Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Nagrał ksiądz wideofelieton, w którym mówi m. in. o TW Bolku i innych postaciach wciąż wynoszonych na świeczniki, mimo karygodnych uczynków. Do odpowiedzi poczuł się wezwany Lech Wałęsa, w swoisty dla siebie sposób reagując wpisem na portalu społecznościowym: ''Ten człowiek publicznie obraził mnie kłamstwami i pomówieniami , pewnie myśli, że wszystko Mu wolno , albo tu mnie przeprosi, albo znajdę sposób by prawdy nauczyć .Sprawdzę też zasoby SB.w IPN , bo coś mi się wydaję ''
 
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: Rozpocznę od tego, że ja nie użyłem w swoim felietonie żadnego nazwiska, w tym nie użyłem też nazwiska pana Wałęsy, mówiłem natomiast o TW Bolku, który uchodzi lub próbuje uchodzić za mędrca Europy i mędrca Polski. Jeżeli pan Wałęsa odczytał te słowa jako adresowane do siebie, no to mogę tylko powiedzieć tak, że po iluś latach wypierania się utożsamiania z TW Bolkiem - wreszcie sam się przyznał. Jest to dla mnie zaskakujące, że moje słowa wywołają aż taką samokrytykę.

Absolutnie nie spodziewałem się takiej reakcji. Moja wypowiedź jest osadzona przede wszystkim w pewnym kontekście, tego całego zamieszania, które dzisiaj, 13. grudnia obserwujemy, i obserwujemy je od pewnego czasu. Ludzie podli mienią się być bohaterami, zdrajcy narodu, kaci, SB-cy upominają się o swoje prawa, o swoje roszczenia, stają w sytuacji tych, którzy w sposób kulturalny bronili naszego narodu – co już przekracza granice wszelkiego cynizmu i przyzwoitości.

Ja przypomniałem takie trzy - najbardziej znaczące w moim odczuciu sytuacje - mianowicie przypomniałem postać człowieka, który był odpowiedzialny za tzw. pacyfikację – czyli w gruncie rzeczy za egzekucję górników ,,Kopalni Wujek'', a który był nazywany w minionej rzeczywistości, i do dzisiaj jest nazywany przez niektóre środowiska człowiekiem honoru.

W swojej wypowiedzi przypomniałem także postać z czasów lat '80 tzw. ślepowrona, który był chowany z honorami przysługującymi generałowi, no i właśnie przypomniałem postać TW Bolka, który odgrywał i odgrywa w naszej rzeczywistości bardzo mętną, delikatnie mówiąc – rolę – ale to jest ilustracja całej rzeczywistości, która wyraża się w straszliwym zagmatwaniu prawdy, w straszliwym kryzysie pojęć - taki był cel i sens mojego komentarza.

F: Często po uderzeniu w stół, nożyce się odzywają, tylko kto by się spodziewał, że reakcja będzie z użyciem gróźb?

Ks. Paweł Bortkiewicz: Nie mam najmniejszych powodów, żeby się lękać. Nigdy nie interesowałem się zbiorami na mój temat, natomiast bez żadnej pomroczności jasnej mam świadomość tego, jak przeżywałem okres stanu wojennego i późniejsze lata. Oczywiści nie tworzyłem i nie tworzę jakiejś legendy swojego zaangażowania. Stan wojenny przeżyłem w seminarium, ale warto może wspomnieć, że jako klerycy staraliśmy się chociażby dzielić żywnością ze strajkującymi studentami. Dosłownie w tych czasach, w których właśnie Kościół dysponował pewnymi zasobami żywności, bo do nas przychodziły pewne dary z Zachodu, dzieliliśmy się nimi i mówiąc najbardziej dosłownie – odejmowaliśmy sobie od ust, po to, żeby zawozić to jedzenie dla strajkujących studentów na jednej z poznańskich uczelni.

To jest takie pierwsze wspomnienie, poprzedzające stan wojenny. Później oczywiście przeżywałem ten czas tak, jak każdy Polak, a więc w doświadczeniu jakiegoś upokorzenia, traumy i jednocześnie oczekiwania na zmianę. Mam takie drobne wspomnienie z 13. grudnia -wtedy odbywał się u nas kongres misjologiczny, a ja wraz z moimi kolegami przygotowywaliśmy wtedy patriotyczny spektakl, który wybrzmiał w tym dniu niezwykle mocno. Pamiętam, że mówiłem wtedy słowa Baczyńskiego:  ,,Byłeś jak wielkie, stare drzewo, narodzie mój jak dąb zuchwały, wezbrany ogniem soków źrałych, jak drzewo wiary, mocy, gniewu. I jęli ciebie cieśle orać i ryć cię rylcem u korzeni..'' -   ten wiersz kończył się takimi słowami :  ,,I zmartwychwstaniesz jak Bóg z grobu z huraganowym tchem u skroni…'' I w autentycznym tekście było tam jeszcze jedno zdanie:  ,,ramiona ziemi się przed tobą otworzą Ludu mój, Do broni!''
 
Oczywiście, nie ukrywam, że tych słów nie wypowiedziałem wtedy, bo zdawałem sobie sprawę z atmosfery, jaka się przetacza.. ale to był klimat, to był kontekst mój, bardzo skromny, tego przeżywania. Później, kiedy przeżywałem swoje kapłaństwo od '83 do '89 roku, w tym czasie - myślę - że nie mam żadnych powodów do zawstydzenia. W Szczecinie czy w Lublinie, gdzie studiowałem, działałem w niezależnym ruchu harcerskim czy będąc wspomagającym duszpasterzem w ,,Solidarności'' lubelskiej, uczestnicząc w mszach za ojczyznę czy głosząc kazania i rekolekcje. Nprawdę byłbym bardzo wdzięczny, gdyby panu Wałęsie dało się wydobyć te materiały, bo dla mnie samego byłyby – jak sądzę - bardzo sympatyczną okazją do lektury i wspomnień.

Dziękuję za rozmowę.