Adam Sosnowski: Jest Pan prezesem Polsko-Słowiańskiej Federalnej Unii Kredytowej, instytucji, którą w dużym skrócie można nazwać odpowiednikiem SKOK-ów Polonii w Stanach Zjednoczonych. Jesteśmy 10 minut od Wall Street, światowego centrum finansów. Miło widzieć rezultat wielkiego polskiego sukcesu ekonomicznego pomiędzy wieżowcami Manhattanu. 

Bogdan Chmielewski: Nasza instytucja jest liderem Polonii na wschodnim wybrzeżu USA, ale i w całych Stanach, ponieważ mamy pokaźne możliwości finansowe – prawie 1,7 miliarda dolarów aktywów, a z naszych usług korzysta ponad 100 tys. osób. Mając takie możliwości uważamy, że naszym obowiązkiem równolegle z prowadzeniem działalności typowej dla instytucji finansowej – jest także wspieranie Polonii i naszej Ojczyzny, Polski. Jednym z przykładów jest program stypendialny dla Amerykanów polskiego pochodzenia i dla Polaków. W ramach tego programu przez ostatnie 15 lat ponad 3 tysiące naszych młodych członków, otrzymało ponad 3 miliony dolarów pomocy stypendialnej. Wierzę, że ci młodzi ludzie będą zawsze pamiętali od kogo dostali swoją pierwszą pomoc na studia i w przyszłości odwdzięczą się naszemu środowisku nie tylko finansowo, ale również pracą na rzecz tego środowiska czy zaangażowaniem społecznym. Z kolei ich zaangażowanie na pewno wzmocni pozycję w Stanach Zjednoczonych, a przez to też Polskę.

Jakie należy spełnić warunki, by zostać zakwalifikowanym do otrzymania takiego stypendium?

Przede wszystkim trzeba być członkiem naszej Unii, a potem złożyć odpowiedni wniosek, napisać krótki esej i wykazać się działalnością na rzecz środowiska polonijnego. Jest to pomoc, o którą można starać się dwukrotnie. Po raz pierwszy w szkole średniej, gdy ma się już akceptację przyjęcia przez uczelnię wyższą, a drugi raz podczas studiów. 

Wynika z tego, że kładą Państwo duży nacisk na wychowanie i edukację młodych przedstawicieli Polonii?

Zdecydowanie tak, bo to jest inwestycja w przyszłość. Inną inicjatywą jest wsparcie katedry im. Tadeusza Kościuszki w Instytucie Polityki Światowej w Waszyngtonie, na czele której stoi prof. Marek Chodakiewicz, a którą wspieramy znaczącymi kwotami. Na jedną z uroczystości wręczenia stypendiów dla naszych stypendystów zaprosiliśmy wybitnego politologa polskiego pochodzenia prof. Johna Lenczowskiego, prezesa Instytutu Polityki Światowej (Institute of World Politics). Wygłosił on wykład, w którym zwrócił uwagę na znaczenie wiary i moralności w życiu jednostki. Było to bardzo ważne, gdyż studenci w USA nieczęsto słyszą tego typu rozważania. Młodzi byli pod wielkim wrażeniem słów prof. Lenczowskiego, po wykładzie stali w kolejce, aby móc uścisnąć mu dłoń i kontynuować rozmowę. Warto wspomnieć, że jednym z wykładowców Instytutu Polityki Światowej był zmarły niedawno, emerytowany gen. US Air Force, Walter Jajko. Pamiętam, jak po pierwszym spotkaniu napisałem do niego list po angielsku i byłem bardzo zaskoczony, gdy od człowieka, który nigdy w Polsce nie był – otrzymałem odpowiedź napisaną piękną polszczyzną.

Jak ta pomoc dla Polaków i Polonusów wygląda z punktu widzenia prawnego? 

Mamy pewne ograniczenia, ponieważ jesteśmy instytucją działającą według prawa amerykańskiego, a nasze wkłady i depozyty są ubezpieczone przez rząd USA. Z tego też względu nie możemy finansowo wspierać – choćby najbardziej znakomitych – inicjatyw w Polsce. Wszystkie wydane przez nas pieniądze muszą zostać w Stanach Zjednoczonych. 

Z punktu widzenia USA jest to jak najbardziej zrozumiałe. Bronią swojego interesu i swoją gospodarkę przed wyprowadzeniem pieniędzy z kraju.

Owszem, ale można znaleźć inne ciekawe formy wspierania Polski również finansowo. I tak np. wspólnie z nowojorską Fundacją Uśmiech Dziecka zbieraliśmy wśród naszych członków fundusze na pomoc dla hospicjów dziecięcych w Polsce. W trakcie pierwszej edycji tej akcji, w 2014, w ciągu niecałych dwóch miesięcy zebraliśmy ponad 150 tys. dolarów, czyli więcej niż działająca także w USA Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Pieniądze przekazaliśmy wtedy na trzy hospicja dziecięce: w Krakowie, Rzeszowie i w Białymstoku. W 2015 r. powtórzyliśmy tę akcję, a fundusze w wysokości ponad 111 tys. dolarów zebrane zostały dla potrzebujących dzieci w Stanach Zjednoczonych, na potrzeby polskiego hospicjum bł. Ks. Sopoćki w Wilnie, jak również na wskazane przez panią prezydentową Agatę Dudę hospicjum dla dzieci „Gajusz” w Łodzi. 

