Wdowa po admirale Andrzeju Karwecie, który zginął w katastrofie smoleńskiej, dziś na konferencji pracowej podała szokujące fakty związane z ekshumacją jego ciała.

Jak mówiła Mariola Karweta, podczas ekshumacji w trumnie w której miał być pochowany jej mąż, znaleziono szczątki aż ośmiu innych osób spakowanych w worki na śmieci. Dwóch z nich nie udało się zidentyfikować.

Z kolei fragmenty zwłok admirała Andrzeja Karwety odnaleziono w czterech innych trumnach.

Jak podkreślała Karweta, fragmenty ciał w trumnie pakowane były w kilka różnych worków, w tym czarne worki na śmieci oraz żółtą reklamówkę.

Jak dodawała, ma nadzieję, że po tych traumatycznych wydarzeniach będzie mogła w końcu z godnością swojego męża, choć jaj zaznaczała, każdy kolejny pogrzeb jej męża stanowi dla niej wielką traumę.

"Wszystko we mnie krzyczy, kiedy słyszę, że państwo się sprawdziło, kiedy słyszę, że komuś żal wycinanych bezbronnych drzew. A co z nami? Nas wam nie żal?" - mówiła przejmująco Karweta na konferencji.

przk/niezalezna.pl