Fronda.pl: Ostatnie tygodnie to głośnie sprawy księży Lemańskiego i Mądla. Można usłyszeć, że to kapłani niepokorni, trwają wokół ich osób ostre dyskusje zarówno w mediach jaki wśród wiernych. A jednak wobec księży-zawadiaków z przeszłości, nawet z XX wieku, dzisiejsi niepokorni wypadają blado. Przywołałeś na facebooku niezwykle barwną postać księdza Eugeniusza Okonia. Dlaczego wydała Ci się ona adekwatna dziś?

Michał Barcikowski: Zacznijmy od tego, że nie mam ochoty na ocenianie autentyzmu czyjegoś buntu. To są indywidualne historie, które oby ostatecznie skończyły się z pożytkiem dla wszystkich. Jeśli przywołałem postać przedwojennego, komunizującego kapłana i działacza społecznego ks. Okonia to tylko by pokazać, że napięcia wewnątrz wspólnoty Kościoła, także pomiędzy księżmi a ich zwierzchnikami to nie jest zjawisko współczesne.

Jednak ksiądz Okoń jest postacią niezwykle barwną, ale także chyba przykładem kapłana “z problemami”, z którego perypetii można jednak wziąć pozytywny morał. Na czym polegały jego trudności z przełożonymi?

Trudności z przełożonymi to konsekwencja jego bardzo radykalnego zaangażowania na rzecz reformy stosunków własnościowych na wsi. Zwolennik parcelacji wielkiej własności ziemskiej nawet przymusowo i bez odszkodowania był przy tym człowiekiem obdarzonym niezwykle porywczym temperamentem i skłonnością do nie przebierania w słowach i czynach. W 1919 r. był jednym z organizatorów i przywódców tzw. Republiki Tarnobrzeskiej, która obejmowała kilka powiatów wokół Tarnobrzegu i która nie uznawała władz odrodzonej Polski. Tworzący ją chłopi przystąpili do zajmowania ziemi należącej do miejscowych arystokratów, a z czasem po prostu do rabowania dworów i atakowania wszystkich tych, których uważali za sprzymierzenców ziemiaństwa, czyli Żydów i księży. Powstanie to zostało krwawo stłumione przez wojsko (kilkunastu zabitych, masowe stosowanie chłosty i konfiskat majątku) a w propagandzie PRL pokazywane i łączone ściśle, choć nie do końca słusznie z rewolucją bolszewicką w Rosji.   

Jaki był cel założenia tej republiki? Czy za to już spotkały go jakieś kościelne kary?

Akurat sam cel, czyli parcelacja wielkiej własności ziemskiej nie był zbyt kontrowersyjny i w tej czy innej formie akceptowały go wszystkie siły polityczne, natomiast zgrozę budziły rewolucyjne metody, połączone z przemocą i rabunkiem. Samego ks. Okonia władze kościelne suspendowały w 1919 r., ale raczej nie za całokształt działalności, tylko za konkretne, szczególnie spektakularne przejawy jego działalności bezpośrednio wymierzone w Kościół, takie jak zakłócanie niedzielnych nabożeństw organizowanymi przez siebie wiecami czy notoryczne uchylanie się od spełaniania swoich podstawowych, kapłańskich obowiązków. Sam ks. Okoń nie przebierał w słowach w swoich atakach na to, co uznawał za pazerność księży na dobra materialne. Domagał się m. in wprowadzenia “cen maksymalnych” za posługi religijne. Pamiętajmy, że jakkolwiek forma zaangażowania społecznego ks. Okonia z pewnością nie była typowa, to sam fakt zaangażowania duchownych w życie społeczne i polityczne był w tamtych czasach czymś normalnym i często spotykanym. Księża zostawali posłami (jak ks. Okoń zresztą), zakładali banki spółdzielcze, biblioteki itp.

Jako poseł też należał do bardziej wojowniczych parlamentarzystów?

