"Dziennik Łódzki" ujawnia, jak wyglądała sytuacja podczas akcji ratowniczej na S8. "Dyspozytor łódzkiego pogotowia przyjął zgłoszenie o 23.31, jednak zamiast od razu wysłać karetkę, to operatorem CPR dyskutował przez kilka minut o tym, gdzie naprawdę miał miejsce wypadek. Panowie nie wiedzieli nawet, czy do tragedii doszło na A2 czy na S8. Nic więc dziwnego, że na miejscu rozpętał się chaos". Później jak już dyspozytorzy sobie pogawędzili wysłano karetkę o która zjawiła się na miejscu katastrofy o 23.57 czyli 26 minut po wypadku. Zespół ratowników od razu powiadomił bazę o 7 rannych: "Mimo bardzo trudnych warunków atmosferycznych (bardzo gęsta mgła, widoczność ok. 0,5 m) ocenił miejsce zdarzenia, wstępną ilość osób poszkodowanych, obszar zdarzenia. Zebrane informacje zostały przekazana do CPR–Łódź. Następnie zespół przekazał koordynowanie medycznymi czynnościami ratunkowymi lekarzowi ze specjalistycznego zespołu ratownictwa medycznego ze Skierniewic - tłumaczy "Dziennikowi Łódzkiemu" Daniel Aptapski, dyrektor rawskiego szpitala.

Po kilku minutach nadjeżdżają specjalistyczne ambulanse z Rawy Mazowieckiej i Skierniewic. Lekarz z jednej z nich przekazuje do dyspozytora, że więcej karetek nie potrzeba, dlatego ambulanse, które jadą na pomoc rannym zostają zawrócone. Później jednak okazuje się, że dodatkowa pomoc musi jednak trafić na miejsce. To 0.56, więc ranni czekają na pomoc już 50 minut. O 1:02 przyjeżdżają ratownicy z Mszczonowa. Ich raport jest przerażający. Na miejscu są 3 karetki i nie ma lekarza, który twierdził wcześniej, że koordynuje działania ratownictwa medycznego - mówi "Dziennikowi Łódzkiemu" Wiktor Łapiński.

Dopiero około 2 w nocy lekko ranni trafili do specjalnego, ogrzewanego namiotu rozstawionego przez straż. Do tego, jak ustalił "Dziennik Łódzki", gdy pierwsza karetka odjeżdżała do Łodzi, w pojazdach wciąż byli uwięzieni ranni.

Istny horror! Sami organizatorzy akcji ratunkowej tak się tłumaczą: "Działaliśmy zgodnie z obowiązującymi procedurami. Niestety problemy z koordynacją działań na miejscu wynikały głównie z błędnych informacji zwrotnych, jakie otrzymywał nasz dyspozytor w Łodzi - tłumaczy Danuta Szymczykiewicz, rzecznik Wojewódzkiej Stacji ratownictwa Medycznego w Łodzi.

Co na to minister zdrowia Pan Arłukowicz. W przyjacielskiej atmosferze na Twetterze odpowiada Kuźniarowi: "

To jest po prostu horror i totalny upadek państwa Polskiego rządzonego przez Donalda Tuska i jego ludzi. Dla Polaków powinien być to jasny sygnał, że za wszelką cenę trzeba przegonić tych ludzi z polityki i odebrać im władzę, bo po prosru nie potrafią zagwarantować nam bezpieczeństwa.

mod/Dziennik Łódzki