Jeden z egipskich chrześcijan wspomina, jak w sierpniu 2013 roku tysiące radykalnych muzułmanów wywołało we wsi Delga na południe od Kairu antychrześcijańskie zamieszki. Rozkazy do palenia kościołów i zabijania chrześcijan mahometanie usłyszeli w meczetach. Mężczyzna wspomina, że jego własny sklep został okradziony i doszczętnie spalony. Przebywał tam wraz ze swoim ojcem, który został rozstrzelany a potem powleczony po ulicach.

Od tego czasu nie wybuchły już w okolicy Delgi tak wielkie prześladowania. Jednak do dzisiaj spalono tam od wtedy w mniejszych napaściach łącznie 100 kościołów, setki domów i sklepów. Jeden z duchownych Kościoła koptyjskiego mówi, że sytuacja egipskich chrześcijan jest fatalna.

Wiele osób straciło wszystko, co miało. Nie mają pieniędzy, domu, pracy. Rząd nie jest w stanie im pomóc. „Chrześcijanie w tym kraju spodziewają się śmierci w każdej chwili” – mówi duchowny. Ta zła sytuacja dotyczy bardzo dużej grupy ludności. Chrześcijanie to ok. 10 proc. mieszkańców 80. milionowego Egiptu. Przed rewolucją polityczną ich położenie było względnie korzystne. Dziś jest fatalne; tymczasem Zachód, który tak cieszył się z przewrotu, nie robi dla nich niemal niczego.

pac/charisma news