Z pewnością gwałtownie i nie przebierając w słowach walczył o to, co uważał za słuszne. Pamiętajmy jednak, że ówczesna kultura polityczna cechowała się daleko bardziej posuniętą tolerancją dla agresji nie tylko werbalnej, niż dzisiejsza. Gwałtownie i nie przebierając w słowach przemawiało wielu posłów z różnych opcji politycznych. Ks. Okoń miał przy tym usposobienie sprzyjające takiej agresji: gwałtowny, niecierpliwy, obdarzony niewątpliwym talentem mówcy wiecowego. Zapędzał się w swej retoryce tak daleko, że potrafił w czasie jednego z wieców pod kościołem krzyczeć w stronę celebrującego właśnie msze proboszcza, że zamiast “Pan z wami” powinien mówić “Chłop z wami”. 

Poza salą sejmową był jeszcze bardziej aktywny?
Tak, jego zwolennicy byli postrachem wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób związani byli z dworami. Często dochodziło do zamieszek i egzekwowania siłą naprawy prawdziwych bądź wyimaginowanych krzywd. Ale znów podkreślmy: działalność bojówkarska to w ówczesnej Polsce mało chwalebna norma. Sam ks. Okoń stanął kilkakrotnie przed sądem pod różnymi zarzutami, ale za każdym razem był uniewinniany. 

Jakie były jego dalsze losy?

Po 1927 r. wycofuje się jednak z czynnej działalności politycznej. Złożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze wyraźne dryfowanie jego stronnictwa w kierunku związków z komunistami. Mimo całego swojego radykalizmu na współpracę ze środowiskami wrogimi istnieniu niepodległej Polski zgodzić się nie chciał. Drugim czynnikiem było uchwalenie przez Sejm w 1925 r. ustawy o reformie rolnej. Z pewnością nie tak radykalna, jak sobie tego życzył ks. Okoń (przewidywała parcelację wielkich majątków stopniowo i za odszkodowaniem) tym nie mniej proces, o który walczył wreszcie się rozpoczął. Zapewne dokonał też jakiegoś gruntownego przemyślenia własnej kondycji, również duchowej i uznał, że chce być przede wszystkim kapłanem w łączności z Kościołem Katolickim. Poprosił biskupa przemyskiego o zdjęcie suspensy i po odbyciu kilkumiesięcznej pokuty w klasztorze Bernardynów w Dukli został skierowany do pracy jako pomoc duszpasterska w parafii Radomyśl. Odprawiał msze, spowiadał, katechizował dzieci. Po II wojnie światowej został nawet mianowany proboszczem jednej z parafii. Ciekawe, że ówczesny Kościół tak samo, jak nie wahał się ukarać go suspensą tak samo, gdy odbył karę, nie wahał się skierować go do normalnej pracy w parafii, z czasem nawet powierzając mu funkcję proboszcza.

Ks. Okoń ma również piękną kartę patriotyczną.

Tak, chodź on sam zapewne uznałby swoją działalność na rzecz sprawiedliwych stosunków ekonomicznych na wsi za wynikające z pobudek patriotycznych. Ale są też inne, wywołujące mniej kontrowersji przykłady takiej jego działaności. Już w czasie I wojny światowej zgłosił się dobrowolnie do pełnienia funkcji kapelana w austriackich obozach jenieckich, gdzie przetrzymywano wielu Polaków z armii rosyjskiej. W czasie II wojny światowej był jednym z kapelanów Armii Krajowej na Podkarpaciu. W pewnym momencie musiał wręcz się ukrywać przed Niemcami by uniknąć aresztowania. Po wojnie na krótko aresztowany przez władze komunistyczne został jednak zwolniony, gdy przypomniał o swoim udziale w republice Tarnobrzeskiej, do której władze komunistycznej Polski chętnie się odwoływały. Żadnej współpracy z nową władzą ks. Okoń jednak nie podjął.

Nie uchylał się też od pomocy Żydom zagrożonym Zagładą.

Wystawiał fałszywe świadectwa chrztu i pośredniczył przy znajdowaniu trwałej kryjówki u polskich rodzin. Wśród żydowskich rodzin, którym pomógł była m. in. rodzina Lewinkopfów, wśród, której był znany później i kontrowersyjny pisarz Jerzy Kosiński. Swoje ocalenie zawdzięcza on właśnie ks. Okoniowi.  

Rozmawiał Tomasz Rowiński