Pod koniec lat 60. współpracownicy kardynała Stefana Wyszyńskiego szukali miejsca, gdzie prymas mógłby wyjechać i odpocząć. Z miejsca odpoczynku i odskoczni, Choszczówka stała się osobnym rozdziałem w życiu Prymasa Tysiąclecia. Zbiornik nowych sił Miłości - tak kardynał opisywał to miejsce na północnych peryferiach Warszawy. W Choszczówce mają nadzieję, że beatyfikacja przyczyni się do lepszego poznania prymasa jako człowieka i duszpasterza.

Ponadhektarowa posiadłość w Choszczówce otoczona lasami została zakupiona przez kardynała Wyszyńskiego w 1969 roku. Chodziło o stworzenie prymasowi azylu podobnego do Lasek, które wtedy stały się jednak miejscem na tyle popularnym, że kardynałowi trudno byłoby o ciszę i samotność.

Moją przewodniczką po Choszczówce jest Michalina Jankowska, dyrektor Instytutu Prymasowskiego, zajmującego się upowszechnianiem dziedzictwa Prymasa Tysiąclecia. Choszczówka to również ważne miejsce dla wspólnoty życia konsekrowanego - Instytutu Prymasa Wyszyńskiego, znanego wcześniej jako Instytut Świecki Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła założony przez prymasa i Marię Okońską.

To właśnie Maria Okońska wraz z biskupem Bronisławem Dąbrowskim, sekretarzem Konferencji Episkopatu Polski, przybyli do Choszczówki w 1969 roku. "Z Miodowej jechało się 15 minut, nie było świateł, takiego ruchu, Maria się zachwyciła a biskup Dąbrowski mówił - nie zachwycaj się, bo nam jeszcze cenę podwyższą" - opowiada Michalina Jankowska. Przygotowanie domu do potrzeb wspólnoty zajęło około 1,5 roku. Z salonu państwa Pietrusińskich zrobiono kaplicę domową, na piętrze nad kaplicą wyodrębniono pokój prymasa z łazienką.

"Mówił, że to miejsce jest dla niego zbiornikiem nowych sił Miłości. Wiemy, że tak dla niego było. Mam nadzieję, że dla wszystkich, którzy tu przyjeżdżają, też tak jest, że z tego miejsca można zaczerpnąć" - mówi Michalina Jankowska. Wspomina też relacje członkiń Instytutu, mieszkających w Choszczówce. "Jak prymas przyjeżdżał z Miodowej - siny, zielony ze zmęczenia - to wystarczyło, że godzinkę pochodził po lesie i wracał całkiem innym, a jak wracał na miodową to siostry mówiły - co wyście zrobiły księdzu prymasowi" - dodaje dyrektor Instytutu Prymasowskiego.

W Choszczówce kardynał Wyszyński upodobał sobie spacery po ogrodzie i lesie. Spotykał się również z sąsiadami. "Choć przyjeżdżał tu na modlitwę i odpoczynek, ale był też człowiekiem pracy, jak miał do napisania jakiś ważny list pasterski, to szedł do kaplicy, modlił się, szedł na spacer, wracał, siadał do biurka i napisał już cały list" - opowiada Michalina Jankowska.

Polskie Castel Gandolfo

W Choszczówce bywał też kardynał Karol Wojtyła. To właśnie tu spędził swą przedostatnią noc w Polsce przed wylotem na konklawe w październiku 1978 roku. Przydomek polskiego Castel Gandolfo stał się więc uzasadniony. Prymasowski azyl był również miejscem spotkań Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski. Obrady odbywały się w sali w podmurówce kaplicy.

Prymas był w Choszczówce co najmniej raz w miesiącu, głosząc dni skupienia dla wspólnoty. Przyjeżdżał też czasem więcej niż dwa razy w miesiącu na dzień lub dwa. Należy również pamiętać, że kardynał Stefan Wyszyński dzielił swe życie między archidiecezjami gnieźnieńską  a warszawską - wówczas bowiem prymasostwo oznaczało władzę nad tymi dwiema jednostkami.

