Jeszcze w 2014 roku brytyjscy urzędnicy domagali się pozwolenia, by siłą zaprowadzić brytyjską matkę to szpitala, gdzie miała zostać sterylizowana wbrew swojej woli. Urzędnicy argumentowali przed sądem, że sterylizacja jest konieczna, bo – uwaga! – zdrowie kobiety zostanie narażone na ryzyko, jeżeli miałaby jeszcze więcej dzieci.

Urzędnicy chcieli w ten sposób „pomóc” kobiecie, bo stwierdzono u niej jakoby… problemy z nauką. Najpierw próbowali skłonić ją, by przyjmowała środki antykoncepcyjne, a gdy to nie poskutkowało, udali się ze sprawą do sądu.

Sąd przyznał urzędnikom rację stwierdzając, że sytuacja jest „wyjątkowa” i sterylizacja leży „w najlepszym interesie” kobiety. Wszystko ma być w dodatku zgodne z prawem. Oczywiście wszyscy naokoło przekonują, że cała sprawa nie ma niczego wspólnego z eugeniką, a jedynie z „terapią”.

Proponujemy jednak, by nie bawić się w takie niepotrzebne półśrodki. Postępacy powinni pójść od razu za wzorem nieustraszonych rewolucjonistów z Chin i ogłosić, że odtąd dzieci można, owszem, rodzić, ale tylko za pozwoleniem. Przecież ciąża jest ryzykowna, każdy przypadek trzeba więc gruntownie przebadać. Tak, by podatnik nie musiał płacić za ewentualne leczenie matki i dziecka. A jakby się jakaś nadprogramowa ciąża zdarzyła – to „wyjątkowe”, „zgodne z prawem” i „terapeutyczne” dzieciobójstwo na pewno rozwiąże problem. 

pac/life news