Niewątpliwie istnieją pewne niepodważalne prawdy moralne. Każdemu wydają się one oczywiste, nawet pomimo współcześnie dominującego relatywizmu moralnego. W każdym zakątku kuli ziemskiej, odnajdziemy na nie przytaknięcie. Można stąd wysnuwać wniosek, że musi gdzieś istnieć jeden uniwersalny Dawca tego prawa. 

Niektórzy sceptycy twierdzą, że takie prawdy moralne pochodzą z naszego ewolucyjnego rozwoju jako gatunku , lub że są osadzone w naszym DNA, albo są po prostu kwestią umowy społecznej. Jednak, jeżeli naprawdę zastanowimy się czym one są, musimy dojść do wniosku, że hipoteza o DNA nie jest dowiedziona naukowo, a umowa społeczna jest jednak zbyt słabą władzą względem czegoś tak powszechnego.

Jeżeli, nie istniałyby obiektywne, transcendentne prawdy moralne, wówczas stracilibyśmy zdolność do podejmowania wielu istotnych decyzji i orzeczeń. Bez istnienia takich prawd, nic na świecie, tak naprawdę, nie może być uznane za obiektywnie dobre lub złe, chwalebne lub podłe. Nawet najbardziej zagorzali ateiści czy antyklerykałowie oskarżający wierzących o rzekomo popełniane zło, opierają się przecież właśnie na tych obiektywnych normach.

Większość z nas rozumie znaczenie pochwały, szczególnie gdy ktoś zachował się szlachetnie, lub uczynił jakąś ofiarę, aby w jakiś sposób poprawić świat. Do tego powszechnego rozumienia moralności odwołują się chrześcijańscy misjonarze. Dają przykład własnego życia w poświęceniu dla bliźnich, okazują np. ofiarne działanie na rzecz ubogich, stają się heroicznie uczciwi. To ich „dobre” postępowanie widzą niewierzący i przekonują się, dopiero w drugim kroku, do wiary chrześcijańskiej. Tak wykazuje praktyka misyjna. Chcąc kogoś przekonać do chrześcijaństwa musimy najpierw przekonująco się zachowywać, okazując, iż istotnie żyjemy tym co głosimy. Dopiero później jesteśmy w stanie zainteresować kogoś teorią teologii.

Ta dana wszystkim od Boga Stwórcy intuicja moralna, pozwoli niewierzącym, niezależnie od tego w jakiej kulturze wychowanym, rozpoznać dobro i odróżnić je od zła. Wśród pierwszych chrześcijan krążyła porada „jak nawrócić poganina – należy dać mu zamieszkać na trzy miesiące w rodzinie chrześcijańskiej. Po tym okresie czasu nie jest możliwe, aby nie zauważył, że panuje tam nadprzyrodzona miłość w relacjach rodzinnych”.  Obyśmy tylko nie upadali w dawaniu dobrego przykładu, bo jest to trudne….

Na to pierwotne rozróżnienie pomiędzy dobrem a złem wpływają różne kłamliwe ideologie. Na przykład to co głosił Adolf Hitler, niestety było w stanie zaburzyć sumienie w milionach Niemców, którzy pozwalali na morderstwa i obozy koncentracyjne. Może nie wszyscy stuprocentowo byli świadomi tego zła, ale już na przykład pracownicy obozów koncentracyjnych, na pewno czynili to zło świadomie i w ich środowisku było ono pochwalane jako dobro. Czy taka możliwość zakłamania przeczy istnieniu norm ogólnych? Nie, te zasady nadal istnieją, niemniej niekiedy dochodzi do ich wypaczenia. Mówimy tu o chwilowym wyjątku od reguły wspólnych zasad moralnych. Obserwowaliśmy jak imperium zła, tak planowo konstruowane, runęło dość szybko i cały świat rychło nie miał wątpliwości, co do tego zła. Świat był i jest jednogłośny w potępieniu zła obozów koncentracyjnych. Jednogłośni co do tego są ludzie wychowywani w bardzo różnych religiach i kulturach.

MP/coldcasechristianity.com

Inspiracja pochodzi z artykułu J. Warner Wallace, ze strony Cold-Case Christianity