Z okna pokoju księdza prymasa roztaczał się widok na piękny park. Posiadłość na peryferiach stolicy była doskonałym miejscem do spotkań, czasem poufnych. Kardynał Wyszyński lubił spacerować aleją lipową. "Wiadomo, że były zainstalowane podsłuchy i o ważnych sprawach nie rozmawiał u siebie w pokoju, tylko najczęściej spacerując w alejach albo właśnie pod kaplicą kurpiowską" - podkreśla Michalina Jankowska.

"Czasami mawiał - na Miodowej nic nie mogę zrobić, bo ciągle ludzie i ludzie. A tu przez kilka dni oczyszczam biurko z najtrudniejszych i najcięższych spraw" - zapisała Maria Okońska.

Kurpiowska chata, kurpiowska kaplica

Drugim etapem budowania prymasowskiej Choszczówki było powstanie kaplicy, dziś pod wezwaniem Jasnogórskiej Matki Kościoła. Miejsce mszy świętych i nabożeństw to duża drewniana chata z podmurówką, nadającą temu miejscu wygląd górskiego schroniska. Michalina Jankowska wspomina, że to dzięki znajomościom Janiny Michalskiej - jednej z trzech głównych postaci Instytut Świeckich Pomocnic - do Choszczówki 22 lipca 1973 roku przyjeżdża złożona chata. Wcześniej była 4-izbowym domem sołtysa na Kurpiach Białych, który zamienił na nieruchomość murowaną.

"22 lipca 1973 w Warszawie był Breżniew i wszyscy pilnowali jego bezpieczeństwa. A nikt nie kontrolował Jelczy, które sobie jeździły" - tak o transporcie chaty mówi dyrektor Jankowska. W podmurówce nowej nieruchomości w Choszczówce znalazł się kamień węgielny z Lourdes, poświęcony przez ks. prymasa.

Kaplicę oddano do użytku wspólnoty w 1975 roku. Kardynał Stefan Wyszyński często rozmawiał z sąsiadami, którzy mówili mu, że najbliższy kościół jest oddalony o 5 kilometrów. Dlatego też w pierwszą niedzielę Adwentu 1978 roku prymas zaprosił mieszkańców Choszczówki do uczestnictwa we mszach świętych. Te odprawiane są do dziś, w niedzielę o 10:30.

Kaplicę urządzał ksiądz prymas, na jej wystrój składają się prezenty z wielu miejsc, które odwiedzał. W ołtarzu z tabernakulum znajduje się pasyjka odlana z mosiądzu przez gdańskich stoczniowców. Przedstawia ukrzyżowanego Jezusa i podtrzymującą Go Maryję. "Maryja, na której ramieniu opiera się ciężar ciała Jezusa Chrystusa. Ten ciężar, który Ona niesie do dziś dnia jako Matka Kościoła. Ma on nam przypominać, że my też jako pomocnicy Matki Kościoła, jako oddani Jej niewolnicy, podsuwamy nasze ramię, ażeby wesprzeć Maryję w dźwiganiu tego ciężaru słodkiego, jakim jest Jezus Chrystus żyjący w swoim Kościele" - powiedział kard. Wyszyński przy poświęceniu kaplicy 21 sierpnia 1975 roku.

Dom Instytutu jest wypełniony pamiątkami, jakie otrzymywał ksiądz prymas. Szczególnym miejscem jest jego pokój, gdzie od razu zauważamy obraz Matki Bożej Częstochowskiej. Dla kard. Wyszyńskiego wykonał go toruński malarz Leonard Torwirt. To właśnie jego kopia cudownego Obrazu Jasnogórskiego peregrynuje po Polsce. Szczególny obraz prymas otrzymał na 15-lecie sakry biskupiej 12 maja 1961 roku. Ta data znajduje się na odwrocie dzieła. "To taka relikwia dla nas, bo ksiądz prymas gdziekolwiek jeździł, czy na wizytację, czy na bierzmowanie, czy na konklawe, to zawsze zabierał Ją ze sobą. Miał taki futerał skórzany, Matka Boża na pierwszym siedzeniu koło pana Stanisława, kierowcy, a ksiądz prymas z tyłu" - zaznacza Michalina Jankowska.

