Były dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, prof. Paweł Machcewicz twierdzi, że we wtorek pod jego nieobecność, do jego mieszkania zapukali agenci CBA. 

"Dzisiaj wieczorem do mojego domu w Warszawie przyjechało dwoje agentów CBA. Zastali mojego syna, któremu najpierw powiedzieli, że „byli w pobliżu i zajrzeli przy okazji”, potem, po wylegitymowaniu, okazało się, że przyjechali specjalnie z Gdańska. Poszukiwali mnie, wypytywali się od jak dawna jestem zagranicą i kiedy będę w Polsce. Następnie zostawili telefon agenta CBA, który ma mnie przesłuchiwać w sprawie rzekomego działania „na szkodę Muzeum II Wojny Światowej”- napisał Machcewicz w e-mailu przesłanym do mediów we wtorek późnym wieczorem. 

Jak poinformował były dyrektor muzeum, wezwanie może odebrać dopiero 6 grudnia, gdy przyjedzie na promocję swojej książki o Muzeum II Wojny Światowej

"Wtedy dopiero skontaktuję się z CBA, o ile dokument potwierdzi informacje i dane podane ustnie mojemu synowi przez funkcjonariuszy CBA"- podkreślił. Dlaczego przesłał taką informację do mediów? Ponieważ, jak zaznaczył, "nie wie, co się może wydarzyć", gdy przyjedzie do Polski, a "w takich sytuacjach jawność jest najlepszą bronią".

CBA wkroczyło do Urzędu Miasta Gdańska, w poszukiwaniu umowy o współpracy magistratu z Muzeum II Wojny Światowej, podpisanej w 2009 r., a także aneksu do tej umowy, na mocy którego Muzeum utraciło prawo do korzystania z miejskich gruntów na Westerplatte. Centralne Biuro Antykorupcyjne działało wtedy na zlecenie gdańskiej Prokuratury Okręgowej, badającej sprawę domniemanego działania na szkodę instytucji publicznej. Zawiadomienie napisał obecny dyrektor Muzeum, dr Karol Nawrocki, którego zdaniem, ze względu na "brak formalnego porozumienia pomiędzy Muzeum a miastem", ograniczone jest lub wręcz uniemożliwione podejmowanie działań dotyczących zagospodarowania miejsca tak znaczącego dla historii Polski, jak pole bitwy na Westerplatte. 

yenn/gdansk.pl, Fronda.pl