"Nie ma buntu w PSL po dołączeniu do Koalicji Europejskiej; oprócz dwóch przypadków, które nie są jakimś zaskoczeniem, nie ma innych sygnałów o odejściach" - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z PAP. Czy to dobra mina do złej gry przewodniczącego?

W zasadzie od momentu oficjalnego przedstawienia decyzji o dołączeniu PSL do Koalicji Europejskiej słychać głosy, że w partii wrze. Lokalni działacze, zdaniem sejmowych publicystów, mają być bardzo niezadowoleni z decyzji.

Współpracę źle oceniał m.in. znany działacz ludowców, lider zespołu Bayer Full Sławomir Świerzyński, który zrezygnował z członkostwa w partii.

"Ja nie robię tego z tego powodu, że idę do innej partii, bo nie idę, ja po prostu występuję z PSL na znak protestu, że ja się nie godzę z taką obecną linią polityczną partii" - mówił.

Oficjalnie przystąpieniu do KE sprzeciwiły się także powiatowe struktury w Chełmie.

"Jest jeden powiat, w którym może być ktoś niezadowolony, bo akurat tam ma koalicję z PiS. Sami chcieli tej koalicji i nikt im w tym nie przeszkadzał, bo to jest sprawa powiatu. Ja im nie bronię, bo to jest wolna i demokratyczna partia" - skomentował Kosiniak-Kamysz.

Wydaje się jednak, że tłumaczenia lidera PSL są tylko dobrą miną do złej gry, a partię od wewnątrz trawi ogromny kryzys.

mor/PAP/Fronda.pl