Gdy przechodzi się przy pomniku Józefa Piłsudskiego stojącym przy wylocie ulicy Belwederskiej, niedaleko dawnej siedziby marszałka,  można na nim przeczytać napis: "Warszawa - swemu obrońcy w 1920 r." Napis ten pochodzi z 1998 i doskonale oddaje uproszczony stan naszej świadomości na temat bitwy warszawskiej z bolszewikami w sierpniu 1920 r. W powszechnej świadomości to Józef Piłsudski niemal jednoosobowo wygrał najważniejszą bitwę w obronie polskiej niepodległości i Europy przed komunistycznym niebezpieczeństwem.

Jest to opinia krzywdząca innych bohaterów tym zmagań. Marszałek Piłsudski - nie odejmując mu żadnych zasług - nie dowodził bowiem obroną miasta. Kierując od 16 sierpnia polskim kontruderzeniem znad Wieprza, nie mógł jednocześnie dowodzić walkami na przedpolach stolicy.

 

W roli bezpośredniego obrońcy Warszawy wystąpił inny wybitny polski dowódca tego czasu - gen. Józef Haller.

"Błękitny generał"

Gen. Haller był weteranem ruchu harcerskiego i sokolego, dowódcą II brygady Legionów Polskich, a przede wszystkim dowódcą tzw. błękitnej armii - 100-tysięcznego wojska, które przyprowadził ze sobą z Zachodu i które stanowiło najpoważniejszą siłę uderzeniową odradzającego się państwa. Rozstrzygnęło ono losy wojny polsko-ukraińskiej latem 1919, a następnie przejęło dla Polski Pomorze. Haller dokonał wówczas symbolicznych zaślubin Polski z morzem w 1920 r. Był jednym z tych wojskowych, którzy znani byli ze swych prawicowych poglądów i x przywiązania do katolicyzmu.

Latem 1920 r. wobec wielkiej kontrofensywy bolszewickiej i przełamania frontu pod Kojowem nastąpił gwałtowny odwrót Polaków. Polskie oddziały były zdemoralizowane odniesioną klęską i nie były w stanie powstrzymać rozpędzonego wroga. W tej sytuacji konieczne stało się zmobilizowanie świeżych sił, zdolnych do stawienia skutecznego oporu Armii Czerwonej.

Zadania sforsowania takiego oddziału podjął się właśnie gen. Haller, wchodzący już wówczas w skład nadzwyczajnego organu powołanego przez Sejm - Rady Obrony Państwa.

"Błękitny generał" został dowódcą Armii Ochotniczej,  która miała zostać skierowana na przedpola Warszawy. Rada Obrony Państwa wzywała wszystkich zdolnych do walki Polaków do walki w obronie Ojczyzny.

Haller w swym rozkazie nr 1 wzywał "najgoręcej miłujących ojczyznę" do "walki w obronie zagrożonej wolności". Porównywał ich do powstańców z 1863 r. i obrońców Lwowa z jesieni 1918 r. Kończył swój rozkaz charakterystycznym "Tak się pozdrawiać będziemy - Bóg z Wami".

Gombrowicz nie ma zamiaru walczyć...

Formowanie armii  rozpoczęte w początkach lipca 1920 r., w ciągu miesiąca zaowocowało zaciągiem 105 tys. świeżych i zdeterminowanych żołnierzy. W szeregi nowej armii gen. Hallera wstępowali masowo studenci, uczniowie, robotnicy i chłopi, urzędnicy, ziemianie... Kto żyw, zgłaszał się do wojska. Do absolutnych wyjątków należała postawa Witolda Gombrowicza, który pisał o tym, że nie ma zamiaru walczyć.

Zaciąg wspierały wszystkie polskie partie polityczne - od endecji do socjalistów - za wyjątkiem komunistów z KPRP, którzy otwarcie sprzyjali Armii Czerwonej.

Hallerowi należy zawdzięczać kierowanie tym wielkim - niepowtarzalnym - wysiłkiem mobilizacyjnym i nadanie mu moralnej siły, która zadecydowała o determinacji, jaką jednostki ochotnicze zademonstrowały w walkach 14-15 sierpnia na przedpolach stolicy.

Symbolem tego wysiłku stał się Ks. Ignacy Skorupka, harcerz i kapelan Armii Ochotniczej. W równym jednak stopniu religijny charakter walki nadawał sam gen. Haller. Codziennie przystępował do Komunii Św. w kościele Zbawiciela na mszy o godz. 7.00, o czym wiedziano powszechnie. Pobożność dowódcy nie była na pokaz, ponieważ Haller znany był m. in. jako członek Sodalicji Mariańskiej.

Gen.  Weygand - szef francuskiej misji wojskowej przybyłej w drugiej połowie lipca do Warszawy - widział w Hallerze wodza "płomiennego i stanowczego", autentycznie mobilizującego młodzież do walki.

10 sierpnia - w przededniu decydującego starcia z nadciągającymi bolszewikami - gen. Haller objął dowództwo całego frontu północnego z zadaniem powstrzymania bolszewików pod Warszawą. Udało się to m. in. dzięki możliwości wykorzystania Armii Ochotniczej.

Religijna wiara w zwycięstwo

Witos uważał, że to dzięki Hallerowi żołnierze zyskali religijną wiarę w zwycięstwo, choć sam Haller nigdy się tym nie chwalił. Był bez wątpienia symbolem niestrudzonej woli obrony zagrożonej wiary i wolności Ojczyzny. Jednym z tych, którym w największym stopniu zawdzięczamy sierpniowe zwycięstwo nad agresywnym i brutalnym komunizmem był właśnie Józef Haller.

Jego konflikt z Piłsudskim zaowocował późniejszymi próbami marginalizacji znaczenia "błękitnego generała" w okresie dwudziestolecia. W okresie powojennym także starali się zamilczeć "redakcyjnego" w każdym calu bohatera. Także III RP nie oddała mu całej należnej wdzięczności.

Jego szczątki dzięki środowiskowej - a nie publicznej - inicjatywie harcerzy sprowadzono z Londynu w dodatku nie do Warszawy, lecz do Krakowa.

Gen. Haller ma dziś wprawdzie swój plac na warszawskiej Pradze, ale nie ma w Warszawie swojego pomnika. pomnika, na którym napis winien brzmieć podobnie jak na pomniku Piłsudskiego przy Belwederskiej - "Warszawa - swemu obrońcy".

Paweł Skibiński