Joanna Jaszczuk, Fronda.pl: TVN24 wyemitował wczoraj materiał pod tytułem: „Wszystkie teorie Macierewicza”. Redaktor Gazety Wyborczej, Jarosław Kurski z pewną dozą złośliwości skomentował to na Twitterze, przypominając jeszcze o trzech osobach, które miały przeżyć katastrofę.

Cezary Gmyz (Telewizja Republika, Do Rzeczy): Wypowiedź Antoniego Macierewicza była oparta na zeznaniach pana Tomasza Turowskiego, który miał witać prezydenta Lecha Kaczyńskiego i delegację na lotnisku w Smoleńsku, był więc obecny w tym miejscu. Tę samą wersję potwierdziły w swoich zeznaniach inne osoby obecne wtedy na lotnisku. Również Rosjanie przekazali informację o trzech osobach, które przeżyły. Konkretnie, ze strony rosyjskiej miało paść sformułowanie: „dawały odruchy życiowe”. Ta wypowiedź Antoniego Macierewicza została całkowicie zmanipulowana przez mainstreamowe media. Obecnemu szefowi MON przypisano słowa, których nie powiedział. Antoni Macierewicz odnosił się jedynie do zgromadzonego materiału dowodowego.

Jak mógłby się Pan odnieść do takich materiałów?

Właśnie zapoznałem się z drugim materiałem dotyczącym rzekomo nowych nagrań z kokpitu TU-154. Nie jest to nowa sprawa, była już relacjonowana przez RMF FM. Autorzy tego materiału dotarli natomiast do „oczyszczonego” nagrania. W moim przekonaniu jest to manipulacja, ponieważ nie podano nawet źródła materiału. Jestem na 90% przekonany, że został „przyrządzony” przez ludzi, którzy od dawna bazują na rosyjskiej propagandzie, mianowicie przez braci Artymowiczów. Występ w tym materiale dziennikarskim niejakiego Jana Osieckiego, który również znany jest z tego, że propaguje wersję przedstawianą przez stronę rosyjską, także budzi poważne zastrzeżenia co do rzetelności materiału.

10 kwietnia obejrzałam w TVN dokument Ewy Ewart, „W milczeniu”. Wypowiedzi rodzin ofiar były przeplatane zdjęciami czy nagraniami z miejsca katastrofy. W materiale tym kilkakrotnie pojawiała się brzoza, w różnych momentach, w różnych ujęciach. Nie wiem, na ile było to przypadkowe, na ile mogło być pewną sugestią zderzenia Tupolewa z brzozą.

Teoria dotycząca zderzenia z brzozą wydaje się skrajnie niewiarygodna. Wystarczy przyjrzeć się zdjęciom z miejsc katastrof lotniczych, w których samolot rozbił się w lesie. Chociażby katastrofa samolotu rządowego, która miała miejsce w 1973 roku w Goleniowie pod Szczecinem. O wiele mniejszy od Tupolewa An-24 wyciął kilometr lasu zanim runął na ziemię. Dlatego też utrzymywanie, że jedna brzoza mogła doprowadzić do katastrofy o wiele większego samolotu jest niepoważne.

Czy rzeczywiście możemy mówić o celowej manipulacji ze strony TVN24?

Podanie przez TVN tej informacji bez wskazania źródła, z którego pochodzi to nagranie jest dla mnie przede wszystkim błędem warsztatowym. Jeżeli tę wersję nagrania przygotowali Paweł i Andrzej Artymowiczowie, są to ludzie, którzy od wielu lat wspierają rosyjską wersję wydarzeń. Sam fakt ukrycia przez TVN pochodzenia tego nagrania świadczy dobitnie, że twórcy po prostu się go wstydzą.

Przedstawiciele poprzedniego rządu również kluczą na temat tej katastrofy, unikają odpowiedzi bądź tłumaczą, że PiS wykorzystuje ją do celów politycznych. Niedługo przed rocznicą katastrofy poprzednia premier, Ewa Kopacz, udzieliła wywiadu w TVP Info. Zapytana o cel wizyty na lotnisku w Smoleńsku tuż po katastrofie i o identyfikację ciał ofiar, unikała odpowiedzi na te pytania.

Jeśli chodzi o p. Ewę Kopacz, wielokrotnie kłamała na temat tego, co wydarzyło się w Moskwie. Mówiła między innymi o przekopywaniu ziemi w Smoleńsku na metr głębokości. Utrzymywała również, kłamiąc w pełni świadomie, że w sekcjach zwłok w Moskwie brali udzial polscy medycy sądowi. Wiemy, że nic takiego nie miało miejsca, że jest to kłamstwo. Ówczesna minister zdrowia do tej pory za te kłamstwa nie przeprosiła.

Czy kiedykolwiek doczekamy się wyjaśnienia przyczyn tej katastrofy?

Na pewno mam taką nadzieję, nie mogę mieć jednak pewności. „Klucz” do wyjaśnienia wydarzeń w Smoleńsku z 10 kwietnia 2010 roku znajduje się w Rosji. Tak długo, jak na Kremlu zasiada oficer KGB, Władimir Putin, prawdy nie poznamy, ponieważ nikt nie ma takiego interesu. Wręcz przeciwnie, chodzi tu o to, by ją jeszcze bardziej zaciemnić.