Tej skażonej słabością. Od pewnego czasu, w związku z walką partyjną o sympatie wyborców, niemal codziennie środki przekazu szeroko otwierają swe szpalty i ekrany politykom oskarżającym Kościół o nieuczciwe odzyskiwanie w Komisji Majątkowej zabranej mu przez komunistów własności, a później o nieuzasadnione pozyskiwanie od państwa pieniędzy z Funduszu Kościelnego na opłacanie ubezpieczeń społecznych pewnej grupie ludzi Kościoła. 

W wyborczej walce postanowiono zlikwidować Komisję Majątkową, a po wygranych wyborach, posługując się nieprawdziwymi argumentami - Fundusz Kościelny, i obarczyć jego beneficjentów obowiązkiem płacenia ubezpieczenia z własnej kieszeni.

Paradoks polega na tym, że Kościół od lat proponował zakończenie prac Komisji Majątkowej i zlikwidowanie Funduszu, tworu epoki stalinowskiej, ale w sposób zapisany w traktacie międzynarodowym, jakim jest konkordat - że całość spraw finansowych Kościoła katolickiego w Polsce stanie się przedmiotem rozmów, które doprowadzą do przyjęcia nowoczesnego systemu finansowania Kościoła, co jest niezbędne także dla normalnego funkcjonowania demokratycznego państwa. 

Swego rodzaju fenomenem było podniesienie w Polsce głowy przez garstkę wyznawców "naukowego poglądu na świat", niepotrafiących przyjąć do wiadomości, że także w XXI w. żyją ludzie wierzący w Boga i w państwie demokratycznym mają te same prawa jak ci, którzy nie wierzą. Odradzanie się w Polsce partii agresywnej, opartej na kłamstwie, na totalnej wrogości do Kościoła i wiary jest zjawiskiem groźnym dla całego społeczeństwa i dla właściwego wizerunku państwa prawa. 

Czy mamy zamiar powrócić do czasów realnego socjalizmu, które narzucało społeczeństwu jedynie słuszny pogląd? Dla polityków z tamtego środowiska kłamstwo było regułą. Niestety, tę samą metodę wybrali niektórzy politycy przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi, mnożąc kłamliwe oskarżenia pod adresem Kościoła. Znalazł się i taki, który uznał, że oskarżenie instytucji kościelnych o nadmierne zyski, otrzymane dzięki Komisji Majątkowej, będzie lepiej brzmiało i urośnie do rangi wykrytego dopiero co skandalu, jeśli poda się je w cyfrach sprzed denominacji pieniądza w Polsce, wprowadzonej 1 stycznia 1995 r. Denominacja polegała na odcięciu czterech zer, czyli za 10 000 zł otrzymywało się 1 zł. 

Mocniej brzmi zarzut wyłudzenia miliardów niż tysięcy. Milczeniem pomijano fakt, że Kościołowi zwracano tylko tę własność, która została mu zagrabiona wbrew obowiązującemu prawu ustalonemu przez władze komunistyczne. Legalne odzyskiwanie własności kłamca nazwie wyłudzeniem, bo to także atrakcyjniej brzmi, a tłum to kupi. Warto by spytać dzisiejszych naśladowców realnego socjalizmu, dlaczego utworzono Fundusz Kościelny. Otóż nie dlatego, żeby pieniądze z niego szły na Kościoły i związki wyznaniowe, ale by mieć narzędzie walki i poróżnienia wspólnot religijnych między sobą. Z tego Funduszu dotowane były przede wszystkim, zresztą w minimalny sposób, religijne wspólnoty mniejszościowe, a nie te, którym zabrano o wiele więcej. 

Punktem wyjścia poważnych rozmów państwa z Kościołem w sprawach finansowych nie musi być ustalanie realnych strat poniesionych przez Kościół w czasach komunizmu. Tego, jak dotąd, nikt nie potrafił wyliczyć. Istotą sprawy jest zrozumienie, że Polska potrzebuje Kościoła, a Kościół Polski. Nie chodzi o historię, ale o współczesność, w której zarówno państwo, jak i Kościół mają prawo istnieć i powinny podjąć harmonijne współdziałanie dla dobra ludzi, którzy są obywatelami państwa i członkami Kościoła. 

Żadne demokratyczne państwo nie straciło na tym, że zezwoliło opłacać obywatelom wybrany przez siebie Kościół dobrowolnym odpisem podatkowym. W jakiej wysokości? To sprawa do ustalenia. Nie ma potrzeby reagować newralgicznie na spór o likwidację Komisji Majątkowej czy Funduszu. Cały problem został rozdmuchany przez media jako konflikt na śmierć i życie. Tak nie jest. Jeśli nawet w negocjacjach pojawiają się projekty trudne do przyjęcia przez drugą stronę, budzi nadzieję to, że nie są to decyzje, ale propozycje i można w tej sprawie dojść do porozumienia. I takie porozumienie jest potrzebne. 

 

eMBe/GazetaKrakowska