W "Gazecie Wyborczej" ukazał się list otwarty podpisany przez kilkudziesięciu intelektualistów, w głównej mierze historyków, potępiający profesora Bogdana Musiała. Do tej sprawy odniósł się Marek Jan Chodakiewicz, zwracając uwagę na źródło owej tak zaciekłej krytyki profesora. 

Chodakiewicz zwrócił uwagę, że głównym powodem, dla którego musiał spotkał sie z aż tak zmasowanym atakiem ze strony środowiska bliskiego poglądami "Wyborczej", jest fakt, że niejednokrotnie w swoich wypowiedziach ośmielał się skrytykować polskie elity intelektualne i profesorów wyższych uczelni, którzy swej pozycji dorobili się nie dzięki umiejętnościom, wiedzy i ciężkiej pracy, ale dzięki lizusostwie i politycznym układom. 

Chodakiewicz zwraca też uwagę na to, na co uwagę niejednokrotnie zwracał Musiał. Że owe układy rzecz jasna nie brały się znikąd, lecz były naturalnym pokłosiem i kontynuacją systemu komunistycznego. Jak pisze Chodakiewicz o karierach polskich naukowców:

"Trwają na tych stanowiskach w wyniku kontynuacji układu postkomunistycznego w nauce. Wielu to prymusi selekcji negatywnej w komunie. Tacy, którzy potrafili się umiejętnie podlizać, wspiąć na karkach lepszych od siebie. Niektórzy z prymusów to naturalnie resortowe dzieci. Rodzice ubecy załatwili pociechom synekury wraz z tytułami".

Dalej zauważa, że wraz z transformacją ustrojową dokonała się w owych naukowcach również swoista metamorfoza. Wcześniej wychwalający władzę czerwoną, zaczęli bowiem wg obserwacji Chodakiewicza wychwalać władzę "różową" - nową, europejską, demokratyczną. Jednak choć władza się zmieniła, pewne mechanizmy pozostały niezmienne:

"Temat ten sam: zwalczanie polskiego patriotyzmu, Kościoła, tradycji, wolności, rodziny, własności prywatnej (tym razem przez zabójcze podatki, a nie kolektywizację). Wystrój ich inny: „europejski”, a nie sowiecki. Transformacja" - pisze Chodakiewicz.

Miernocie i przeciętniactwu profesorów, którzy dorobili się swej pozycji dzięki układowi, przeciwstawia on pracowitość i realną wartość intelektualną Musiała, opisując jego drogę od zwykłego chłopaka z Małopolski, przez górnika z kopalni "Wujek" i człowieka związanego z "Solidarnością", aż po historyka i specjalistę od historii najnowszej, którym został po emigracji do Niemiec i wielu latach trudnych studiów.

"W 1985 roku uciekł do Niemiec, gdzie zaczął na potęgę czytać i uczyć się. Ukończył uczelnie wyższe w RFN i w Wielkiej Brytanii. Sam. Praktycznie bez żadnej pomocy, bez znajomości. Siłą woli, wytrwaniem, zacięciem i ambicją. Wspiął się na najwyższe szczeble naukowe. Jest chłopakiem z „Solidarności” i mam nadzieję, że „Solidarność” się o niego upomni. Solidarność narodowa." - pisze o Musiale Chodakiewicz, dodając że ogromną zasługą tego naukowca jest fakt, że pisze również w języku niemieckim, podejmując tak trudne tematy jak relacje polsko-żydowskie i odkłamując często zafałszowaną historię Polski.

CZYTAJ WIĘCEJ NA: nczas.com/publicystyka/sprawa-bogdana-musiala/

emde