Mirosław Sadowski

"RZECZPOSPOLITA"

Badaniem islamu i zachowań jego wyznawców zajmuję się od kilkunastu lat, piszę teksty naukowe, które trafiają do dość wąskiego grona odbiorców, i staram się nie zabierać głosu w bieżących kwestiach politycznych. 

Pierwszym mocnym impulsem, który zachwiał moim brakiem zaangażowania, była historia opowiedziana przez koleżankę, prawniczkę z Wrocławia, jaka jej się przytrafiła jesienią 2014 r. Została poproszona o reprezentowanie pięciu kobiet zatrudnionych w firmie, której głównym udziałowcem był obywatel jednego z państw Zatoki Perskiej. 

Negocjacje z polskim wspólnikiem przebiegały w miarę rzeczowo, do czasu, aż zjawił się arabski właściciel. Rozmowa z nim trwała do momentu, w którym prawniczka stwierdziła, że nie ma on racji, myli się, ponieważ polski kodeks pracy stanowi inaczej. Arabski przedsiębiorca stężał na twarzy, jego pracownice zbladły i „spięły pośladki". Zakrzyknął po angielsku: „Won z mojej firmy, babo jedna. Kobieta nie będzie pouczała mężczyzny". Cóż miałam zrobić, wyszłam, zakończyła koleżanka. 

Drugi impuls pojawił się późną wiosną, a może wczesnym latem 2015 r. Media doniosły, że w jednym z miast na południu Francji kilka obywatelek francuskich, muzułmanek, dotkliwie pobiło młodą kobietę opalającą się w bikini. 

Wydawałoby się, że powyższe wydarzenia nie mają ze sobą żadnego związku, ale w mojej ocenie jednak mają. Uważam bowiem, że pierwszymi ofiarami obecnego napływu ogromnej liczby muzułmanów do Europy będą europejskie kobiety. Spróbujmy jednak uporządkować pewne kwestie. 

[...]

Żaba gotowana na wolnym ogniu 

Kwestia pierwsza, jaka się pojawia, to pytanie, czy napływ wielkiej rzeszy muzułmanów do Europy spowoduje, że odejdą oni od swojej religii i zrezygnują z bardzo restrykcyjnego dla kobiet prawa islamskiego – szariatu. Odpowiedź brzmi – nie. Praktycznie wszystkie dane napływające do krajów Europy Zachodniej wskazują, że urodzone w Europie dzieci islamskich imigrantów ekonomicznych przechodzą proces reislamizacji, a ich wiara jest znacznie bardziej ortodoksyjna niż wiara rodziców. Ich przywiązanie i chęć kultywowania muzułmańskich wartości wzrośnie wraz ze wzrostem liczebności wyznawców Allaha. 
Te wartości zostały wyraźnie wskazane w szariacie – prawie, które mocno różni się od dominującej w Europie tradycji prawnej. W krajach muzułmańskich ludzie są klasyfikowani nie tylko według płci, ale także przynależności religijnej. Tym samym szariat akceptuje trzy rodzaje nierówności: pomiędzy muzułmaninem a niemuzułmaninem, pomiędzy mężczyzną a kobietą oraz pomiędzy wolnym a niewolnikiem. 

[...]

Dlaczego uważam, że ważniejsza będzie wrażliwość uchodźców, a nie tubylców? Moje przekonanie opieram na tym, że dla zwolenników samobójczej ideologii poprawności politycznej liczy się prawie zawsze wrażliwość gości, a prawie nigdy wrażliwość gospodarza. 

Przybyli w tak wielkiej masie muzułmanie będą żądać respektowania swojej wrażliwości, a dzisiaj są znacznie lepiej zorganizowani, zwłaszcza dzięki licznym grupom radykałów czy ortodoksów (salafici, Tablighi Jamaat, że wymienię dla przykładu najbardziej znane ruchy wzywające do powrotu islamu z czasów Mahometa), niż 50 lat temu. Będzie im zatem łatwiej. 
Trzeba wiedzieć, że muzułmańska wrażliwość warunkowana szariatem nie pozwala, mówiąc eufemistycznie, na zbyt wyzywające stroje, zatem Europejki będą musiały zacząć ubierać się skromniej. Oczywiście nie będą to od razu burki, zachodnioeuropejska żaba gotowała się na wolnym ogniu długi czas. Czy będą mogły same wychodzić z domu i spacerować po swoim mieście? Z pewnością w niektórych dzielnicach tak, w inne już dzisiaj nie zaglądają nawet z mężami w obawie o swoje bezpieczeństwo. 
Czy zalegalizować poligamię? 