Kardynał Wyszyński miał również w zwyczaju wysyłanie podziękowań za otrzymane prezenty. Wystarczyło, że np. na otrzymanej książce był adres zwrotny. Fakt wysłania podziękowania notował ołówkiem na podarunkach. Dyrektor Instytutu Prymasowskiego podkreśla, że prymas zawsze mówił, że cechą ludzi z dobrego kruszcu jest wdzięczność. Przywołuje też historię budowy seminarium na Bielanach, współfinansowanego przez Polonię amerykańską. "Jedna z młodszych dziewczyn adresowała koperty z podziękowaniami i mówi - ten przysłał 2 dolary, a my mu wysyłamy kartkę, znaczek a to wszystko nawet te 2 dolary nie jest warte. A Ojciec odpowiada - nieważne, ważne, że przysłał, nie wiadomo ile to było te 2 dolary dla tego człowieka a wdzięczność się należy" - opowiada Michalina Jankowska.

Co zmieni beatyfikacja

Pytanie o znaczenie wyniesienia na ołtarze kard. Wyszyńskiego zadaję szefowej Instytutu Prymasowskiego na koniec naszej rozmowy. "Może zmieni się nasza wrażliwość na tę osobę. Co dla nas zmieni? Będziemy mieli jeszcze większego orędownika w niebie, to też dla nas powód do chluby że zostaje uznany przez Kościół" - mówi Michalina Jankowska. Jak zaznacza, Instytutowi i osobom, dla których prymas był bliski, zależy na tym, by żyć jego duchowością. "Wrażliwością na Boga i na drugiego człowieka. Może przez beatyfikację prymas stanie się bardziej 'popularny' albo bardziej poznany. Ksiądz prymas był osobą, która żyła realną obecnością Boga, do tego często zachęcał i wołał, że jesteśmy pobożni ale nasze życie odbiega od tej naszej pobożności. Nam bardzo potrzeba  takiej integralności człowieka, że jesteśmy cali w Panu Bogu" - podkreśla Michalina Jankowska. Jak dodaje, nawet w czasach stalinizmu gdy wierni pytali prymasa "co dalej będzie", ten odpowiadał - "nie wiem co będzie, jest Bóg, a my w nim". W jej ocenie, gdybyśmy przejęli się Bożą obecnością na serio, to życie współczesnego człowieka nie byłoby tak pełne goryczy i braku wzajemnej solidarności i miłości.

"Staramy się ukazywać prymasa jako człowieka bliskiego drugiemu. Duszpasterz - tak powiedział jak obejmował prymasostwo, mówił, że nie jest politykiem ani nikim takim. Może bardziej nasza historia ubrała go w spiż, powagę, nieugiętość, ale to był człowiek, który potrafił zauważyć drugiego,  tego najmniejszego. Oczywiście też odegrał ważną rolę w życiu społeczno-politycznym, ale to był duszpasterz z głęboką i aktualną duchowością" - mówi Michalina Jankowska. W jej ocenie, nie do końca odkrytym dziedzictwem kardynała Wyszyńskiego jest program ABC Społecznej Krucjaty Miłości, ogłoszony w liście pasterskim na Wielki Post w 1967 roku. "To proste wezwania - dla wierzącego i niewierzącego - którymi można żyć codziennie. Zmieniając siebie, zmieniamy tez innych" - zapewnia Michalina Jankowska.

Prymas Stefan Wyszyński mawiał bowiem: "Czas to miłość!(…) Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości".

Family News Service

Photo Credit: Family News Service