"Osoby zatrudnione kiedyś w sieci uznały, że przyszła ich pora" – powiedział „Dziennikowi Gazecie Prawnej” mec. Lech Obara z Kancelarii Radców Prawnych i Adwokatów Lech Obara i Współpracownicy. Odniósł się do decyzji byłych pracowników dyskontu Biedronka, którzy zamierzają walczyć z siecią o odszkodowanie. Pozew zbiorowy jest na ukończeniu.

Byli pracownicy Biedronki postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i złożyć zbiorową skargę. Sprawa sięga kilkunastu lat wstecz, ale prawnicy są przekonani, że można ją wygrać. Pozew dotyczy naruszenia prawa do bezpiecznych i higienicznych warunków pracy. Mowa o kasjerach-sprzedawcach, których obowiązkiem było m.in. rozładowywanie dostaw. Krzywdę wyceniają od 7,5 tys. zł do 48 tys. zł w przypadku poszczególnych pracowników.

Na wokandę może też wrócić sprawa nierozliczonych nadgodzin, które Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi wyceniło obecnie na 306 mln zł.

Właściciel sieci nie zgadza się z zarzutami. „Wszystkie sprawy, które toczyły się z powództw byłych pracowników Biedronka o godziny nadliczbowe, zostały prawomocnie zakończone” – zaznaczył rzecznik przedsiębiorstwa Jeronimo Martins, właściciela Biedronki. Dodał, że sieć przykłada wagę do tego, aby warunki pracy były zgodne z obowiązującymi przepisami prawa pracy i BHP.

Lech Obara uznał, że w sprawie godzin nadliczbowych powinna wystąpić prokuratura, która ma dostęp do wszystkich akt sprzed lat. – Sprawa wykracza poza możliwości jednej kancelarii. Liczymy na przychylność prokuratury i na to, że pracownicy doczekają się sprawiedliwości – dodał.

daug/tvp.info