"Walka z mową nienawiści to koncept wymyślony przez liberalne elity, który nie ma łagodzić obyczajów, tylko cenzurowanie części wypowiedzi o prawicowym charakterze" - mówi Bronisław Wildstein komentując ogłaszaną przez totalną opozycję walkę z mową nienawiści.

W rozmowie radia Wnet.FM publicysta podkreślił, że totalna opozycja poprzez tragiczne wydarzenia w Gdańsku i śmierć Pawła Adamowicza, będzie starała się wprowadzić twardą ideologię i ograniczyć wolność słowa. Wszystko to odbywać się będzie pod hasłem walki z mową nienawiści.

"Nowe media społeczności dały wszystkim prawo uczestnictwa w życiu publicznym, ale nie stworzyło to nowej agory dyskusji o dobru wspólnym, tylko podzieliło nas na walczące plemiona. W internecie nie ma miejsca na argumentowanie swoich poglądów, bo w przekazie składającym się z kilkunastu znaków nie ma na to miejsca, ale jest na to, żeby komuś przykopać" - mówił Wildstein.

Komentator sceny politycznej odniósł się również, że wydarzeń z Francji i protestu żółtych kamizelek. Zdaniem Bronisława Wildsteina nie jest to tylko i wyłącznie polityczna walka z prezydentem Macronem, ale pokaz tego, że społeczeństwo w Europie się przebudza i chce doprowadzić do znacznej zmiany w polityce.

"Mamy do czynienia z buntem narodów, które były ubezwłasnowolnione przez oligarchię europejską, a teraz zaczynają dopominać się o swoje prawa. Przejawem takiego buntu jest ruch „żółtych kamizelek”. We Francji ostatnie sondaże poparcia dla partii politycznych pokazują, że Zgromadzanie Narodowe Marie Le Pen zdecydowanie wyprzedza partię prezydenta Macrona. W siłę rosną partie protestu, a słabą siły establishmentu. To jest długotrwały proces załamywania się porządku europejskiego, który miał być spełnieniem historii. (…) Okazało się, że świat stworzony przez unijne elity nie jest najszczęśliwszym, a historia się nie skończyła" - komentował.

"Te protesty to wołane o demokracje, bo oligarchia to przeciwieństwo demokracji. (…) ale odzyskanie demokracji na zachodzie nie będzie takie łatwa, a w naszej części Europy przetrwały tradycyjne partie konserwatywne jak PiS czy Fides, które są przeciwwagą dla partii lewicowych, podczas gdy na zachodzie partie prawicowe zostały skolonizowane przez lewą stronę polityczną" - dodał Wildstein.

Ostatnim tematem poruszanym w trakcie programu były problemy z Brexitem, a dokładniej negocjacje związane z "umową brexitową" i głosowania w brytyjskim parlamencie.

"Takie polityczne rozwody zawsze są trudne, zwłaszcza kiedy jedna ze stron, a chodzi tutaj o unijnych urzędników, podkreśla, że jeżeli ktoś wychodzi ze wspólnoty, to musi za to słono zapłacić. Wydaje się również, że Anglia, podejmując decyzję o wyjściu z UE, nie była przygotowana na wszystkie konsekwencje. (…) Słowa o tym, że Wielka Brytania musi zostać ukarana, że wszyscy, którzy będą nieposłuszni, to będą musieli ponieść karę, w końcu obrócą się przeciwko samej wspólności" - podsumował publicysta.

mor/Wnet.FM/Fronda.pl