Niższy status prawny kobiet i różnice kulturowe, które nie pozwalają na to, aby wydawały one polecenia mężczyznom, doprowadzą do tego, że nie będą mogły być szefami pracowników-muzułmanów. To może się spodobać niektórym Europejczykom niemuzułmanom o niższych kwalifikacjach, ponieważ dla nich otworzą się nieosiągalne do tej pory miejsca pracy. Ale na krótko. Zgodnie z szariatem niemuzułmanin nie może być szefem muzułmanina, zatem wraz ze wzrostem populacji muzułmanów, którzy będą żądali respektowania szariatu, niemuzułmańscy szefowie będą mieć wybór: albo przejdą na islam, albo stracą stanowisko. 
Jako prawnika interesują mnie również kwestie żądania zmian w prawie, jakie podniosą wyznawcy islamu. Na czoło dość szybko wysunie się problem poligamii. Czy zalegalizować to dopuszczalne przez prawo szariatu zjawisko? Jak bowiem traktować tych uchodźców, którzy przybywają do Europy z kilkoma żonami? Przecież nieludzkie będzie nakazanie im przeprowadzenia rozwodów z niektórymi żonami.

Co z mężczyznami, którzy przybywają do Europy z małżonkami w wieku dziewięciu, dziesięciu, 11 lat? Szariat w niektórych krajach (Iran, Arabia Saudyjska, Afganistan) uznaje takie związki za w pełni legalne. 

[...]

Jak opowiadał jeden chirurg, z taką prośbą zwróciła się do niego mieszkająca w Egipcie Polka, która przywiozła do naszego kraju córeczkę, aby dokonać tego, dla mnie ciągle jeszcze karalnego, trwałego okaleczenia w septycznych i higienicznych warunkach. Ponoć „zabiegi" tego rodzaju przeprowadza się również w naszym kraju, a chyba lepiej tego typu działania medyczne przeprowadzać w warunkach laboratoryjnych, bo może rozkwitnąć podziemie. 

Kolejna kwestia. Szefowie wielkich niemieckich firm liczą na doskonale wykształconych pracowników, którzy chętnie uzupełnią braki kadrowe występujące w niektórych zawodach. Trudno ten entuzjazm podzielać, albowiem znam nieco system szkolnictwa i poziom uniwersytetów w Afganistanie, Syrii i Iraku. Ostatnie dwa kraje mają wielkie osiągnięcia w dziedzinie kształcenia prawników – znawców szariatu. Nie sądzę jednak, żeby o tego typu umiejętności chodziło prezesowi koncernu Daimler. 

[...]

I na koniec pewna uwaga ogólna dotycząca szantażu etycznego. 

Wielu polityków, dziennikarzy, celebrytów odwołuje się do naszej moralności. Warto ciągle przypominać, że zdecydowana większość z tych osób mieszka na strzeżonych, zamkniętych osiedlach, zatem to nie oni będą mieli za sąsiadów odmiennych religijnie i kulturowo ludzi. Uchodźców widzą oni najczęściej w telewizji, radiu lub odwiedzając na krótko domy dla azylantów. 
Niedawno (10 września 2015 r., warto zapamiętać tę datę) ci, którzy wiedzą lepiej – kasta mędrców w osobie przewodniczącego parlamentu europejskiego Niemca Martina Schulza, zaczęli wygłaszać groźby, że tych, którzy nie chcą pomóc, zmusi się do czynienia dobra. Te słowa niemieckiego socjaldemokraty napełniły mnie głębokim smutkiem i pesymizmem, kiedy bowiem Niemcy grożą Europie... jest już chyba za późno. 

Tylko europejskich kobiet mi żal. 

PS Utrzymanie procentowego rozdziału kwot imigrantów do poszczególnych krajów według przyjętego parytetu – dla Polski byłoby to pomiędzy 5 a 6 proc. – oznaczałoby w przypadku napływu do Europy 50 mln migrantów przyjęcie przez nasze państwo pomiędzy 2 a 3 mln uchodźców w ciągu kilkunastu lat. Zatem jeśli przywołujemy argumenty etyczne, bądźmy uczciwi do końca i powiedzmy ludziom o konsekwencjach." 

Autor jest profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu Wrocławskiego, kierownikiem Pracowni Badań Praw Orientalnych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii

CAŁY TEKST NA ŁAMACH "RZECZPOSPOLITEJ"