Rozumiem, że przekazana została całość pieniędzy, a nie jak w przypadku WOŚP tylko część?

Przesłaliśmy nawet 105% zebranej kwoty, gdyż koszty całej akcji pokryła nasza Unia. Inicjatywa ta nie stworzyła żadnych kosztów operacyjnych uszczuplających zysk, cała kwota przeznaczona została na wspomniane hospicja. 

Patriotyzm, miłość do Ojczyzny, moralność i wiara – nie spodziewałem się usłyszeć tych pojęć już w pierwszych minutach rozmowy z prezesem wielkiej instytucji finansowej. 

Żeby zrozumieć naszą działalność i zamiłowanie do Polski, warto wrócić kilkoma słowami do początków Polsko-Słowiańskiej Unii Kredytowej. 40 lat temu grupa pasjonatów skupionych wokół pochodzącego z Podlasia ks. Longina Tołczyka zastanawiała się, jak pomóc emigrantom, którzy po przyjeździe do Nowego Jorku nie mieli jeszcze siłą rzeczy historii kredytowej i którym amerykańskie banki nie chciały udzielać pożyczek na kupno i remonty nieruchomości w zaniedbanej wówczas dzielnicy Greenpoint. Polacy ci często nie znali także języka angielskiego, przyjeżdżali wówczas z głębokiego komunizmu, podczas gdy tu panował kapitalizm i liberalizm gospodarczy. Banki z USA nie pomagały naszym rodakom, gdyż oceniały ryzyko na zbyt duże. 

Fascynujące dla mnie jest to, że tak wielką instytucję finansową założył ksiądz. Miał do tego jakieś przygotowanie ekonomiczne?

Nie, kasę spółdzielczą założył z potrzeby serca i z konieczności. To była przede wszystkim pomoc dla imigrantów. Ważne jest, że życie polonijne w USA nadal w dużej mierze skupia się wokół parafii, przy których prowadzona jest większość szkół polskich. Nasza Unia ściśle współpracuje z parafiami, sponsorujemy ich inicjatywy. Parafie są centrami polskiego życia w USA. Stany Zjednoczone są pod tym względem ciekawym przypadkiem, bo kraj jest laicki i coraz częściej widać tu dyskryminację chrześcijan w przestrzeni publicznej. Z drugiej jednak strony nawet taki prezydent jak Obama prawie każde przemówienie kończy słowami „Boże, pobłogosław Amerykę”. Podczas oficjalnych uroczystości obecność duchownego i odwołanie się do Boga jest czymś normalnym. Wiara Amerykanów nie jest głęboka, nie praktykują jej, ale też mało jest ateistów. Pośród Polonii wygląda to oczywiście jeszcze inaczej, jesteśmy w zdecydowanej większości katolikami. Na uroczystościach naszej Unii zawsze są obecni księża, a we wszystkich naszych oddziałach wiszą krzyże, czego chcą też nasi członkowie. To nasza polskość i nasza tradycja. 

Nikt nie ma o to pretensji?

Dlaczegoż miałby mieć?

W Polsce co rusz znajdują się tacy, którym krzyż gdzieś przeszkadza. A to w Sejmie, a to przed pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu, a to w szkołach.

Jak może komuś przeszkadzać krzyż będący znakiem miłości i wiary, nieodłącznie wpisany w polską tradycję. Polacy i Polonusi krzyża chcą i nie ma co wdawać się w niepotrzebne dywagacje. Ludzie i media tutaj to szanują, a nawet gdyby było inaczej – jak choćby w Polsce – trzeba pamiętać, że media nie są od tego, żeby dyktować nam, co mamy robić. My mamy swoją tożsamość. 

Wracając jeszcze do początków Polsko-Słowiańskiej Unii Kredytowej, wspomniał Pan, że wtedy Polacy stanowili dla banków zbyt duże ryzyko. Ciekawe, że w latach 1970. banki najwidoczniej cechowała jeszcze jakaś ostrożność i kalkulacja ryzyka, podczas gdy od początku XXI w. zaczęły wydawać kredyty hipoteczne właściwie bez żadnych zabezpieczeń. Chyba dobrze się stało, że Polacy byli skazani na inną formę finansowania swojego amerykańskiego marzenia?

Tak, bo właśnie wobec braku dostępu do finansów ks. Tołczyk wpadł na pomysł, jak Polacy mogą sobie sami pomóc. W tym celu założył unię kredytową, czyli inaczej mówiąc spółdzielnię. Założyciele naszej Unii marzyli, co ważne, nie tylko o kwestiach finansowych. Przede wszystkim marzyła im się wolna Polska oraz kultywowanie na ziemi amerykańskiej polskiego języka, rodzimej kultury, oświaty i wiary. Dlatego pierwszym zadaniem Unii jest pomoc polskim emigrantom w finansowaniu pierwszych domów, samochodów czy studiów. Wypracowując zysk, można go w znacznej części przeznaczyć na budowę silnej Polonii i polskiej oświaty w USA. Model opracowany 40 lat temu funkcjonuje z dużym sukcesem do dziś.

Jest to tylko początek artykułu. Całość jest do przeczytania w aktualnym numerze naszego miesięcznika “WPiS – Wiara, Patriotyzm i Sztuka”. Można go zakupić tutaj.