarystycznej narracji pobudką pchającą bohaterów do samobójczej walki nie jest jakiś abstrakcyjny patriotyzm czy inny nacjonalizm, ale chęć śmierci w boju z racji na to, że ukochana zginęła albo wybrała innego. Jest to bardzo freudowski motyw.

 

Twórcy filmu odmiennie od prostackich amerykańskich filmów, nie wykorzystali klasycznego amerykańskiego schematu opowieści o bohaterach, w których szlachetni bohaterowie, przepełnieni patriotyzmem, walczą, by na końcu cieszyć się szczęściem w ramionach ukochanej. W „Legionach” jak w klasycznym europejskim dramacie główne postacie filmu nie są szlachetne, nie ma w nich heroizmu, żyją swoimi problemami, porywy patriotyczne są im obce i żadnego szczęścia w ramionach ukochanej nie zaznają, a tylko rozczarowanie i smutek – film uczciwie nie obiecuje happy endu za patriotyzm. Takie postawienie sprawy, nie ma nic wspólnego z nacjonalistyczną propagandą i bliskie jest lewicowemu przekonaniu, że patriotyzm szkodzi zdrowiu i skazuje na cierpienie.

 

Kolejnym dowodem na to, że „Legiony” nie są nacjonalistyczną propagandą, jest to, że w filmie patriotyzm ukazany jest jako jakieś irracjonalne samobójcze absolutnie nieodpowiedzialne zachowanie – w stylu szarży ułanów na czołgi. W jednej ze scen dowódca legionistów złapany przez Rosjan, choć był już rosyjskim oficerem i już raz zdezerterował z rosyjskiej armii, woli dać się powiesić, niż włożyć rosyjski mundur, uratować swoje życie i kolegi legionisty, i ponownie z uzbrojeniem zdezerterować do Legionów.

 

„Legiony” są nawet odmienne od nacjonalistycznej propagandy w szczegółach. W jednej ze scen w obozie legionistów Polacy bawią się przy folklorystycznej muzyce i nie jest to dynamiczny folk znany ze współczesnych aranżacji, ale rzępolenie znane z filmów dokumentalnych z czasów PRL. Dzięki temu nawet folklor jako wyraz swojskości, jest ukazany jako coś odstręczającego. Naturalistyczne jest ukazanie też tego, jak ułani chleją wódkę.

 

Reżyserem „Legionów” jest Dariusz Gajewski. W filmie można zobaczyć takich aktorów jak: „Sebastian Fabijański („Kamerdyner”, „Belfer”, „Pitbull. Niebezpieczne kobiety”, „Gwiazdy”, „Jeziorak”, „Miasto 44”), Bartosz Gelner („Reakcja łańcuchowa”, „Płynące wieżowce”, „Krew z krwi”, „Sala samobójców”), Wiktoria Wolańska („Na Wspólnej”, „Korona królów”), Mirosław Baka („Kurier”, „Jack Strong”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Biegnij, chłopcze biegnij”), Jan Frycz („Maria Skłodowska-Curie”, „Służby specjalne”, „80 milionów”, „Różyczka”, „Czas honoru”), Borys Szyc („Listy do M. 3”, „Pokot”, „Sztuka kochania”, „Pakt”, „Czas honoru. Powstanie”), Antoni Pawlicki („Volta”, „W rytmie serca”, „Komisarz Alex”, „Czas honoru”, „Papusza”, „Ostatnia akcja”, „Z odzysku”), ,”), Piotr Żurawski („Exterminator. Faceci pragną mocniej”, „Pokot”, „Karbala”, „Kamper”, „Czas honoru”), Piotr Cyrwus („Pan Tadeusz”, „Klan”, „Wyklęty”), Grzegorz Małecki („Blondynka”, „Panie Dulskie”, „Śluby panieńskie”), Stanisław Cywka, Jakub Hojda, Karolina Kominek, Andżelika Kurowska, Monika Pawlicka, Bartosz Szpak, Antoni Sałaj, Karol Czajkowski”.

 

„Producentami filmu są Maciej Pawlicki i Adam Borowski. Autorami scenariusza Tomasz Łysiak, Dariusz Gajewski, Michał Godzic i Maciej Pawlicki. […] Budżet filmu wyniósł 27 milionów złotych (w tym i z kieszeni podatków). Zdjęcia były realizowane m.in. w Bieszczadach, Cieszynie, Tokarni, Stradowie, okolicach Krakowa, Mrągowa, Węgrowa oraz Otwocka. Podczas realizacji filmu nie zostało skrzywdzone żadne zwierzę”.

 

Jan Bodakowski