Wszystkie pozostałe kraje Unii Europejskiej Tusk po prostu zignorował.

Przeciwko jego decyzji zbuntowały się mniejsze kraje strefy euro. Belgia, Holandia i Luksemburg zdecydowanie skrytykowały pomysł Donalda Tuska, by organizować naradę w sprawie Grecji w tak ograniczonym gronie. To przecież ewidentna legitymizacja swoistego koncertu mocarstw, który widzieliśmy już wielokrotnie w związku z Ukrainą.

Współpracownicy Tuska tłumaczyli, że nie chciał organizować większego spotkania, bo przerodziłoby się w krytykę Grecji. Zdecydował więc, że wystarczą Berlin, Paryż i finansiści…

„To jest błąd w metodzie. Belgia nie dała mandatu ani Francji, ani Niemcom, żeby negocjowały w ich imieniu” – powiedział premier Belgii, Charles Michel, jak podaje „Polskie Radio”. Podobnego zdania są wspomniane już Holandia i Luksemburg, które zażądały spotkania z przewodniczącymi Rady Europejskiej. Tusk zapowiedział wreszcie, że zorganizuje też osobny szczyt w sprawie Grecji, tym razem całej eurogrupy. Okazało się jednak, że… nie było już chętnych.

bjad/polskie radio